Skoro rząd RFN odrzuca argumenty na temat mniejszości polskiej w Niemczech, to przyzwala na to, że skutki rozporządzenia z 1940 r. nadal obowiązują
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl mec. Stefan Hambura, prawnik z Berlina.
wPolityce.pl: W niedawnym wywiadzie dla „Bilda” premier Beata Szydło poruszyła sprawę polskiej mniejszości w Niemczech. Powiedziała w nim, że Polacy w Niemczech powinni mieć podobną sytuację do tej, jaką Niemcy mają w Polsce. To potrzebny wywiad, prawda?
Mec. Stefan Hambura: Tak. Napisałem właśnie w kontekście tego tekstu pismo do Hartmuta Koschyka, który w niemieckim rządzie odpowiada za sprawy mniejszości. To bardzo konkretny przekaz polityczny ze strony nowego polskiego rządu, że wspiera sprawę Polaków w Niemczech. Do tej pory taki przekaz z Warszawy nigdy nie wyszedł. Osobiście uważam, że właśnie teraz jest szansa, aby załatwić w końcu tę sprawę przed 25. rocznicą podpisania Traktatu o Przyjaźni i Współpracy między RFN a Rzecząpospolitą.
Sądzi pan, że tym razem Niemcy ustąpią? Przez wiele lat mówili twarde „nie” i nawet łamali umowy o wsparciu Polaków w sprawach edukacji. Nie posunęli się nawet o milimetr w żadnej sprawie! Czy teraz okażą się bardziej elastyczni?
Bardzo bym sobie życzył, aby strona niemiecka spojrzała na tę sprawę czysto pragmatycznie. Ja dlatego napisałem pismo do pana Koschyka jako osoba fizyczna, bo sam jest ausiedlerem z Polski, czyli przesiedleńcem. Takich osób w Niemczech jest bardzo wiele, co najmniej kilkaset tysięcy. Jestem zwolennikiem kompromisu, ale jeżeli nie da się na tej drodze nic osiągnąć, to pozostaje droga prawna. Jeśli sądy niemieckie nie przychylą się do wniosku, to pozostaje Strasburg.
Niemcy nie uznają takich osób jak pan za przedstawicieli mniejszości polskiej i argumentują to tak, że pan stał się obywatelem Niemiec dobrowolnie, z przyczyn ekonomicznych. Wyjechał pan do Niemiec z rodzicami powołując się na niemieckie pochodzenie.
Będę zbijał ten argument przed sądem. Mam przygotowane ciekawe rozwiązanie prawne, które chcę przedstawić w sądzie i na razie musi ono pozostać w tajemnicy. Uważam że powinniśmy z Niemcami dogadać się teraz, przed wspomnianą wcześniej rocznicą podpisania traktatu. A jeśli nie, to przejdziemy całą instancyjność w Niemczech i sprawa trafi do Strasburga. Nie mam obaw, że Strasburg odrzuci naszą skargę, bo to co Republika Federalna Niemiec robiła i robi z mniejszością polską, to urąga wszelkim standardom.
Poza tym skoro rząd RFN odrzuca argumenty na temat mniejszości polskiej w Niemczech, to przyzwala na to, że skutki rozporządzenia z 1940 r. nadal obowiązują.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Skoro rząd RFN odrzuca argumenty na temat mniejszości polskiej w Niemczech, to przyzwala na to, że skutki rozporządzenia z 1940 r. nadal obowiązują
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl mec. Stefan Hambura, prawnik z Berlina.
wPolityce.pl: W niedawnym wywiadzie dla „Bilda” premier Beata Szydło poruszyła sprawę polskiej mniejszości w Niemczech. Powiedziała w nim, że Polacy w Niemczech powinni mieć podobną sytuację do tej, jaką Niemcy mają w Polsce. To potrzebny wywiad, prawda?
Mec. Stefan Hambura: Tak. Napisałem właśnie w kontekście tego tekstu pismo do Hartmuta Koschyka, który w niemieckim rządzie odpowiada za sprawy mniejszości. To bardzo konkretny przekaz polityczny ze strony nowego polskiego rządu, że wspiera sprawę Polaków w Niemczech. Do tej pory taki przekaz z Warszawy nigdy nie wyszedł. Osobiście uważam, że właśnie teraz jest szansa, aby załatwić w końcu tę sprawę przed 25. rocznicą podpisania Traktatu o Przyjaźni i Współpracy między RFN a Rzecząpospolitą.
Sądzi pan, że tym razem Niemcy ustąpią? Przez wiele lat mówili twarde „nie” i nawet łamali umowy o wsparciu Polaków w sprawach edukacji. Nie posunęli się nawet o milimetr w żadnej sprawie! Czy teraz okażą się bardziej elastyczni?
Bardzo bym sobie życzył, aby strona niemiecka spojrzała na tę sprawę czysto pragmatycznie. Ja dlatego napisałem pismo do pana Koschyka jako osoba fizyczna, bo sam jest ausiedlerem z Polski, czyli przesiedleńcem. Takich osób w Niemczech jest bardzo wiele, co najmniej kilkaset tysięcy. Jestem zwolennikiem kompromisu, ale jeżeli nie da się na tej drodze nic osiągnąć, to pozostaje droga prawna. Jeśli sądy niemieckie nie przychylą się do wniosku, to pozostaje Strasburg.
Niemcy nie uznają takich osób jak pan za przedstawicieli mniejszości polskiej i argumentują to tak, że pan stał się obywatelem Niemiec dobrowolnie, z przyczyn ekonomicznych. Wyjechał pan do Niemiec z rodzicami powołując się na niemieckie pochodzenie.
Będę zbijał ten argument przed sądem. Mam przygotowane ciekawe rozwiązanie prawne, które chcę przedstawić w sądzie i na razie musi ono pozostać w tajemnicy. Uważam że powinniśmy z Niemcami dogadać się teraz, przed wspomnianą wcześniej rocznicą podpisania traktatu. A jeśli nie, to przejdziemy całą instancyjność w Niemczech i sprawa trafi do Strasburga. Nie mam obaw, że Strasburg odrzuci naszą skargę, bo to co Republika Federalna Niemiec robiła i robi z mniejszością polską, to urąga wszelkim standardom.
Poza tym skoro rząd RFN odrzuca argumenty na temat mniejszości polskiej w Niemczech, to przyzwala na to, że skutki rozporządzenia z 1940 r. nadal obowiązują.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/283272-mec-hambura-to-co-republika-federalna-niemiec-robila-i-robi-z-mniejszoscia-polska-to-uraga-wszelkim-standardom-nasz-wywiad?strona=1