Wielu Polaków czuje satysfakcję, że historia wskazuje Wałęsie naprawdę należne mu miejsce. Nie dlatego, że Wałęsa był „Bolkiem”, ale dlatego, że jest strasznym bufonem...

Fot. wPolityce.pl/TVN24
Fot. wPolityce.pl/TVN24

Lech Wałęsa od lat budzi emocje, sam je jeszcze podnieca, napędzając de facto takie debaty, jak ta, którą rozpoczęło ujawnienie „szafy Kiszczaka”. Dla Wałęsy to wielki cios i ostateczny upadek jego prób tłumaczenia się z życiowych błędów i upadków. Dla wielu ludzi, cała historia to – bez względu na to, jak to oceniamy – powód do satysfakcji. Historia nareszcie wskazuje Wałęsie naprawdę należne mu miejsce. Miejsce człowieka, który upadł, a potem przez dekady upadek swój powiększał krętactwami, próbami ukrycia niewygodnych faktów i haniebnych działań. Zapewne dziś emocje nie byłyby tak mocne, gdyby Wałęsa był współcześnie innym człowiekiem.

Były prezydent tymczasem nie tylko brnie w kłamstwa, manipuluje i nie chce przyznać oczywistych faktów, ale również zachowuje się w sposób skrajnie antypatyczny.

Nawet na donos trzeba było zasłużyć. Oni nic nie znaczyli wtedy. I nic dziś nie znaczą

— mówił Wałęsa pytany o donoszenie na kolegów z pracy. Fakt, że szkodził kilkudziesięciu ludziom nie jest dla niego powodem do pokory, ale do kolejnego festiwalu nienawiści.

To właśnie przez ten styl Wałęsy jego publiczna działalność była trudna do zniesienia. Gdyby brnął w swoje kłamstwa, nie plując na wszystkich, którzy mówią prawdę o jego przeszłości, emocje nie byłyby tak silne wobec niego. Gdyby dawał spokój tym, którzy pisali i mówili o jego agenturalnej przeszłości, gdyby nie straszył, nie ciągał po sądach tych, którzy się nim zajmowali, teraz byłoby ciszej nad jego teczką. Jednak Wałęsa był sobą, więc emocje i afera mogą zmieść go z debaty publicznej.

Wielu ludzi, widząc problemy Wałęsy z prawdą na jego temat – dziś oczywistą dla każdego, czuje satysfakcję, czy radość. I to nie tyle dlatego, że jasne staje się, że Wałęsa był Bolkiem. Ludzie czują satysfakcję, że byłemu prezydentowi historia wskazuje naprawdę należne mu miejsce, bowiem współcześnie stał się on bufonem, którego ciężko ścierpieć. Ktoś pełen buty, opluwający wszystkich krytyków, zamykający im usta, agresywny i pełen jadu nawet dla swoich ofiar nigdy nie wzbudzi współczucia. Wałęsa właśnie się o tym przekonuje.

Symboliczną dla postawy Wałęsy w roku 2007 opisywał prof. Sławomir Cenckiewicz. Pisząc o Henryku Lenarciaku, bohaterze „Solidarności”, historyk wspomniał taką scenę:

Przez ostatnie lata życia Henryk Lenarciak głównie opiekował się chorą żoną. Było im ciężko. Miał kilkaset złotych emerytury. Musiał dorabiać sobie jako portier w spółdzielni inwalidów. Spotkał go tam kiedyś Wałęsa. Tak się złożyło, że w tym zakładzie umieszczono komisję wyborczą, w której głosował Wałęsa. Kiedy były pracownik W-4 wysiadł z luksusowego auta, na widok zabiedzonego i nędznie ubranego swego byłego brygadzisty krzyknął: „A co ty tu robisz?”. Pan Henryk odpowiedział: „Dorabiam”. Skonsternowany Wałęsa odparł tylko „Aha” i szybko odszedł.

„Aha” - tyle Wałęsa miał do powiedzenia swojemu koledze z walki o wolną Polskę, który na transformacji stracił. Stracił w „wolnej Polsce”, mimo wielu zasług dla niej.

Niestety dla wielu ludzi ta scena może być symboliczna, takim człowiekiem pozostał właśnie Wałęsa. Zapomniał o tych, wraz z którymi działał w „Solidarności”, jeśli w III RP nie zasługiwali na poklask establishmentu. Dla nich miał pogardę, pomiatał nimi. Wolał towarzystwo środowiska, które miało na niego teczki. Wałęsa sam wybrał swój obecny los…


Książka, którą trzeba przeczytać!

720 stron mrocznej prawdy! „Konfidenci” autorstwa Sławomira Cenckiewicza, Witolda Bagieńskiego i Piotra Woyciechowskiego.

Publikacja zawiera wiele unikatowych dokumentów i ilustracji pochodzących z zasobów archiwalnych IPN. Pozycja dostępna „wSklepiku.pl”.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.