Bolków ci u nas dostatek. Sprawy świadków koronnych pokazują, że donoszenie nadal jest w cenie

Fot. Andrzej Żuromski/Fratria
Fot. Andrzej Żuromski/Fratria

Ujawnienie współpracy Lecha Wałęsy z komunistyczną bezpieką ma zdaniem niektórych komentatorów zamykać pewien etap historii III RP. Nie oznacza to bynajmniej końca pewnej obrzydliwej praktyki.

Choć oparty na wadliwej podstawie monument chwieje się na naszych oczach, przesłanie pozostaje bez zmian. Wciąż jesteśmy świadkami nobilitowania donosicieli i natychmiastowego przebaczania kłamcom, którzy nawet nie wyrazili skruchy.

Tak jak „Bolek” stał się symbolem demokracji, tak symbolem praworządności i skuteczności wymiaru sprawiedliwości stali się świadkowie koronni. Instytucja, która w założeniu miała zapewnić skuteczne eliminowanie grup przestępczych, stała się maszynką do pomawiania ludzi. Pospolici przestępcy, których jedyna motywację jest chęć ratowania swoich czterech liter, potrafią rzucać rozmaite kalumnie na przypadkowe osoby, byle tylko zapewnić sobie państwowy wikt i opierunek. Czy w świetle ujawnionej teczki TW „Bolka” czegoś to Państwu nie przypomina?

Tak jak donoszenie SB mogło sprowadzać na poszczególne osoby niebezpieczeństwo, tak zeznania składane przez świadków koronnych przyczyniają się do niesłusznych aresztowań i wyroków. W obu przypadkach konfidenci mają zapewnioną kuratelę państwa i zaskakująco częste przymykanie oczu na rozmaite wyskoki.

Dobrym przykładem jest casus świadka koronnego Jezusa, który złożył zeznania obciążające Andrzeja Żuromskiego, ps. Żurom, rapera i społecznika. Arkadiusz T., ps. Jezus zarzucił artyście handel narkotykami – sprzedaż kieleckim przestępcom 3 kg amfetaminy i 10 kg marihuany.

Sprawa ciągnie się od lat, a „Jezus” czyni istne cuda – pojawia się i znika grając na nosie bezradnemu wymiarowi sprawiedliwości.

Liczyłem, że będę uniewinniony. Powiem więcej – wszystko na to wskazywało. Sprawa została jednak zawieszona, bo świadek koronny… uciekł z sądu! Facet, który powinien być pod czujnym okiem strażników, po prostu sobie wyszedł. W sądzie ogłoszono alarm bombowy akurat w momencie, kiedy miał zeznawać. Opuścił sąd, a policja nie doprowadziła go na miejsce. Teraz jestem w próżni. Dalej walczę

— podkreśla Andrzej Żuromski.

Od czasu, gdy mnie pomówił, zdążył dokonać kilku włamań. Sporo jak na gościa, który zdążył zrujnować komuś życie przebywając cały czas pod okiem wymiaru sprawiedliwości. Żeby było ciekawiej, Jezus został wypuszczony z komendy po 48 godzinach. To o czymś świadczy… Podobnie jak fakt, że choć uciekł w 2013 roku, to list gończy pojawił się na stronie KGP w styczniu 2015 roku. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby zauważyć specjalne względy, jakimi cieszy się koronny

— mówi Żurom.

Czytaj więcej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.