„Odbrykać” Wałęsę? By zrozumieć próbę oddania akt „Bolka” do archiwum, trzeba przypomnieć sobie, co działo się w kwietniu ’96 roku

fot. You Tube
fot. You Tube

W 1996 roku Czesław Kiszczak nie przekazał – jak zamierzał – materiałów świadczących o agenturalnej działalności konfidenta „Bolka” do państwowego archiwum, gdyż dowiedział się że zostały one uprzednio przez Lecha Wałęsę zdekompletowane. A także dlatego, że wiedział iż w ówczesnej Polsce nie ujrzałyby one światła dziennego – pisze Sławomir Cenckiewicz.

Mam inną hipotezę.

Zwróćmy uwagę – generał przygotowywał przekazanie słynnych teczek Archiwum Akt Nowych w kwietniu 1996 roku. To bardzo znamienne i nieprzypadkowe. W grudniu 1995 roku Wałęsa przegrywa wybory, a odchodząc rozpętuje „aferę Olina” – jego bliski współpracownik Andrzej Milczanowski oskarża urzędującego premiera Józefa Oleksego, że jest rosyjskim szpiegiem. Polska pogrąża się w politycznym kryzysie. Postkomuniści, którzy już od dwóch lat rządzą, a teraz wygrali jeszcze stanowisko prezydenta, miotani są  paroksyzmami wściekłości wobec Wałęsy i jego ludzi, którzy urządzili im coś takiego. Przez moment wydaje się, że afera Oleksego może wysadzić ich w powietrze.

A w dodatku wydaje się wtedy też (bardzo szybko okaże się to złudzeniem, ale wówczas, w pierwszych miesiącach 1996 roku, większość obserwatorów poddawała się temu złudzeniu), że Wałęsa, który przegrał z Kwaśniewskim o włos, a pod koniec kampanii i bezpośrednio po niej wrócił do gwałtownie antykomunistycznego języka, będzie najważniejszym czynnikiem politycznym, zagrażającym rządzącej formacji pezetpeerowskiej. Wałęsa jest wówczas wściekły. Czuje się poniżony (słynne „ludzie, z Kwasem przegrać…?!?”), skowycze jego gigantyczne ego. Miota się. Zapowiada że będzie jeździł po wszystkich terenach, na których przegrał z Aleksandrem Kwaśniewskim, i agitował tam przeciw SLD. Że wróci do pracy w Stoczni Gdańskiej, że stanie na czele antykomunistycznych robotników.

To wszystko, powtórzmy, bardzo szybko okaże się humbugiem. Ale wtedy wielu brało te wałęsowskie tromtadracje na poważnie – jeszcze niedawno był przecież wszechwładnym, tryumfującym Lechem; ten jego obraz ciągle jeszcze nie zdezaktualizował się totalnie. Zwłaszcza w oczach tych, którym tak niedawno, w 1989 roku, odebrał władzę, a którzy w wyniku tego przeżyli okres Wielkiej Trwogi. Czyli w oczach postkomunistów. I oni, i wielu innych jest przekonanych, że były prezydent może stanąć na czele wielkiego ruchu antykomunistycznego. Realnie zagrozić nowej władzy.

I właśnie w kwietniu prowadzący śledztwo ws. agenta „Olina” prokurator pułkownik Stanisław Gorzkiewicz ostatecznie je umarza, oglaszając że kierowane wobec Oleksego oskarżenia nie mają podstaw. Byłoby naiwnością przypuszczać, że prezydent Kwaśniewski, nowy premier Włodzimierz Cimoszewicz i w ogóle kluczowe postaci formacji postpezetpeerowskiej nie wiedziały zawczasu, jakie będzie rozstrzygnięcie wojskowej prokuratury, i kiedy formalnie ono zapadnie.

Generał Kiszczak jest wtedy formalnie emerytem. Ale tylko formalnie. Jego wieloletni szef, Wojciech Jaruzelski, wycofany z bieżącej polityki, pozostaje autorytetem i swego rodzaju patronem dla dowodzonej już przez nowe pokolenie formacji. Doprawdy trudno założyć, że obaj generałowie, proszeni o pomoc w niezwykle ważnej, wydawało się że wręcz kluczowej dla jej przeżycia sprawie odmówiliby tej pomocy…

Uważam za prawdopodobne, że przygotowanie do przekazania akt „Bolka” archiwistom (co równałoby się podpaleniu lontu) było właśnie tą pomocą. Że do Wałęsy poszedł przeciek, iż taka operacja się szykuje. Żeby, mówiąc językiem Kubusia Puchatka, go „odbrykać”. Żeby na wiadomość o oczyszczeniu Oleksego z zarzutów nie zareagował zbyt gwałtownie. I w ogóle żeby nie przesadzał w swej opozycyjności…

Czyli szantaż. Dodajmy, że bardzo realistyczny szantaż. Bo gdyby Wałęsa zaczął np. wzywać do marszu na Warszawę, próbował tworzyć jakiś rewolucyjny front antykomunistyczny (np. pod hasłem że „rządy rosyjskiej agentury” trzeba przerwać, używając wszystkich możliwych środków – a przypomnimy, że jeszcze niedawno uważano iż ma on wielkie wpływy w wojsku; te wpływy częściowo okazały się ułudą, a częściowo skończyły się zaraz po odejściu z Belwederu, ale strach miewa wielkie oczy) – Kiszczak mógłby naprawdę odpalić ten pocisk. Przypomnijmy, że niedługo potem SLD-owcy wykonali operację podobną, choć na znacznie mniejszą skalę – ujawnili mianowicie dokumenty z „szafy Lesiaka”, czyli sprawę inwigilacji antywałęsowskiej prawicy, by odegrać się na byłym prezydencie za oskarżenie Oleksego, a przy okazji skłócić opozycję.

Ale w kwietniu ’96 okazało się, że nie ma potrzeby odpalać aż takiej rakiety. Wałęsa oklapł (nie rozstrzygam, czy na skutek szantażu, czy też z innych, charakterologicznych powodów). I w ogóle sytuacja polityczna okazała się nie być dla postkomunistów tak dramatyczna, jak wydawało się wielu z nich w gorączkowych pierwszych miesiącach ’96 roku.

I pakiet, opatrzony listem do Archiwum Akt Nowych, zaczął pokrywać się kurzem w Kiszczakowym biurku…


Polecamy „wSklepiku.pl”: „Czekiszczak. Biografia gen. broni Czesława Kiszczaka” - Lech Kowalski.

Biografia Kiszczaka to historia PRL w pigułce, ze zbrodniami, skrytobójczymi mordami, torturami, walkami bratobójczymi, pałowaniem, aresztami, więzieniami i innymi bezeceństwami, w tle, z udziałem bohatera niniejszej książki.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.