Ustalmy fakty: cały świat wie, że Wałęsa pokonał komunizm. Walka była ciężka, niemalże jednoosobowa, bo owszem papież i Reagan, ale w kraju Wałęsa był sam.

Trudno przecież za wsparcie uznać obecność wierzących w UFO i dopatrujących się wszędzie spisków Gwiazdów czy Wyszkowskiego.

Polski noblista jest solą w oku antydemokratycznych rządów PiS, które zdążył skrytykować zanim się zaczęły, bo – jak wszyscy wiemy – zna on dziesięć ruchów naprzód. Nic dziwnego, że do prowokacji użyta została bliska Kaczyńskiemu Maria Kiszczak. O tym jak bardzo jest ona bliska świadczy fakt, że w filmotece Kiszczaka, prócz dokumentów z Magdalenki, znaleziono „O dwóch takich co ukradli księżyc” i niech nikogo nie zwiedzie, że był to film animowany. Wszyscy wiemy o co chodzi. Tak jak i wiemy, że nie jest ważne jakie to brudne kwity tym razem przyniosła pani Kiszczakowa, bo nie ma to większego znaczenia. To tylko element wielkiego planu zohydzania i opluwania Wałęsy, by jego miejsce w narodowym panteonie mógł zająć któryś z Kaczyńskich. Choćby i Bogusław. A od czasów Radziwiłła, wiemy, że każdy Bogusław to zdrajca.

Ale wróćmy do naszego noblisty. Otóż Lech Wałęsa nigdy niczego nie podpisał. Albo i podpisał, bo prowadził grę, ale nigdy nie brał za nic pieniędzy. Albo brał, ale to nie on, tylko esbecy na alkohol wzięli. Albo nie na alkohol, bo jak jednemu pieniądze na samochód ukradli i się rozpłakał, to znany z gołębiego serca Lech pozwolił mu je wziąć. Poza tym wszyscy wiemy, że Wałęsa za młodu coś podpisał.

I wszystko to ma sens. Wiem o tym, bo przeczytałem o tym wszystkim w gazetach i słyszałem w TVN. I nie były to rubryki satyryczne, choć kto wie.

---

Książka, którą trzeba przeczytać!

720 stron mrocznej prawdy! „Konfidenci” autorstwa Sławomira Cenckiewicza, Witolda Bagieńskiego i Piotra Woyciechowskiego.

Publikacja zawiera wiele unikatowych dokumentów i ilustracji pochodzących z zasobów archiwalnych IPN. Pozycja dostępna „wSklepiku.pl”.