"Kwity na Bolka" - to również miliardy złotych strat dla Polski i Polaków i wielkie afery gospodarcze na początku tzw. transformacji III RP

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/epa
Fot. PAP/epa

Teatr marionetek III RP właśnie odsłania swoje ponure kulisy, zaczynają się toczyć koronowane głowy. Gdyby nie kompromaty w rękach i teczkach gen. Cz. Kiszczaka i jego kolegów być może nie byłoby tylu wielkich oszałamiających karier - ojców założycieli, twórców i heroldów tzw. transformacji, prywatyzacji i gigantycznych afer z przełomu lat 80/90-tych.

Być może nie byłoby takiej skali rabunkowej wyprzedaży polskiego majątku narodowego i to często za bezcen. Brak społecznej wiedzy o uwikłaniu i „trzymaniu” na prezydenta L. Wałęsę oraz wszechwładzy służb, w pierwszych rządach III RP premiera T. Mazowieckiego i premiera J. K. Bieleckiego miał decydujący wpływ na gigantyczne ówczesne afery takie jak: rublowa - wyceniana na 15bln starych złotych - paliwowa 2bln zł, papierosowa 15bln zł, kantorowa, alkoholowa 15bln zł, FOZZ 10bln zł, Art B 6bln zł, składów celnych 3bln zł czy tzw. afera z elektroniką tzw. „3dni dla Warszawki” - pociągi pełne sprzętu elektronicznego stojąc pod Warszawą czekały na zwolnienie z cła.

Wicepremierem i MF w obu rządach w latach 89-91 był tak popierany przez prezydenta Lecha Wałęsę prof. Leszek Balcerowicz. Łącznie kosztowało to polskie państwo blisko 75bln starych złotych, co dziś odpowiadałoby kwocie ok. 75mld zł. Gdyby wiedza i prawda o Lechu Wałęsie była znana na przełomie lat 80/90, być może nie byłoby ani rządu Tadeusza Mazowieckiego ani rządu J.K. Bieleckiego, a pewnie i takich ministrów jak Czesław Kiszczak, I. Sekuła, M. Święcicki czy A. Bentkowski.

Być może afera FOZZ nie nabrałaby takich rozmiarów i nie zostałaby zamieciona pod dywan. Nie mówiąc o tym, że kosztowała ona życie prezesa NIK-u W. Pańko czy M. Falzamana. To przecież wówczas z ludzi domagających się prawdy i zahamowania rabunku majątku narodowego, nazywanego dla niepoznaki prywatyzacją, robiono wariatów i oszołomów, pogardzano nimi i eliminowano ich z życia publicznego.

To właśnie owe kwity na Lecha Wałęsę i jemu podobnych, ojców założycieli III RP były alibi, a jednocześnie gwarancją bezpieczeństwa i spolegliwości wielu działań dla tzw. rządów „gdańskich aferałów” i ludzi służb oraz tzw. uwłaszczenia nomenklatury. Były przykrywką dla hasła „pierwszy milion trzeba ukraść” oraz „majątek narodowy jest wart tyle, ile ktoś chce za niego dać” czyli prywatyzacji za przysłowiową 1 złotówkę.

Gdyby była wiedza o uwikłaniach prezydenta Lecha Wałęsy na początku lat 90-tych, byłaby pewnie i normalna lustracja, inny układ personalny, w tym zwłaszcza w sektorze bankowym i finansowym i znacznie mniej afer i wielomiliardowych strat.

Mniej podejrzanych, skandalicznych i naruszających prawo afer prywatyzacyjnych, w tym również z ludźmi starych i nowych służb w tle, jak choćby słynna prywatyzacja warszawskiego Polcoloru na rzecz W. Kubiaka, której dokonał MPW Janusz Lewandowski, któremu dzielnie pomagał wówczas Andrzej Halicki, dzisiejszy poseł PO.

Teczki z szafy gen. Czesława Kiszczaka mają więc nie tylko polityczny i historyczny wymiar, ale również ten wymierny finansowy i gospodarczy i to idący w dziesiątki miliardów złotych, rozkradzionych i bezpowrotnie straconych dla polskiego państwa i Polaków.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych