Przypominam sobie dziś z niemałą satysfakcją scenę, gdy Radosław Sikorski pokrzykiwał na konferencji „Solidarność dla przyszłości” w 2008 roku: „Panie Lechu, pan się nie przejmuje tym, co różne karły moralne dzisiaj wygadują”. Pokrzykiwał zresztą do pustego krzesła, bo Wałęsa wówczas akurat wyszedł
— pisze w swoim komentarzu Łukasz Warzecha.
Na łamach „SE” przypomina, że te słowa wpisywały się nagonkę na autorów książki „SB a Lech Wałęsa”.
Gdy prywatne i nielegalne archiwum Kiszczaka ujawnia dzisiaj swoją zawartość, ktoś naiwny mógłby oczekiwać, że między innymi Sikorski obu historyków przeprosi i przyzna się do błędu. Ale do tego trzeba by mieć klasę, a u Sikorskiego całe miejsce zajmuje już ego i na klasę go nie wystarcza
— pisze Warzecha.
Zaznacza, że „odwagi, aby przeprosić, nie będą mieli też zapewne inni zaprzysięgli obrońcy Wałęsy, którzy przez lata mieszali z błotem nie tylko Cenckiewicza i Gontarczyka, ale i innych, mówiących otwarcie o współpracy byłego prezydenta z SB w latach 70”.
Najważniejsze jednak pytanie brzmi, czy na odwagę zdobędzie się w końcu sam Wałęsa. Wprawdzie rozliczenie się z przeszłością z lat 70. nie skreśli pytań dotyczących okresu prezydentury i tego, jak dawni esbecy mogli na nią wpływać poprzez ewentualny szantaż. Pozwoliłoby jednak niektórym zachować choć resztki szacunku dla laureata Pokojowej Nagrody Nobla
— zaznacza autor tekstu. Czy na coś rzeczywiście liczy?
Na razie się, niestety, na to nie zanosi. Wałęsa, bawiąc gdzieś na drugiej półkuli, o odnalezionych materiałach wypowiada się z lekceważenie i pychą. Szkoda
— kończy swój tekst.
Obrońcy Wałęsy przeproszą? Ciekawe…
KL
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/282250-ciekawy-apel-warzecha-obroncy-walesy-przeproscie-czy-na-odwage-zdobedzie-sie-w-koncu-sam-walesa