Nie będzie śledztwa ws. podsłuchiwania dziennikarzy. Prokuratura nie dopatrzyła się dowodów przestępstwa w policyjnym audycie

fot.sxc.hu
fot.sxc.hu

Raport KGP z audytu ws. działań funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych w związku z „aferą taśmową” nie wskazuje na podejrzenie popełnienia przestępstwa, w tym na przekroczenie uprawnień - poinformowała PAP prokuratura, która odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie.

Pod koniec 2015 r. komendant główny policji insp. Zbigniew Maj (w czwartek zrezygnował ze stanowiska - PAP) powołał grupę, która miała sprawdzić, czy funkcjonariusze BSW, czyli tzw. policji w policji, podsłuchiwali dziennikarzy w związku z tzw. aferą taśmową. Z audytu wynika m.in., że w KGP działały dwie grupy, które zajmowały się sprawą „afery taśmowej; jak informowano, kontrolerzy natrafili na materiały, które świadczą, że w zainteresowaniu śledczych pojawiali się dziennikarze i ich rodziny. Sam Maj mówił, że wobec dziennikarzy i ich rodzin „były stosowane formy pracy policji”.

O nadesłanie kopii tego audytu prokuratura zwróciła się do KGP 13 stycznia.

Dokument ten nie wskazuje na uzasadnione podejrzenie popełnienia jakiegokolwiek przestępstwa, w tym w szczególności przestępstwa polegającego na przekroczeniu uprawnień przez funkcjonariuszy policji z BSW

— poinformował PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak.

Wobec powyższego sprawozdanie to, które jest opatrzone klauzulą tajności, nie daje podstaw do wszczęcia nowego śledztwa. Nie daje również podstaw do podjęcia na nowo zakończonego postępowania”

— dodał prokurator.

12 stycznia insp. Maj poinformował, że wobec dziennikarzy i ich rodzin „były stosowane formy pracy policji”. Dopytywany co to dokładnie oznacza, komendant wyjaśnił, że były stosowane czynności operacyjne, przez które rozumie się cały wachlarz działań - od pobierania billingów, danych adresowych poprzez sprawdzanie kontaktów.

Pytany czy jest obecnie dostęp do wszystkich materiałów z prowadzonych czynności, komendant powiedział, że - zgodnie z przepisami, które mówią, że materiał uzyskany w ramach kontroli korespondencji musi być zniszczony, jeśli nie trafi do postępowania przygotowawczego - już ich nie ma.

Chodzi o postępowanie sprawdzające prowadzone przez prokuraturę m.in. po publikacji „Gazety Wyborczej”, która w lutym 2015 r. pisała, że tajna grupa utworzona latem 2014 r. badała, czy za „aferą podsłuchową” stoją byli szefowie ABW, SKWBOR oraz urzędujący szef CBA. Według „GW” ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz miał ich podejrzewać o spisek i nadzorować grupę, w której mieli być policjanci z BSW KGP oraz oficerowie SKW. „GW” twierdziła, że m.in. wystąpili oni do sądu o zgodę na podsłuchy „numerów nieznanych”, tzw. NN - mimo że było im wiadomo, iż należą do generałów służb. Sam Sienkiewicz zaprzeczał, że powołał taką grupę i ją nadzorował. Warszawska prokuratura okręgowa odmówiła podjęcia w tej sprawie śledztwa.

Jak mówił wtedy Nowak, w toku postępowania prokurator weryfikował i sprawdzał informacje z materiałów prasowych. Wskazał, że prokuratura zwróciła się już wtedy do KGPSKW, a nadto do wszystkich służb i instytucji, które mogły uczestniczyć w procedurze wnioskowania i uzyskiwania zgody na kontrolę operacyjną, w tym do BOR, ABW, CBŚP, Prokuratury Generalnej, NPW, KSPMSW.

Z powyższych odpowiedzi, jak również z pozostałego materiału zgromadzonego w toku postępowania sprawdzającego nie wynikało, aby popełniony został czyn polegający na podejmowaniu przez funkcjonariuszy BSW KGPSKW czynności operacyjno-rozpoznawczych wobec Szefa CBA i byłych szefów trzech innych służb

— dodał Nowak, uzasadniając odmowę wszczęcia śledztwa ws. przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy BSW oraz SKW.

Z audytu prowadzonego na polecenie szefa policji, wynika m.in., że pierwsza grupa działająca w KGP powołana została w czerwcu 2014 r., a jej zadaniem było wsparcie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w prowadzonym śledztwie dot. nagrywania funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach. Druga „grupa specjalna” powołana została w lipcu 2014 r.; w jej skład weszli tylko funkcjonariusze BSW i miała ona za zadanie „ustalenie ewentualnego udziału funkcjonariuszy organów ścigania w rozpowszechnianiu nagrań ze spotkań funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach”.

Z audytu wynika, że w zainteresowaniu policjantów pojawiali się dziennikarze i ich rodziny; przeprowadzić miano kilkadziesiąt kontroli operacyjnych wobec NN osób.

Ustalenia zespołu kontrolnego doprowadziły do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych wobec siedmiu funkcjonariuszy, w przypadku kolejnych kilku osób zarzuty się przedawniły. W obu grupach pracowało 29 funkcjonariuszy. Szef KGP podjął decyzję o zmianie całego kierownictwa BSW

— informowały policja i MSWiA.

We wrześniu 2015 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga sformułowała akt oskarżenia ws. tzw afery podsłuchowej, który objął cztery osoby: biznesmena Marka Falentę, jego współpracownika Krzysztofa Rybkę oraz kelnerów z dwóch warszawskich restauracji: Sowa i Przyjaciele oraz Amber Room - Łukasza N. i Konrada L. Według prokuratury motywy ich działania były biznesowo-finansowe.

Śledztwo dotyczyło podsłuchiwania od lipca 2013 r. kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Falenta, według śledczych, miał zlecić wykonanie nagrań dwóm pracownikom restauracji - Łukaszowi N. i Konradowi L. Za takie przestępstwo grozi im i współpracującemu z nimi Rybce do dwóch lat więzienia. Falenta nie przyznaje się do zarzutów.

W czwartek Zbigniew Maj zrezygnował ze stanowiska komendanta głównego policji. Jako powód wskazał m.in. przygotowywaną wobec niego prowokację b. funkcjonariuszy BSW.

ansa/PAP

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.