Żałuję, że nie doszło do debaty, bo bym ją wygrał
— oznajmia w swoim stylu Lech Wałęsa, nawiązując jeszcze raz do debaty o „Bolku”, jaką chciał zorganizować IPN, a do której w końcu - z powodu niezgody byłego prezydenta na zaproponowaną formułę - nie dojdzie.
Wałęsa w rozmowie z serwisem gdansk.pl przekonuje, że wina za brak pozytywnego finału debaty spada na IPN.
Ja zaproponowałem taki przebieg debaty: moi przeciwnicy mówią po osiem minut, a potem ja odpowiadam im po pięć minut każdemu. I koniec. A IPN wprowadził, że po każdym moim pięć minut, jeszcze trzy minuty każdy z nich komentuje. To oni by kłamali, kładli swoje kłamstwa na moje słowa, a ja już bym z tym nic nie zrobił. Nie mogłem tego przyjąć, bo tam w większości byli oszuści, kłamcy, i by mnie „urządzili”
— czytamy.
A skoro nie ma debaty, to Wałęsa ma inne plany. Chile.
Gdybym wiedział, że debata będzie dogadana, wtedy bym to Chile jeszcze odwołał. Mogłem się wcześniej wymigać, pozwoliliby mi przesunąć termin. Ale jak nie ma debaty, to jadę do Chile
— kończy były prezydent.
Niepodrabialny…
lw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/281406-niepodrabialny-walesa-jak-nie-ma-debaty-to-jade-do-chile-zaluje-ze-nie-doszlo-do-debaty-bo-bym-ja-wygral