Zaproszenie Komisji Weneckiej nie było krokiem w dobrą stronę. To trochę jak wsadzanie palca między drzwi

fot. PAP/ Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/ Bartłomiej Zborowski

Odniosłem wrażenie, że członkowie Komisji Weneckiej  bardziej zainteresowani są porozumieniem i uzyskaniem konsensusu politycznego niż oceną tego, co się stało do tej pory – stwierdził marszałek Stanisław Karczewski, podsumowując rozmowę z przewodniczącym Komisji Weneckiej Gianni Buquicchio po jego wizycie w Senacie RP.

Następnego dnia, kiedy Włoch spotkał się w Ministerstwie Sprawiedliwości ze Zbigniewem Ziobro obwieścił zebranym po rozmowie dziennikarzom, że - ważny jest zmysł odpowiedzialności wszystkich aktorów na scenie politycznej, by znaleźli dobry kompromis. Kompromis w zgodzie z zasadą praworządności, a nie kompromis „diaboliczny”, bo pojawiają się też pewne tego typu pomysły.

Jak dla mnie są to wypowiedzi dość niepokojące. Krążą wokół słuchy, że Buquicchio zbyt często akcentuje słowo „kompromis” zamiast podkreślać meritum problemu czyli skupiać się nad aspektem prawnym całego zagadnienia. Oznacza to, że Komisja Wenecka chciałaby wcielić się w rolę bardziej mediatora, a nie recenzenta prawnych rozwiązań polskiego Sejmu, dotyczących uregulowań związanych z Trybunałem Konstytucyjnym. A jak już czcigodni reprezentanci ładu prawnego nowoczesnej Europy wejdą w politykę, to cała historia może się przykro skończyć dla wizerunku Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego według mnie zapraszanie Komisji Weneckiej na inspekcję do Warszawy było błędem.

To tak trochę jak wsadzanie palca między drzwi. Kilka razy mi się to zdarzyło i wiem, że bolało. Szczególnie wtedy, kiedy przytrzasnąłem sobie go metalowymi drzwiami od starej windy.

Jak sobie przypominam zszedł mi wtedy nawet paznokieć. Zresztą przeanalizujmy to spokojnie. Po pierwsze wiadomo, że jak się do nich zwrócimy, to bierzemy odpowiedzialność za wyroki, które będzie ferować rzeczona Komisja. Wtedy będzie wypadało poważnie się do nich ustosunkować czyli wcielić je w życie. Może nie wszystko, ale część. Tylko nikt nawet teraz nie wie, jakie treści będzie zawierać ta część. Opozycja może mieć nie długo nie lada używanie.

Już słyszę dziunie od Petru jak na przemian wymieniają się epitetami w stosunku do przedstawicieli PiS-u w mediach, nie wspominając o Platformie Obywatelskiej. Ale co tam opozycja. Nasi „przyjaciele” z Parlamentu Europejskiego, aż dyszą w startowych blokach, czekając kiedy będzie można rozpocząć w Strasburgu nową debatę. Pretekst jak znalazł. Sami chcieli, sami zaprosili, a teraz sami się wykręcają. Oczywiście jeśli Komisja Wenecka wyda w miarę pozytywną opinię o zmianach prawnych przeprowadzonych ostatnio w stosunku do TK, to wtedy rząd zgarnia całą pulę i ma zagwarantowany święty spokój. Jednak szansa na takie rozwiązanie sprawy jest minimalna. Komisja Wenecka jak reszta unijnych instytucji w takiej sytuacji kierować się będzie raczej jakimś zgniłym kompromisem i postawi Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. Dla takiego werdyktu nie warto było ryzykować. Zresztą już słychać pierwsze zapowiedzi, które mają powoli przygotować naród na „salomonowe” rozwiązanie - Komisja nie jest wyrocznią, ale jesteśmy gotowi do dialogu zarówno z Komisją Wenecką, jak i z Komisją Europejską – stwierdził dziś sam Jarosław Gowin.

Po drugie należało sobie zadać pytanie czy nie lepiej było zostawić opozycji zaproszenie komisji Weneckiej do kraju? Bo to, że by tak, zrobiła nie mam najmniejszych wątpliwości. Tylko wtedy wina spadłaby na nich. Najpierw kablowali do PE teraz do KW. Przecież treścią życia PO i N jest donosicielstwo do obcych dworów i jak amen w pacierzu poprosiliby także chłopców z Wenecji o przyjrzenie się łamaniu demokracji we własnym kraju. A wtedy kolejny raz okazałoby się, że spisek międzynarodowych sił liberalno-lewicowych podobnie jak wcześniej niszczył rząd Victora Orbana na Węgrzech, tak teraz wziął się za nasz rząd. Ten argument w przyszłym dyskursie o opinii Komisji Weneckiej Prawo i Sprawiedliwość samo sobie wytrąciło z ręki. A jak tak już narzekam na Ministerstwo Spraw Zagranicznych, to mam prośbę do szefa resortu.

Zostawcie te noty, którymi chcecie reagować na karnawałowe występy Niemców w spokoju. Odwracając słowa min. Witolda Waszczykowskiego - W sposób dyplomatyczny będziemy zwracać uwagę i pytać naszych partnerów w Niemczech, czemu służą takie wybryki, doradzałbym lepiej powiedzieć, by - W sposób dyplomatyczny nie zwracać uwagi i nie pytać naszych partnerów w Niemczech, czemu służą takie wybryki. Panie Ministrze! „Ich kann singen, ich kann tanzen aber nicht mit den Zasranzen” – mawiało się w dawnych dobrych czasach (przed wojną) w takich sytuacjach (mogę śpiewać mogę tańczyć, ale nie z zasrańcami).


Zachęcamy do kupna najnowszego numeru „wSieci” w wersji elektronicznej!

E - wydanie tygodnika - to wygodna forma czytania bez wychodzenia z domu, na monitorze własnego komputera. Dostępne są zarówno wydania aktualne jak i archiwalne.

Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html. Zapraszamy do czytania!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.