Komisja Wenecka grasuje po Warszawie. Biurokraci wybrani w zakulisowych podchodach mają ferować wyroki na temat demokracji

Fot. PAP/Jacek Turczyk
Fot. PAP/Jacek Turczyk

Opozycja nie potrafi przekonać obywateli, że PiS łamie konstytucję, więc zwraca się do Unii Europejskiej, której konstytucja zwana Traktatem Lizbońskim jest najbardziej mętnym dokumentem tego rodzaju w całym cywilizowanym świecie. Tak więc brukselscy biurokraci, którzy na co dzień łamią sobie głowy, czy marchewkę należy zaliczyć do owoców, mają teraz rozsądzić praworządność w Polsce.

Komisja Wenecka, która dzisiaj grasuje po Warszawie zasłynęła między innymi orzeczeniem w sprawie Węgier, które było jakby żywcem wyjęte z Gogola. Mianowicie, kiedy Węgrzy odparli zarzut łamania konstytucji, wskazując na identyczne rozwiązanie w Austrii, wówczas weneckie stróże prawa stwierdziły, że starej demokracji takie rzeczy nie szkodzą. Znamienne, zwłaszcza w kontekście nazistowskiej przeszłości Austrii, która w demokratyczne buty wskoczyła prosto z esesmańskich oficerek.

Inna rzecz, że Platforma twierdzi, że wywindowała Polskę na niebotyczną pozycję w UE, byliśmy zieloną wyspą w Europie, demokracja ponoć była silna jak nigdy dotąd, a z drugiej strony prezes TK na zamówienie PO pisze niekonstytucyjną ustawę, żeby przeszmuglować ludzi Platformy do Trybunału. Ciekawe, czy Komisja Wenecka zbada rzetelnie ten aspekt konstytucyjności naszego państwa?

Nie można jednak zbyt wiele wymagać od instytucji, która jest organem doradczym Rady Europy, na czele której stoi norweski lewak Jagland. Zasłynął jako przewodniczący Komitetu Noblowskiego, kiedy to przyznał pokojowego Nobla prezydentowi Obamie, który dopiero co objął urząd. Jagland uzasadnił swoją decyzję, że z powodu objęcia prezydentury przez Obamę zmienił się „klimat międzynarodowy”. Było to tak surrealistyczne tłumaczenie, że nawet lewacy byli zażenowani, zwłaszcza, że amerykański prezydent po otrzymaniu pokojowej nagrody natychmiast wysłał 30 tys. żołnierzy na wojnę do Afganistanu.

Można więc podejrzewać, że prawników do Komisji Weneckiej Jagland dobrał na swoją modłę i format, a ten jest wąziutki jak czółko kretyna. Na szczęście opinia tej komisji nie jest obowiązująca, o czym skrupulatnie milczą media gorszego sortu, gdyż to psuje im narrację, że rząd musi posłuchać komisji, gdyż w innym przypadku nie spełni standardów demokracji.

Tymczasem demokracja w Unii jest taka, że instytucja wybieralna, jaką jest Parlament Europejski stanowi jedynie fasadę, nie ma żadnej władzy. Władzę mają urzędnicy mianowani w wyniku zakulisowych podchodów i targów. W Unii rządzą Niemcy i Francuzi, którzy sprowadzili na Europę największy kryzys od czasów II Wojny Światowej – najazd islamistów. Na posyłki tych państw jest figurant Juncker, szef Komisji Europejskiej, który sprawia wrażenie, jakby nie wytrzeźwiał od czasu imprezy z okazji objęcia tego stanowiska. Do pomocy ma szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, którego zadanie sprowadza się do czytania po angielsku złotych myśli Angeli Merkel.

W kontekście tych prominentnych urzędników Unii warto pamiętać, jakie standardy oni wprowadzili we własnych krajach. Za Donalda Tuska Polska wysforowała się na czoło Europy w inwigilacji obywateli – ponad dwa miliony bilingów telefonicznych rocznie potrzebowały służby specjalne, zaś o informację publiczną trzeba było z premierem Tuskiem i prezydentem Komorowskim walczyć w sądach. Juncker z kolei jako premier Luksemburga zrobił ze swojego państwa raj podatkowy, pralnię brudnych pieniędzy dla grubego biznesu.

I właśnie tacy ludzie oraz ich protegowani chcą ferować wyroki o demokracji obywatelskiej. To trochę tak, jakby Gazeta Wyborcza pouczała inne media o konieczności pluralizmu politycznego w redakcjach. Czyli groteska.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.