Makaron z papieru „al dęty”. "Stary, komunistyczny oldschool zawsze w modzie. To co kompromitujące się spali, drażliwe zaleje woda, reszta do niszczarki"

Fot. Freeimages/PAP
Fot. Freeimages/PAP

Mieliśmy służby specjalnej troski i samych showmanów na ministerialnych fotelach, istny taniec z miernotami. Murzyńskość w kraju istniejącym teoretycznie, w którym główny prestidigitator rządu POśmiewiska narodowego, zostawiając kupę kamieni, emigrował, gdzie lepiej.

Co miał na myśli niepełnosprytny Tomasz Siemoniak, który nawet bał się porażki z Grzegorzem Schetyną wycofując się z kandydowania na szefa Platformy, piszący na Twitterze o „show”? Czy działania nowego Ministerstwa Obrony Narodowej, które, po sześciu latach niemocy i kłamstw, chce wreszcie rzetelnego wyjaśnienia największej tragedii w historii powojennej Polski? A może samą tragedię, której obowiązująca wersja przyszła od Putina i Anodiny, że „wsie pagibli”, bo piloci nie znali rosyjskiego, a generał Błasik był pijany? Czy dążenie do wyjaśnienie śmierci elity państwowej i narodowej, prezydenta z małżonką, prezydenta Rzeczypospolitej na uchodźstwie, szefów wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych, ministrów i dostojników odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Państwa, to dla niego show nastawiony na polityczny efekt? Czy może zabrał głos dlatego, bo to za jego szefowania resortem zniszczono dokumenty dotyczące katastrofy smoleńskiej, ponad 400 kart informacji i meldunków, które zostały dostarczone do sztabu generalnego Wojska Polskiego 10 kwietnia 2010 roku? Popełniono jednak błąd w sztuce, bo nie zniszczono samego protokołu zniszczenia niejawnych dokumentów-„Dziennika Działania Dyżurnych Służb Operacyjnych”, z którego wynika, że utylizacja ostatecznie nastąpiła 27 lutego 2012 roku „poprzez rozdrobnienie mechaniczne w niszczarkach przemysłowych” w  Centralnym Punkcie Niszczenia Dokumentów. Autentyczność protokołu, który jest niepodpisany, dlatego odpowiedzialność spada na osobę nadzorującą pracą urzędu, a więc ówczesnego szefa MON, potwierdził Bartłomiej Misiewicz, obecny rzecznik resortu.

„What the fuck”, jak miał powiedzieć do ministra Siemoniaka goszczący w Polsce admirał McRaven dodając, że nie po to Amerykanie inwestują miliony dolarów w wyszkolenie naszych „specjalsów”, żeby jeden idiota swoimi „reformami” to niszczył. Nie wiedział tylko amerykański wojskowy, że za rządów Platformy to norma, a minister Siemoniak nie różni się specjalnie od innych ministrów, kolegów z partii i koalicji, którzy kiedyś, uważani za asy w talii Tuska, dzisiaj nadają się jedynie do agencji kosmicznej, takie kosmiczne show zrobili. I nie chodzi tylko o E. Bieńkowską, ale też o B. Sienkiewicza, którego zjadła głupota i pycha, lobbystę Krzysztofa Kwiatkowskiego czy Radzia Sikorskiego, lorda dyplomacji i właściciela licencjatu z Pembroke College w Oksfordzie, najmniej dyplomatycznego spośród dyplomatów, zbyt pewnego siebie, który prowadził politykę zagraniczną według własnego widzimisię. I nawet nie wiedział, że nowe dowody osobiste są niepalne.

12
następna strona »

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.