O trędowatych pajacach z Platformy, którym nawet sznurki nie są potrzebne. Nie ma szans na koalicję PONOWOCZESNA

fot.Fratria/PAP/Marcin Obara
fot.Fratria/PAP/Marcin Obara

W mediach gorszego sortu trwają smętne dywagacje, iż nie ma szans na zjednoczenie opozycji (czytaj: na obalenie rządu PiS). KOD się sypie, Petru stacza, a Platforma się zatacza od -500 do 500+.

Jeszcze posłanka Gasiuk-Pihowicz coś tam bąka o wspólnym kandydacie na prezydenta, ale drugim półgębkiem mamrocze, że:

PO to partia Napieralskiego i Kamińskiego, a nie Trzaskowskiego i Muchy.

Tak jakby to była jakaś różnica. Wygląda, że koalicja PONOWOCZESNA raczej nie powstanie.

Sam Petru przestał wierzyć w sondaże, a zaczął głosić, że opłacani hejterzy spowodowali spadek jego notowań. Od upojenia sondażami gładko przeszedł do niewiary w sondaże. Można zatem powiedzieć, że szef Nowoczesnej już oficjalnie spadł do poziomu przeciętnego komedianta z politycznej sceny. Jeden IBRIS ratuje pozycję Nowoczesnej jak może, ale inne sondażownie nie dopisały, więc Petru wziął kurs na spiski, zmowy i knowania.

Schetyna z kolei wytrwale antyszambruje w brukselskich gabinetach, lecz musi zachowywać czujność, żeby nie przesadzić z tym kablowaniem na Polskę, bo Polakom nie bardzo to się podoba. A wybory do Sejmu będą niestety w Polsce, a nie w Belgii. Z drugiej strony jest śmiech na sali z nagłej wolty partii obywatelskiej, która przeszła od biadań nad załamaniem budżetu z powodu 500+ do mocnego przebicia oferty PiS, więc teraz o budżecie w wystąpieniach ludzi PO cicho sza. Ktoś skomentował sytuację PO po tym numerze: „Platforma to pajace, nawet sznurki nie są potrzebne”.

Jeszcze większy rechot się rozległ, gdy Schetyna oznajmił buńczucznie na Twitterze, że PO bierze na siebie obowiązek reprezentowania Polaków w europarlamencie. Co prawda świeżo upieczony szef PO natychmiast niemal puknął się w głowę i wpis usunął, ale poczucie, że Schetyna jest pajacem w narodzie się ugruntowało.

Platforma jest jak trąd, Polacy jej nie wierzą

—całkiem przytomnie skomentował jeden z przybocznych Petru.

Sypie się i kruszy KOD, który miał być wielką nadzieją białych. Pomijam tu surrealistyczną sytuację w postaci alimenciarza na czele ruchu obrony praworządności, bo to jest poza wszelką oceną i krytyką. Zaczyna jednak KOD także popadać w groteskę z innych powodów. Być może dlatego, że wytoczyli armaty przeciwko wróblom na dachu. Ryk oburzenia na rzekome łamanie konstytucji, upartyjnianie mediów publicznych i cenzurę był absurdalnie przedwczesny i nieadekwatny do sytuacji. Każdy widzi, że nie ma cenzury w mediach; konstytucję - jeśli już – to łamano z równą ochotą po obu stronach, a media publiczne jak były partyjne tak i są, z tym, że PiS może jeszcze coś zmienić, natomiast PO miała na zmianę osiem lat i palcem w bucie nie kiwnęła.

Coraz bardziej zatem staje się widoczne, że „obrońcom demokracji” nie chodzi o żadną wolność słowa, lecz o wolność do koryt i żłobów, czyli o pieniądze. Ci stracili dochody z reklam, inni dotacje, jeszcze inni stanowiska, tamci tłuste procenty. Wśród serdecznych przyjaciół skarbu państwa zapanowało przeświadczenie, że czeka ich przynajmniej siedem lat chudych, żaden KOD nie pomoże.

A tu jeszcze program 500+, który będąc praktycznie nieodwracalny, jeszcze bardziej zawęził pole manewru budżetowego różnych hochsztaplerów i cinkciarzy politycznych. Podkomisja smoleńska, sąd nad Arabskim, można by wyliczać. A przecież to dopiero początek dobrej zmiany. Drżyjcie, trędowaci pajace!

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.