Do Grzegorza Schetyny: Nie sądziłam, że zaszedł pan tak daleko w uwielbieniu dla władzy. Pan jej pożąda za każdą cenę

 fot. PAP/Marcin Obara
fot. PAP/Marcin Obara

Fałsz narzucany polskiej dyskusji publicznej przez polityków i komentatorów przeciwnych władzy PiS polega na jednostronności patrzenia na rzeczywistość.

Nawet kiedy dyskusja toczona jest pod hasłem przyszłości, jak w czasopiśmie Polityka, gdzie pod hasłem „Co po Kaczyńskim?” przyszłość nie jest prognozowana. Jest od razu komentowana. Służy temu prosty chwyt narzucania diagnozy jednostronnie uznanej za słuszną, z którą z wiadomych powodów się nie dyskutuje. Dlaczego nie? Ponieważ jak w przypadku celebrytów, którzy są znani po prostu dlatego, że są znani, tutaj także PiS jest zły, dlatego że my wszyscy - „mądrzy i zorientowani” - wiemy, że jest zły. Po co więc argumentacja, czy dowody? Wystarczy kolejna, niepodważalna opinia czy komentarz z powtarzanymi epitetami typu: dyktatura, terroryzm, rewolucja, antydemokratyzm. Czytając te opinie o PiS i polityce partii, a szczególnie o prezesie Jarosławie Kaczyńskim, zastanawiam się nad znaczeniem niepopularnych dzisiaj medialnie słów: patriotyzm i patriota. I myślę, że autor komentarza na temat prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w numerze 5. Polityki z tego roku, pan Grzegorz Schetyna to dobry przykład polskiego „celebryty patriotyzmu”.

Pan Grzegorz pisze:

Przepraszam za odrobinę patosu, ale dziś gramy w Polsce o coś najważniejszego – o wolność. Jeśli jej nie obronimy, wszystkie nasze rozważania mogą stać się czysto teoretyczne. I to na wiele lat.

Nie chcę zacząć od złośliwości, ale nie mogę się powstrzymać od uwagi, że o wolność się walczy, a gra o interesy. Ale zostawmy semantykę, choć ona często zdradza to, o czym ktoś myśli, a czego nie chce powiedzieć. Dalej pan Grzegorz pisze, że trzeba wolności bronić i to jest jego ważniejsze stwierdzenie. Skoro trzeba bronić w Polsce wolności, to spytałam sama siebie: przed kim i przed czym? Odpowiedź na podstawie tekstu pana Grzegorza jest prosta do udzielenia: przede mną - posłanką PiS, przed moją partią PiS i przed przywódcą PiS Jarosławem Kaczyńskim, ale przede wszystkim przed wyborcami PiS. Wyborcami, którzy są nieświadomi, że wykreowali dyktaturę i dyktatora. Co prawda nie ma jeszcze dowodów na dyktaturę PiS, ale w celebryckim sposobie dyskusji to nie ma znaczenia, bowiem wystarczy mieć świadomość wybranej możliwości, by mieć prawo uważać ją za pewną. To, która z  możliwych dzisiaj do wyliczenia wersji rządów PiS w najbliższych latach i dlaczego akurat taka wystąpi w rzeczywistości, jest poza zasięgiem pana wypowiedzi, panie Grzegorzu, pan już wie. Podobnie jak pani profesor Jadwiga Staniszkis, co zauważyłam z widoczną przykrością człowieka odkrywającego „drugi koniec kija” dotychczasowego autorytetu. Pani profesor poradziła sobie z  rządami PiS, nieprzystającymi do żądanej przez siebie diagnozy, wymyślając określenie „infantylny autorytaryzm” czyli określenie przypadku zahamowanego w rozwoju na nietypowym dla dorosłego osobnika dziecięcym poziomie.

Znów nie powstrzymuję się od złośliwości i powiem, że to dość infantylne tłumaczenie polityki PiS. Dlatego pani Profesor, że powstało z interpretacji, a nie z dowodów. Jeśli przywoła Pani w tym miejscu sprawę Trybunału Konstytucyjnego, odsyłam do mojej polemiki na ten temat na łamach wPolityce z panem profesorem Normanem Daviesem, o ile oczywiście nie jest pani ponad rozmowy z pospolitymi posłami.

Wracając do pana Grzegorza Schetyny, na początku zastrzega się on, że  przyjmowanie czegoś za pewne i oczywiste to dowód naiwności i pychy, po czym cały tekst odnosi się do nieudowodnionej, a przyjętej w artykule pewności, że PiS dąży do dyktatury. Za pewne i niepodważalne w dyskusji uznaje także: …że po 26 latach polskiej wolności, udanej budowie stabilnego systemu demokratycznego i państwa prawa z niezłymi instytucjami przedstawianymi innym za wzór, ktoś zamiast je ulepszać i wzmacniać, świadomie podniesie na nie rękę czy wręcz będzie próbował je burzyć.

Zarzuca się nam (PiS), że nadużywamy argumentu legitymizacji władzy z wyboru, bo wybór upoważnia nas, by rządzić, ale nie według własnych racji (szkoda, że nie możemy już powiedzieć tego Ronaldowi Reaganowi i Margaret Thatcher, dobrze byłoby usłyszeć opinie wielkich reformatorów). Nie mogę przyjąć tej argumentacji. Z prostej przyczyny - bo taka argumentacja jest nieprawdziwa. Dostaliśmy demokratyczną legitymację do sprawowania władzy, co oznacza nasze decyzje przez cztery lata i ich ocenę w kolejnych wyborach. Mylenie reform państwa z woli wyborców i nazywanie reform – rewolucją, znów z niepotwierdzonym niczym zarzutem, cytuję:… tak jak bolszewicy chcieli stworzyć nowego człowieka i nowe społeczeństwo, w konsekwencji przypisywanie nam chęci stworzenia nowego państwa PiS z powszechnym upolitycznieniem życia, jest kolejnym fałszem podpisanego przez pana tekstu.

Zakładam, że pan, z wykształcenia historyk, wie, że bolszewizm oznaczał w praktyce krwawy i okrutny terror, dlatego porównywanie rządów PiS w dzisiejszej Polsce do rządów bolszewików oznacza dla mnie jedno: dał pan tekst do napisania niewłaściwej osobie i jeszcze był na tyle leniwy, że go nie przeczytał.

I dalej również bez zmian. Pan Grzegorz twierdzi, że: … upolitycznione państwo może nam wchodzić z butami w każdą dziedzinę życia; od inwigilacji Internetu, poprzez narzucanie norm obyczajowych, po etykietowanie obywateli, dzielenie ich na  lepszych i gorszych, jak czyniły to niegdyś reżimy totalitarne.

Kolejna kompromitacja, skoro jeszcze niedawno nie totalitarne reżimy, ale w rzeczywistości pan firmował wspólnie ze swoją ukochaną partią takie wydarzenia jak: inwigilację Internetu, zatrzymaną przez masowe protesty (podpisana przez PO umowa ACTA), narzucanie przez instytucje państwowe polskim rodzicom i opłacane z ich podatków ćwiczenia praktyczne z kultury gender w wybranych przedszkolach (Ministerstwo Edukacji), etykietowanie obywateli przez nazywanie „sektą oszołomów” zwolenników brania pod uwagę możliwości zamachu, jako przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu 10 kwietnia 2010 roku. A dzisiaj pan pisze, że boi się takiego upolitycznienia państwa! Pan nie chce dalej zauważyć dlaczego przegraliście prezydenckie i parlamentarne wybory. Dlatego właśnie, że Polacy zobaczyli jak daleko są wasze słowa od czynów. Biada pan, że taśmy z podsłuchów was dobiły, ale nawet nie zająknie się nad treścią nagranych rozmów! I 

Pan twierdzi, że unika w życiu przejawów pychy? Pan okłamuje sam siebie. A to w przypadku tak znaczącego polityka sprawa nie tylko jego. Polaków także, ponieważ staje się pan dla Polaków niebezpieczny. Posiadając umiejętność okłamywania samego siebie, jakże łatwo przekona pan również samego siebie, że jest polskim patriotą, kiedy równocześnie będzie pan mówił, że drogą do odebrania władzy PiS jest ulica i interwencje unijnych instytucji, inspirowanych insynuacjami pana i pańskiej partii. Zaczynam panu współczuć, nie sądziłam rozpoczynając czytanie pana tekstu, że zaszedł pan tak daleko w uwielbieniu dla władzy. Pan jej pożąda za każdą cenę. Pewnie dlatego podobny brak zasad przypisuje pan tak łatwo innym.

I ostatni już cytat z pana słów w papierowej Polityce: Najbardziej dobitnym przykładem upolitycznienia państwa, oprócz ataku na Trybunał Konstytucyjny i niezależność mediów publicznych, jest dziś próba ponownego połączenia funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości.

Szanowny panie Grzegorzu, jeszcze raz, choć pewnie nie ostatni, przychodzi mi nie zgadzać się z panem. Otóż twierdzę, jak większość Polaków i tu proszę nie łapać mnie za słowo, a poczytać badania jaką Polacy mają opinię o wymiarze sprawiedliwości. Złą proszę pana. Uważają prokuraturę i sądy za niezawisłe od sprawiedliwości. Lekarstwem na błędy okrągłostołowych ustaleń w sprawie sądów może być tylko jedno: ustanowienie obywatelskiej odpowiedzialności za skład tego środowiska. Jeśli za wybór sędziów będziemy odpowiadali my, Polacy, tak jak za wybór prezydenta i parlamentarzystów, wówczas przywrócona zostanie kontrola nad sądami, sędziami i politykami. Jeśli polityk będzie nadzorował prokuraturę, tak jak policję, odpowiedzialność za działalność tych instytucji spadnie na rządzących. W podanym przez pana przypadku czynionego zła odpowiedzialność za działalność policji i prokuratury spada na rząd PiS. I my się przed odpowiedzialnością nie uchylamy. I to też demokratycznie uzasadnione.

A co do opisywanych przez pana intencji PiS oraz prezesa Jarosława Kaczyńskiego i lęku, że będzie za późno, że trzeba już PiS odsunąć od władzy, zanim uniemożliwi to odsunięcie, zmieniając ordynację i zawłaszczając państwo, myślę, że znów pan kłamie, co do powodów lęku, ale że strach jest autentyczny. Wynika z tego, że PiS może odnieść sukces i zdobyć trwałe poparcie Polaków w wyniku realizowania polityki, w której ludzie poczują się podmiotem. I to pana boli, jak przypuszczam, ale przyznaję, dowodów nie mam. A pan jest zbyt zaabsorbowany światem polityki, by zobaczyć, że istnieje jeszcze ten inny, codzienny świat Polaków i Polski. I że dostrzeganie potrzeb tego codziennego polskiego świata to prawdziwy patriotyzm. Tak, wiem, muszę kończyć, bo zupełnie nie wie pan o czym piszę. Szkoda… Ach, jeszcze jedno. Normalność w demokracji polega także na tym, że przeciwnicy polityczni ustalają listę spraw wyłączonych z politycznej walki. Dla dobra ogółu. Czy przy wszystkich różniących nas poglądach i twierdzeniach możemy też tak zrobić? Ja jestem na to gotowa, a pan?

Beata Mateusiak-Pielucha Poseł na Sejm RP Pełnomocnik PiS – okręg Łódź

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.