Kukiz'15 największym pozytywnym zaskoczeniem tej kadencji. Nowy ruch polityczny zyskał sobie szacunek rządzących i pozaparlamentarnej opozycji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

Przyznaję się bez bicia – pomyliłem się. Sądziłem, że inicjatywa polityczna Pawła Kukiza będzie powtórką z rozrywki, jaką zafundował nam swego czasu Janusz Palikot. Jest zupełnie inaczej. Ugrupowanie charyzmatycznego muzyka to dobry przykład konstruktywnej opozycji.

Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że Kukiz odniesie spektakularną porażkę zaraz po swoim wielkim triumfie w wyborach prezydenckich, kiedy to uzyskał ok. 20 proc. poparcia zajmując trzecie miejsce w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego.

Jego środowisko zaczął trawić poważny konflikt personalny, po kolei odchodzili kluczowi działacze, również ci, którzy mogli czuć się współtwórcami udanej kampanii prezydenckiej. Do tego pojawiły się zarzuty o rozbijanie środowisk prawicowych, czego owocem było opuszczenie struktur Ruchu Narodowego przez wyróżniającego się na tle pozostałych działaczy Mariana Kowalskiego. Niektóre sondaże nie dawały nawet ruchowi Kukiz‘15 nadziei na przekroczenie 5-procentowego progu. Stało się inaczej, ale zaraz po pojawieniu się kukizowców na Wiejskiej każdy wątpił w zachowanie spoistości klubu parlamentarnego. Wielu – w tym niżej podpisany – wróżyło wykrojenie się kolejnych puf i kanap w imię „mojszej” i „najmojszej” racji, świętej racji. Tak również się nie stało.

Kukizowi udało się natomiast wyeksponować zupełnie nowe, ciekawe twarze. Wystarczy wspomnieć choćby Annę Marię Siarkowską, Piotra Apela, Stanisława Tyszkę czy Jakuba Kuleszę. Ta sztuka zupełnie nie wyszła Ryszardowi Petru, który oprócz eksponowania własnej facjaty, wypycha do wszelkich programów publicystycznych Kamilę „Nie wiem, ile wynosi kwota wolna od podatku” Gasiuk-Pihowicz. Jako opozycja parlamentarna, otoczenie rockmana potrafi działać konstruktywnie, prowadzić merytoryczną dyskusję i zgłaszać rozsądne postulaty bez niepotrzebnej politycznej zadymy. Nie słyszymy histerii wokół Trybunału Konstytucyjnego, mediów publicznych czy wyrażania obaw co do mitycznego „postrzegania Polski na arenie międzynarodowej”. Znacznie chętniej kukizowcy wypowiadają się na temat spraw gospodarczych czy sytuacji Polaków na Wschodzie - i tu często nie ukrywają swojego krytycyzmu wobec obecnej władzy. Grają w otwarte karty.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych