Prof. Nalaskowski do obrońców „wolności słowa”: „Zapytam dosadnie: a czego ci, cymbale, nie wolno powiedzieć?”

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Czy tak wyglądają restrykcje wobec inaczej myślących? Wszak te same prawa mają cykliści blokujący arterie miast, sodomici otuleni parami w tęczowe flagi i każdy, kto chce się zaprezentować ulicznie. Gdzie jest to ograniczenie demokracji, to niszczenie praw?

— pyta prof. Nalaskowski, zastanawiając się, z jakiego powodu „obrońcy demokracji czują się zagrożeni” i o jaką „zagrożoną wolność słowa” mają na myśli.

Zapytam dosadnie: a czego ci, cymbale, nie wolno powiedzieć? Już nawet kiepsko „pipaniem” zagłuszającym wulgaryzmy. Dziennikarz poczytnego jeszcze pisma nawołuje do… buntu w wojsku. Wolność słowa, wolność nieograniczona nawet kaftanem bezpieczeństwa. Wedle wszelkich słowników to dywersyjny sabotaż, ale u nas wciąż wolność słowa. Po prostu wolno namawiać żołnierzy, aby odmawiali wykonywania rozkazów i strzelali do swoich. Czyż to nie apogeum słownej wolności? A profesor etyki zachęcający do kazirodztwa? Był jakiś wyrok, jakieś konsekwencje? Tak naprawdę żadnych. Ot, wolność słowa. A Pieczyński wylewający kubeł pomyj na Kościół w roku jego jubileuszu — czyż nie syci się do upojenia wolnością wypowiedzi?

— pisze Nalaskowski, wskazując że manifestacje KOD są najlepszym przykładem pokazującym jak na dłoni, że ci, którzy najgłośniej krzyczą o zamachu na wolność słowa, najbardziej brutalnie obrażają najwyższe władze.

Cały tekst prof. Aleksanra Nalaskowskiego w najnowszym numerze tygodnika „wSieci”, w sprzedaży od 1 lutego br., także w formie e-wydania.

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.