Zarzut paserstwa dla kelnera z Pałacu Prezydenckiego nie zamyka sprawy ukradzionej „Gęsiarki”

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Nadal nie wiadomo, kto zdjął obraz ze ściany. A fakty, które prokuratura ustaliła w czasie trwającego kilka miesięcy dochodzenia, można było poznać w kilka dni.

Jarosław G., który w 2015 roku pracował jako kelner w Pałacu Prezydenckim, twierdzi, że dziewiętnastowieczny obraz „Gęsiarka ”, namalowany przez Romana Kochanowskiego, kupił wiosną ubiegłego roku za 100 złotych pod warszawską Halą Mirowską. Wersji tej trzyma się konsekwentnie, więc prokuratura — z oczywistych względów sceptyczna — nie może mu na razie udowodnić, że było inaczej.

Łatwo za to prześledzić, co później działo się z obrazem — trafił do lombardu, gdzie kupił go pan C., handlarz dzieł sztuki ze Śląska. Wstawił go następnie do domu aukcyjnego „Rempex ”. „Gęsiarkę ” kupił tam znany warszawski kolekcjoner, który zwrócił obraz, gdy o sprawie kradzieży z Pałacu Prezydenckiego stało się głośno.

A teraz proszę odpowiedzieć sobie na pytanie, ile czasu potrzeba, by ustalić te fakty? Według mnie najwyżej kilkanaście godzin. Wystarczyło sprawdzić w „Rempexie ”, kim była osoba, która oddała „Gęsiarkę” na aukcję. Jej dane były przecież spisane, Następnie należało spytać tę osobę — czyli pana C. — skąd miała obraz. A potem zajrzeć do lombardu i w dokumentach odszukać, kto tam obraz sprzedał.

Dochodzenie w sprawie „Gęsiarki ” toczy się od początku października i powiedzieć, że jest niemrawe, to stanowczo za mało . Minęło sporo czasu, zanim prokuratura podała, że „Gęsiarka ” wstawiona do „Rempexu ” to właśnie ten obraz, który został ukradziony wiosną 2015 roku z Pałacu Prezydenckiego. I znów proszę odpowiedzieć sobie na pytanie, ile czasu trzeba by ustalić ten fakt? Według mnie — a raczej historyków sztuki, z którymi rozmawiałam — mniej więcej piętnaście minut. Jest zwrócony przez kolekcjonera obraz i jest jego dokumentacja, dostarczona przez Pałac Prezydencki. W dokumentacji znajduje się zdjęcie obrazu i jego opis, zawierający pewne charakterystyczne detale, jak choćby przedwojenną nalepkę z antykwariatu z numerem katalogowym. Na odwrocie „Gęsiarki ” widnieje też ślad po wywabionej pieczątce z Pałacu Prezydenckiego.

Przyznam, że dziwi mnie bezrefleksyjność dziennikarzy, którzy w styczniu triumfalnie poinformowali, że prokuratura ustaliła już , iż w grę wchodzi ten sam obraz. Należało raczej się spytać, dlaczego to tak długo trwało. Przez dwa miesiące telefonowałam do Prokuratury Okręgowej w Warszawie i otrzymywałam niezmienną odpowiedź, że prokuratura „zamierza powołać biegłego”, który potwierdzi, że chodzi właśnie o ukradzioną z Pałacu Prezydenckiego „Gęsiarkę ”. Słyszałam też, że są prowadzone „różne działania wyjaśniające ”.

Jak widać, skutek ich jest mizerny, a prowadzący sprawę prokurator Tomasz Dems nie kryje już, że nikłe są szanse, by zgromadzić materiał dowodowy, który pozwoliłby postawić przez sądem tezę, kto ukradł „Gęsiarkę ”. Już na samym początku dochodzenia napisałam na tym portalu, że zapewne oficjalnie się okaże, że obraz ukradły sprzątaczki. Niewiele się pomyliłam. Zresztą sporo osób, które znają sprawę, sugerowało, że winą obarczy się personel. To była od początku linia lansowana przez urzędników kancelarii prezydenta Komorowskiego.

Nie chcę powiedzieć, że przeprowadziłam dziennikarskie śledztwo — to zbyt duże słowo, choć od czasów tzw. dziennikarskiego śledztwa „GW ” w sprawie afery Rywina, zdecydowanie się zdewaluowało.

Ustaliłam jednak, że do pokoju asystentów szefa kancelarii prezydenta Komorowskiego mogło wchodzić bardzo niewiele osób. Kelner do nich nie należał, a sprzątaczki mogły tam wejść jedynie razem z funkcjonariuszem BOR—u.

Nie ulega wątpliwości, że kelner może być tzw. „słupem”, poprzez którego finalizowano transakcję. Złodziej działał w całkowitym poczuciu bezkarności — kradzieży obrazu poprzednia ekipa nie zgłosiła i zapewne tego się właśnie spodziewał. Wiedział, co ma ukraść — nie ukradł dzieła sztuki wypożyczonego przez Pałac Prezydencki z Muzeum Narodowego, bo muzeum by kradzież z pewnością zgłosiło. Ukradł obraz z kolekcji własnej pałacu. Także dwa inne dzieła sztuki, ukradzione z Pałacu Prezydenckiego należały do zbiorów własnych, tak jakby złodziej miał dostęp do ewidencji i wiedział, na co może sobie pozwolić.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.