Projekt 500+ jeszcze przed wejściem w życie spowodował skokowy przyrost ekspertów od demografii w Polsce

fot. PAP/Marcin Obara/Fratria
fot. PAP/Marcin Obara/Fratria

Chyba nikt się nie spodziewał, że mamy w Polsce tylu znakomitych specjalistów od demografii. Szczególnie wielu znawców problematyki urodzeń ujawniło się wśród dziennikarzy. Talenty demograficzne obrodziły również w polityce - Ryszard Petru wypowiada się o sposobach regulowania przyrostu naturalnego z równym znawstwem, co na temat kredytów frankowych.

Redaktor Łukasz Warzecha analizuje szanse programu 500+, jakby nic innego w życiu nie robił, tylko patrzeć jak zostanie członkiem honorowym Polskiego Towarzystwa Demograficznego, o ile takowe istnieje. A zresztą, jeśli nie istnieje, to trzeba założyć, bo chętnych są legiony. Mają Amerykanie swoją Dolinę Krzemową, za to w dolinie Wisły powstanie zagłębie nauk demograficznych i dziedzin pokrewnych.

Debata na temat katastrofy demograficznej w Polsce trwała od dziesiątków lat z różnym nasileniem, ale dopiero najprostsze możliwe rozwiązanie, które zaproponował rząd PiS wywołało burzę mózgów. Tak to jest, że czasami najbardziej skomplikowane problemy mają banalne rozwiązania. Jednak znakomita większość świeżo upieczonych specjalistów od demografii krytykuje projekt PiS. Okazuje się, że łatwiej jest analizować i wyszukiwać wady prostego pomysłu niż nań wpaść.

Generalnie specjaliści kręcą nosami, że to jest za proste, za prymitywne, żeby mogło przynieść pożądane rezultaty. No, bo jak można powierzyć przyszłość narodu ludziom niefrasobliwym do tego stopnia, że za głupie pięćset złotych gotowi są zafundować sobie kolejne dziecko? – zdają się pytać domorośli spece od demografii. Niestety, samozwańczy specjaliści , którzy nie są przecież idiotami pracującymi za sześć tysięcy, oderwali się od codzienności i nie doceniają siły nabywczej pięciuset złotych.

A szkoda, bo przecież nie tak dawno prężni biznesmeni z Zachodu płacili w Polsce 500 złotych za miesiąc pracy kobiety w supermarkecie. Za ten ochłap plus zasiłek bezrobotnego ojca musiała wyżyć rodzina z dziećmi. Wtedy jakoś nie wybuchła żadna burza mózgów i specjaliści nauk społecznych nie prowadzili żmudnych analiz, jak to jest możliwe. Aż dziw bierze, że taki fenomen nie wzbudził dyskusji w mediach.Wtedy przechodzono nad tym haniebnym procederem do porządku dziennego, bredząc w stylu: wicie rozumicie, rynek pracodawcy, pracownicy niewykwalifikowani, PKB za niskie, koszty pracy za wysokie, związki roszczeniowe i tym podobne bzdury wciskano Polakom.

Program 500+ jest pierwszy w dziejach III RP, który coś daje ludziom, od których zależy biologiczne przetrwanie narodu, czyli przyszłość Polski, a nie najsilniejszym grupom nacisku: bankom, korporacjom, biznesmenom, kaście biurokratycznej, klasie politycznej, itd. Jednocześnie dając ludziom, projekt ten znakomicie zawęża na przyszłość możliwość dojenia budżetu przez te grupy – jest bowiem praktycznie nieodwracalny. To pole manewru „przyjaciół budżetu państwa” zostanie drastycznie ograniczone. Chyba nikt nie wyobraża sobie rządu, który przyjdzie i powie ludziom, że zabiera im te pięćset złotych na dziecko, bo państwo trzeba naprawić, finanse zreformować, coś tam, coś tam. Taki numer już nie przejdzie, stąd ten ból egzystencjalny politycznej reprezentacji hochsztaplerów.

Drugim, chociaż być może ważniejszym powodem oporu przed 500+ jest wielkie prawdopodobieństwo, że ten projekt się powiedzie i doprowadzi do znaczącego zwiększenia przyrostu naturalnego w Polsce. I nie chodzi bynajmniej o to, że Ryszardowi Petru i Grzegorzowi Schetynie, , świeżo upieczonym specjalistom od demografii spędza sen z oczu ewentualny sukces PiS. Nie, chodzi właśnie o prostotę tego pomysłu – jeśli się powiedzie, to konkluzja społeczna (o ile można uznać, że społeczeństwo jako całość wyciąga wnioski) będzie druzgocząca dla przeciwników 500+. Po prostu zostaną odrzuceni i pogrzebani w społecznej niepamięci, jako tandeciarze, nieudacznicy albo zgoła zwyczajni oszuści.

A takich kwestii, demaskujących zaniechania klasy politycznej, a które teraz podjął PiS jest wiele. Oto Beata Szydło dzisiaj w Norwegii negocjuje gazociąg uwalniający nas od zależności od rosyjskich dostaw. Sąd uchylił decyzję o dzikiej prywatyzacji polskich kolei linowych. W amerykańskich mediach coraz głośniej o akceptacji wzmocnienia NATO w Europie Środkowo-Wschodniej. Niektórzy już się zaczynają domyślać w czym rzecz. Gazeta Wyborcza w osobie red. Wielowieyskiej, jeszcze nieśmiało, lecz wyraźnie ćwierka na Twitterze, że „Projekt 500+ może poprawić demografię”. Zatem dobra nasza, byle tylko obronić demografię przed specjalistami z ostatniego wysypu.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.