Prof. Legutko o antyrządowej histerii: "Dla wielu w Polsce walka z PiS jest ważniejsza niż prawda, rzetelność, przyzwoitość i publiczna moralność"

Fot. Jan Lorek
Fot. Jan Lorek

Europoseł PiS prof. Ryszard Legutko podkreśla w rozmowie z „Polską The Times”, że to nie Prawo i Sprawiedliwość było prowodyrem sporu, który od pewnego czasu trawi nasze życie publiczne.

To nie my bowiem posiadamy te wszystkie wuwuzele, za pomocą których tworzy się ten hałas. Robi go druga strona, nagłaśniając kolejne zdarzenia i tworząc kakofonię

— podkreśla deputowany do Parlamentu Europejskiego.

Już w języku jest zmiana. Platforma „uchwalała”, a PiS „przepycha” i „nakłada kontrolę”. W 2007 r. Platforma po przejęciu władzy, zaczęła proces czyszczenia mediów z wszystkich dziennikarzy niewygodnych. Wtedy tę gigantyczną czystkę określano kłamliwie jako akcję „odpolityczniania mediów”. Ale główne media nie stosowały wówczas określenia „nakładanie kontroli”. To zakłamanie języka politycznego w Polsce jest zdumiewające

— zauważa prof. Legutko.

Rozmówca „Polski The Times” przypomina, jaka sytuacja panowała w kraju pod rządami Platformy Obywatelskiej.

Platforma główne czystki - czystki, a nie „zmiany” - wprowadziła od razu po przejęciu władzy w 2007 r. Usuwano od razu i bezwzględnie. W latach 2005-2007 w mediach występowali dziennikarze i publicyści od lewej do prawej. Po zmianie władzy tę drugą stronę wycinano, a w końcu wszystkich - poza jednym - usunięto. Była to łobuzerka w najbardziej bezczelnym stylu

— podkreśla europoseł.

Ale ta łobuzerka najprawdopodobniej się podobała Unii Europejskiej, większości polskiej inteligencji oraz dużej części polskich dziennikarzy, bo nie tylko nie protestowano, lecz zacierano ręce. Więc teraz te ich moralistyczne pohukiwania jakoś nie robią na mnie wrażenia. Dzisiaj media publiczne znowu zaczynają mówić wieloma głosami. Warto na inne rzeczy, choćby na sprawę Trybunału Konstytucyjnego spojrzeć także z tej strony

— dodaje.

Prof. Ryszard Legutko odnosi się również do sytuacji w Trybunale Konstytucyjnym.

Uchwałami TK się nie zajmuje, co zresztą sam przyznał. A że sędziowie chodzą po mediach i opowiadają, że prezydent musi, to inna sprawa. To są ich polityczne pasje, którym dają publicznie upust. Należy skądinąd ubolewać nad tego typu zachowaniami, podobnie jak nad zachowaniami oficerów odmawiających podporządkowania się zwierzchnikom. To podobny rodzaj upadku moralności publicznej

— zauważa europarlamentarzysta.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych