Obecna agresja wynika ze strachu, że PiS rozwali układy Jaruzelskiego-Kriuczkowa i Sachsa-Liptona

Rys. A. Krauze
Rys. A. Krauze

Jak widać, historycznie i politycznie daje się to wszystko dość łatwo wytłumaczyć. Dlaczego tak trudno było niekoncesjonowanej polskiej prawicy dochodzić do władzy i ją sprawować? Na początku lat 90. i w Polsce, i poza jej granicami uznano, że jedyne prawomocne rządy to lewica, liberałowie, postsolidarnościowi pragmatycy i satelicka partia chłopska.Kto uznał? Ci w Polsce, którzy wyznaczyli kształt III RP jeszcze przed „okrągłym stołem”, czyli generałowie Jaruzelski i Kiszczak, a poza Polską szef KGB Władimir Kriuczkow oraz w mniejszym stopniu szef GRU Władien Michajłow.

Potem ten pierwotny plan był tylko korygowany, a jego główną nowością było korumpowanie (polityczne i dosłowne) i kooptowanie kolejnych kręgów postsolidarnościowych elit. Większość rządów i elit władzy Zachodu uznało, że w latach 1989-1990 w Polsce i dawnym bloku wschodnim dokonało się dostatecznie dużo, by już opłacało się bronić status quo. A rządy III RP wywodzące się z czterech wymienionych przeze mnie wcześniej grup Zachód uznał za wystarczająco „przekonane” i dość sprawnie kontrolowane, by status quo bronić. Postkomunistyczna lewica została przy tym całkiem sprawnie i sprytnie „przekręcona” i „przewerbowana” przez Amerykanów (skądinąd sama bardzo gorliwie chciała dać się „przekręcić”). A liberałowie zostali po prostu wynajęci do zrealizowania przygotowanego w Waszyngtonie planu Sachsa-Liptona, dla żartu i niepoznaki nazywanego planem Balcerowicza. I za gorliwość w jego wprowadzaniu stali się zdecydowanie bardziej wpływowi niż wynikało to z ich politycznej siły. Zostali też stosownie oraz bardzo wymiernie nagrodzeni. O ludziach ZSL przemienionego w PSL nie warto nawet wspominać, bo istnieli wyłącznie po to, by być obrotowymi. Z kolei część posolidarnościowych elit „kupiono” tym, że pozwolono im się bogacić, zdecydowanie poprawić status społeczny i miejsce w hierarchii prestiżu, a także praktycznie przejąć rząd dusz.

Status quo w Polsce dla świętego spokoju i oczywistych korzyści gospodarczych oraz politycznych usankcjonowały zgodnie administracja George’a Busha seniora, a także Michaił Gorbaczow i Borys Jelcyn – jeden jako ostatni przywódca ZSRR, drugi jako pierwszy prezydent Federacji Rosyjskiej. Usankcjonowali go także premierzy Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher i John Major, kanclerz Niemiec Helmut Kohl oraz prezydent Francji Francois Mitterrand. Wszyscy oni uznali, że „przekręcona” lewica postkomunistyczna, liberałowie, „przerobione” elity postsolidarnościowe oraz obrotowy PSL w każdej konfiguracji politycznej, czyli także wtedy, gdy do rządu trzeba by dokooptować inne partie, będą w stanie decydować o kształcie rządu oraz o jego polityce. I będą strażnikami tego, co stało się w polskiej gospodarce oraz społeczeństwie w wyniku zrealizowania planu Sachsa-Liptona i wskutek zobowiązań ustrojowych oraz międzynarodowych podjętych przez Lecha Wałęsę, Tadeusza Mazowieckiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego, a kontynuowanych przez rządy SLD, AWSPO.

W efekcie tych wszystkich gwarancji i zobowiązań Polska miała być nowoczesną formą kolonii, a jeszcze dodatkowo przykładem dla innych „reformowanych” państw, głównie postsowieckich. Nieprzypadkowo tacy ludzie jak Leszek Balcerowicz byli doradcami tych rządów, które miały się tak przekształcać jak modelowa, nowoczesna polska kolonia.

Każdy epizod z rządem czy prezydentem wywodzącym się z niekoncesjonowanej prawicy wywoływał agresję zarówno za granicą, jak w kraju. Wywoływał wściekłość i powodował różne działania reedukacyjne, korekcyjne, naciski, szantaż i kampanie propagandowe. Po dwóch zwycięstwach PiS w 2015 r. oraz trwałej perspektywie władzy widać tylko większą furię i większą determinację. Bo do władzy doszli ludzie niezwiązani paktami o przestrzeganiu status quo, zawartymi w latach 1989-1991, a potem korygowanymi. Do władzy doszli ludzie chcący z jednej strony zakończyć funkcjonowanie Polski jako nowoczesnej i wzorcowej kolonii, a z drugiej – jako republiki okrągłego stołu. I to jest cała tajemnica tej wojny, która się toczy w Polsce oraz poza jej granicami. Po prostu wymyka się wartościowa strefa wpływów i dość bogata kolonia. Wymyka się też wartościowe lenno nadane kilku uprzywilejowanym grupom w Polsce w konsekwencji zrealizowania planu Jaruzelskiego-Kriuczkowa z jednej strony i Sachsa-Liptona z drugiej, z licznymi modyfikacjami dokonywanymi aż do 2015 roku.

Nie ma tu więc żadnej szczególnej tajemnicy, lecz chodzi o to, by Polska nie wybiła się na suwerenność, a rządów nie sprawowali politycy, którzy przekreślą wszystkie formalne i nieformalne pakty oraz układy z przeszłości. A to one uczyniły z Polski kolonię i lenno.

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych