Ryszard Petru potwierdza najgorsze przeczucia Polaków: "Parlament Europejski to show, tam nie podejmuje się decyzji"

fot.PAP/EPA/BAS CZERWINSKI
fot.PAP/EPA/BAS CZERWINSKI

Chyba nikt się nie spodziewał, że w Parlamencie Europejskim zasiada tylu pisowców. Wczorajsza debata odsłoniła i ten, nieznany dotąd wymiar owego gremium. Szok był tak wielki, że dosięgnął nawet jednego z głównych inicjatorów debaty nad polską praworządnością, Ryszarda Petru z partii zwanej nowoczesną.

Na dzisiejszej konferencji prasowej Petru wytłumaczył to w sposób niesłychanie oryginalny, co niewątpliwie znajdzie oddźwięk w kręgach unijnych.

Parlament Europejski to show, tam się nie podejmuje decyzji

—zagrzmiał dzisiaj Ryszard Petru stalowym głosem, niczym Napoleon w kulminacyjnym punkcie bitwy pod Waterloo.

Niestety, był to ryk lwa zapędzonego w pułapkę. Ekscytacja Petru wzięła się niewątpliwie stąd, że premier Beta Szydło wystąpiła wczoraj w roli księcia Wellington w tej samej bitwie.

Jednak słowa Petru, w końcu polityka liczącej się partii i aspirującego do przywództwa opozycji, muszą mieć swoje logiczne konsekwencje. Jeśli bowiem przyznamy rację i potraktujemy posiedzenie PE jako widowisko, to musimy uznać, że Martin Schulz jest dyrektorem cyrku, a nie żadnym przewodniczącym. Po drugie, komisarze Timmermans, Oettinger, szef liberałów Verhofstadt, a także minister spraw zagranicznych z ramienia holenderskiej prezydencji, którzy gościli na tym posiedzeniu, odegrali role klaunów.

Po trzecie wreszcie, mamy tam 750 europosłów. Kim oni są według logiki Petru? Skorumpowani monstrualnymi pensjami i przywilejami, stanowią aktywną publiczność jak w awangardowym teatrze? Najwyraźniej jest to sowicie opłacana klaka, która podtrzymuje fasadę demokracji w Unii Europejskiej, jaką jest jej parlament.

Jednak to nie wszystko. Jak bowiem określić ludzi, którzy zainspirowali to wczorajsze widowisko i zaciągnęli Polskę do pociesznego jarmarku zwanego Parlamentem Europejskim? Jak nazwać Schetynę, Petru, Trzaskowskiego, Halickiego, Gasiuk-Pihowicz, Kijowskiego, Lewandowskiego i innych, którzy narazili dobre imię Polski na błazeńskie wygłupy europejskich klaunów? Naganiaczami? Rajfurami? Akwizytorami? A może zwyczajnymi sprzedawczykami, czyli jurgieltnikami? No, nie mam adekwatnego określenia, może Petru ma, skoro tak mocno obstaje, że Parlament Europejski to jest w zasadzie cyrk.

Z powyższymi uwagami można się oczywiście nie zgodzić, można zaprzeczyć śmiałym tezom Ryszarda Petru, ale wtedy mamy problem jak określić samego Petru? No, Napoleon to on nie jest, nawet kieszonkowy format odpada, to możemy sobie bez ogródek powiedzieć. Kim jest w takim razie polityk, który pornografię uważa za sztukę, Parlament Europejski za cyrk, a ma także problemy z elementarną wiedzą historyczną i ogólną? Zapewne i z polskością jest na bakier, jeśli święto Trzech Króli kojarzy mu się z sześcioma królami. Zasłużony bankster upozowany na króla politycznego karnawału?

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.