Ewa Stankiewicz w Strasburgu: Jesteśmy tu po to, by złamać kłamstwo o Polsce. "Debata o demokracji jest postawiona na głowie. A kiedy słowa tracą sens, ludzie tracą wolność". NASZ WYWIAD

Fot. PAP/EPA / wPolityce.pl
Fot. PAP/EPA / wPolityce.pl

Istota sprawy nie leży w tych argumentach, które są oficjalnie poruszane, tylko w obronie interesów finansowych i wpływów grup interesów, które mają swoich lobbystów w Unii Europejskiej. Tak naprawdę za to Polska jest atakowana

— mówi w rozmowie z portalem Polityce.pl Ewa Stankiewicz, która uczestniczy w debacie o Polsce w Parlamencie Europejskim w Strasburgu.

Polityce.pl: Jesteście z Solidarnymi, pikietowaliście przed Parlamentem Europejskim. Rozumiem, że chcieliście pokazać, że nie tylko KOD zabiera głos.

Ewa Stankiewicz: Dwa autokary ludzi, 16 godzin jazdy, to ogromna determinacja. Po to tylko, żeby powiedzieć prawdę, żeby złamać to kłamstwo, które tutaj, pod pozorem wolnego słowa, próbuje się promować.

Jakie kłamstwo?

Kłamstwo o Polsce. Odwraca się w ogóle pojęcia. Próbę odbudowania demokracji nazywa się upadkiem demokracji. Próbę przywrócenia wolnego słowa, przywrócenia zwolnionych dziennikarzy, a zwolnienie najbardziej jaskrawych osób, które reprezentowały zaprzyjaźnienie się władzą, takich oficerów PR-u, taką sytuację nazywa się cenzurą. To wszystko jest postawione na głowie. A kiedy słowa tracą sens, ludzie tracą wolność. To się zaczęło w Polsce i przeniosło się tutaj do Unii Europejskiej.

Myślisz, że uda się obronić to dobre imię Polski? Bo widzimy pewną głuchotę. Europosłowie z Polski mówią, że tłumaczą, ale trochę jak grochem o ścianę.

Dla mnie takim symbolicznym obrazem była rozmowa, tutaj w PE, właśnie z takim głuchym dziennikarzem BBC, takim skrajnie tendencyjnym, otwartym tylko na jedną stronę, poszukującym tylko i wyłącznie jednego rodzaju głosów i głuchym na argumenty, na fakty. A skrajnym przypadkiem jego postawy było to, że rozmawiał m.in. ze zwolnionymi wcześniej dziennikarzami przez Platformę Obywatelską, ale nie chciał tego przyjąć do wiadomości. Chcąc udowodnić, że teraz demokracja w Polsce jest zagrożona, chociaż miał przed sobą dziennikarza rzeczywiście zwolnionego z pracy, poszukiwał dookoła kogoś, kto byłby zwolniony teraz. Nie interesowały go fakty, interesowało go udowodnienie tezy, z którą tutaj przyszedł. To było dla mnie przygnębiające.

Dalszy ciąg na następnej stronie

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.