Prof. Krasnodębski przed debatą w PE: W naszym kraju nie dzieje się nic dramatycznego. Nic nie usprawiedliwia agresji, z jaką mamy do czynienia. NASZ WYWIAD

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: W poniedziałek doszło do spotkania Prezydenta Andrzeja Dudy z Przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem. Panowie wystąpili na wspólnej konferencji prasowej. Czy to krok do uspokojenia emocji wokół Polski?

Prof. Zdzisław Krasnodębski: Nie sądzę, by emocje Pana Przewodniczącego Donalda Tuska dały się w ten sposób wyciszyć. W czasie zamkniętego posiedzenia grupy socjalistów skarżył się przecież, że jest wrogiem publicznym numer jeden w Polsce. Widać, że jego nerwy są w opłakanym stanie. Nie należy przeceniać znaczenia rozmowy Prezydenta Dudy z przewodniczącym Tuskiem. Mamy również wywiad Pana Prezydenta dla „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung”, czy tekst Prezydenta w „Financial Times”. Te wszystkie działania mają, jako całość, znaczenie. Spotkanie z przewodniczącym Tuskiem jest jednym z serii spotkań.

Spotkania i wizyty w Europie mogą coś dać Polsce w obecnej sytuacji?

Każda taka wizyta czy spotkanie jest dla nas korzystne. Roztaczany przez media zagraniczne demoniczny obraz Polski jest bowiem wtedy zestawiany z konkretnym spotkaniem, jest konfrontowany z rzeczywistością. Wiemy natomiast, że większość tych ataków jest oparta na fikcji. Opis Polski jest opisem paranoicznym.

Jednym z najważniejszych urzędników unijnych jest obecnie Polak. Polska ma również swojego przedstawiciela w Komisji Europejskiej. Czy my, Polacy, mamy prawo oczekiwać od Donalda Tuska i Elżbiety Bieńkowskiej, że będą bronili nas przed krytyką z Brukseli?

Oczywiście, że powinniśmy tego wymagać, ale należy mieć świadomość, jak wygląda rzeczywistość. Donald Tusk był premierem Polski, Elżbieta Bieńkowska była wicepremierem. Oni są de facto stroną w tym sporze. To nie są ludzie, którzy stali z boku. Oni są w środku walki politycznej, która toczy się w Polsce.

Oni odeszli z krajowej polityki. Chyba byli w środku sporu…

Ależ przecież obecna walka polityczna, obecne działania władz jest także walką o ocenę minionych rządów. Zmiany, jakie przeprowadza władza, mają na celu przywrócenie zasad, np. pluralizmu w mediach publicznych. Pluralizmu, którego nie było. Idealistycznie patrząc, powinniśmy oczekiwać, by przewodniczący Tusk dokonał prawdziwego opisu obecnego i poprzedniego rządu. On już w czerwcu powinien alarmować, że coś niedobrego dzieje się wokół Trybunału Konstytucyjnego. Dziś zaś powinien mówić prawdę o naturze zmian, jakie zachodzą w Polsce. Na to jednak nie ma co liczyć…

Może sytuacja w Polsce jest na tyle niepokojąca dla urzędników i Brukseli, że wszyscy chcą się sami przekonać, co się u nas dzieje?

Nie bądźmy naiwni. Unia Europejska ma realne, a nie wymyślone problemy. Donalda Tusk jest odpowiedzialny za rozwiązywanie prawdziwych problemów. Mamy kryzys migracyjny, mamy problem wokół Grecji, konflikt syryjski, wojnę na Ukrainie, tzw. Brexit. Problemów można wyliczać wiele. I nagle w tych okolicznościach zupełnie niepotrzebnie Donald Tusk i KE otwierają pole sporu wokół Polski.

Może to spór zasadny?

Nic bardziej mylnego. Nie nastąpiło nic w polityce Polski wobec Unii Europejskiej, czy wobec krajów sąsiednich, co usprawiedliwiałoby taką ocenę. Na podstawie agresji medialnej Bruksela rozpoczyna konflikt wokół Polski. Donald Tusk, który ma obowiązek stać na straży interesów Unii, powinien robić wszystko, by ten konflikt, bez realnych podstaw, nigdy się nie rozwiną. Tu jest kolejne zaniedbanie Donalda Tuska. Już nie jako polskiego polityka i Polaka, ale jako urzędnika Unii. W tej sytuacji przewodniczący Rady Europejskiej powinien wykazywać się dużymi zdolnościami negocjacyjnymi.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.