Zakończenie W mediach rozlega się krzyk na wszystkie strony. Jedni politycy UE obrażają nas, drudzy zwracają uwagę, aby nie drażnić Polaków sankcjami, bo się obudzą i zaczną rozrabiać. W kraju głosy podzieliły się na: „za” i „przeciw”. Rząd znalazł się jakby na drugim planie. Ale warto zdać sobie sprawę, że taki hałas zawsze miał podwójne lub potrójne dno. Nie jest też tajemnicą, że w Niemczech niewiele dzieje się oddolnie – to niemiecka specyfika. Nie ważne czy Berlin, czy Bruksela, ta kakofonia niczego dobrego nam nie wróży, zwłaszcza w kontekście słów Putina, który zauważył, że nie są ważne granice, lecz ważna jest wola ludzi. Skojarzenia fatalne, ale trzeba przyznać, że sformułowanie niezwykle demokratyczne.
Wypowiedź Putina wprawdzie nie dotyczy nas bezpośrednio, ale trudno nie zauważyć, że krytyczne głosy wobec Polski rozbrzmiewają coraz donośniej wokół nas. Po raz pierwszy pojawiły się również na demonstracji w Kijowie. Owszem, krzyk unijnych polityków może wyrażać obawy przed utratą niemieckich medialnych wpływów i zmniejszenie finansowych korzyści, ale można je zobaczyć też jako artyleryjskie przygotowanie do czegoś innego.
Głos Putina może, ale oczywiście nie musi, być zapowiedzią wznowienia walk na Ukrainie, albo wręcz aneksji części jej terytorium. Trzeba mieć świadomość, że Rosja ze swo-jego zaplecza żywnościowego nie zrezygnuje nigdy (tak samo, jak Niemcy nie zrezygnują z ziem odzyskanych). A więc wola separatystów w dwóch regionach wschodnich Ukrainy może wypchnąć kolejną falę emigracji, tym razem w pierwszej kolejności do Polski. Przygotowanie „artyleryjskie” może mieć dwa kierunki: 1. zamknięcie granicy z Polską, co przyczyni się do likwidacji strefy Schengen i zrobienia z Polski drugiej Ukrainy, 2. sukcesu Rosji na terenie Europy, bowiem rozdźwięk pomiędzy UE a Rosją nastąpił po otwarciu wewnętrznych granic. Niemcy po takim zmiękczeniu będą skłonne do podzielenia się wpływami – w tradycyjny sposób. Gdy interes Stanów Zjednoczonych nie zostanie naruszony, nie kiwną palcem.
Wyssane z palca? Być może, ale czy nierealne? Tak czy siak, całą UE można uratować tylko poprzez przeorientowanie jej w duchu odrzucającym neokolonializm i neomerkantylizm. Spór Polski z UE nie ma charakteru ideowego, bo ani Bruksela, ani Berlin nie będzie z Polska dyskutowały. Logika dziejów podpowiada, ze to początek wewnętrznej wojny o przetrwanie. A skoro tak, to my wszyscy razem i nasz nowy rząd dostaliśmy test na inteligencję. Tak to wygląda z perspektywy żabiej.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zakończenie W mediach rozlega się krzyk na wszystkie strony. Jedni politycy UE obrażają nas, drudzy zwracają uwagę, aby nie drażnić Polaków sankcjami, bo się obudzą i zaczną rozrabiać. W kraju głosy podzieliły się na: „za” i „przeciw”. Rząd znalazł się jakby na drugim planie. Ale warto zdać sobie sprawę, że taki hałas zawsze miał podwójne lub potrójne dno. Nie jest też tajemnicą, że w Niemczech niewiele dzieje się oddolnie – to niemiecka specyfika. Nie ważne czy Berlin, czy Bruksela, ta kakofonia niczego dobrego nam nie wróży, zwłaszcza w kontekście słów Putina, który zauważył, że nie są ważne granice, lecz ważna jest wola ludzi. Skojarzenia fatalne, ale trzeba przyznać, że sformułowanie niezwykle demokratyczne.
Wypowiedź Putina wprawdzie nie dotyczy nas bezpośrednio, ale trudno nie zauważyć, że krytyczne głosy wobec Polski rozbrzmiewają coraz donośniej wokół nas. Po raz pierwszy pojawiły się również na demonstracji w Kijowie. Owszem, krzyk unijnych polityków może wyrażać obawy przed utratą niemieckich medialnych wpływów i zmniejszenie finansowych korzyści, ale można je zobaczyć też jako artyleryjskie przygotowanie do czegoś innego.
Głos Putina może, ale oczywiście nie musi, być zapowiedzią wznowienia walk na Ukrainie, albo wręcz aneksji części jej terytorium. Trzeba mieć świadomość, że Rosja ze swo-jego zaplecza żywnościowego nie zrezygnuje nigdy (tak samo, jak Niemcy nie zrezygnują z ziem odzyskanych). A więc wola separatystów w dwóch regionach wschodnich Ukrainy może wypchnąć kolejną falę emigracji, tym razem w pierwszej kolejności do Polski. Przygotowanie „artyleryjskie” może mieć dwa kierunki: 1. zamknięcie granicy z Polską, co przyczyni się do likwidacji strefy Schengen i zrobienia z Polski drugiej Ukrainy, 2. sukcesu Rosji na terenie Europy, bowiem rozdźwięk pomiędzy UE a Rosją nastąpił po otwarciu wewnętrznych granic. Niemcy po takim zmiękczeniu będą skłonne do podzielenia się wpływami – w tradycyjny sposób. Gdy interes Stanów Zjednoczonych nie zostanie naruszony, nie kiwną palcem.
Wyssane z palca? Być może, ale czy nierealne? Tak czy siak, całą UE można uratować tylko poprzez przeorientowanie jej w duchu odrzucającym neokolonializm i neomerkantylizm. Spór Polski z UE nie ma charakteru ideowego, bo ani Bruksela, ani Berlin nie będzie z Polska dyskutowały. Logika dziejów podpowiada, ze to początek wewnętrznej wojny o przetrwanie. A skoro tak, to my wszyscy razem i nasz nowy rząd dostaliśmy test na inteligencję. Tak to wygląda z perspektywy żabiej.
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/278419-test-na-inteligencje?strona=3