NASZ WYWIAD. Wicepremier Gliński o TVP, III RP i protestach: "Pierwszy raz od 26 lat dotarło do nich, że ten system się wali i że to nie jest tymczasowa zmiana"

wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

To teraz pytanie do ministra kultury. We wtorek na gali przyznania Paszportów „Polityki”, Jerzy Baczyński, naczelny tego pisma, dworował sobie, prosząc, by obecny na gali reżyser Robert Gliński pozdrowił brata, że TVP niebawem nie będzie takich imprez transmitować.

To zachowanie zwyczajne chamskie, ale i obrazujące to, o czym mówiłem chwilę wcześniej - tego typu ludzie, którzy są symbolem systemu III RP powinni odejść z życia publicznego, bo zawsze będą je niszczyć. Oni uważają, że są już nie elitą, ale wręcz właścicielami Polski. Tak nie jest.

Jest pan w fotelu wicepremiera i ministra już niemal kwartał - czy mniej więcej tak wyobrażał pan sobie tę pracę? Zaskoczyło coś pana?

Moje psychologiczne odczucia nie mają nic do rzeczy. Widzimy jednak, że nasz rząd spotyka się ze zwielokrotnionym atakiem - poprzednio też podzielono Polaków, niszczono demokrację i wspólnotę. Proszę spojrzeć na media publiczne - premier Tusk wzywał, by nie płacić abonamentu tylko dlatego, że TVP nie była „ich” - więc sugerował, by ją zniszczyć. Polską politykę - zniszczyć, wspólnotę - zniszczyć, bo oni mieli przekonanie, że swoje interesy i tak załatwią i zrealizują poza instytucjami państwa. Dziś musimy odwrócić ten proces, przywrócić zaufanie do państwa.

Zanosi się na długi i trudny proces.

Tak. To trudne i długie. Oni będą wymyślali inne powody i sposoby - doskonale opisał to pan Schetyna: ulica i Bruksela. Dziś w Sejmie słyszeliśmy, że oni nie grali w Brukseli - a grali od początku. Kłamano dziś na sali sejmowej w sposób urągający jakiejkolwiek przyzwoitości. A przecież cała Polska słyszała, co ich lider powiedział: ulica i Bruksela. Warto przy tym przypomnieć, że Jarosław Kaczyński bardzo wstrzemięźliwie używał ulicy jako argumentu - nawet po największym kryzysie demokracji od 26 lat, czyli zafałszowaniu wyborów samorządowych. A to był prawdziwy kryzys demokracji - ludzie wyszliby wówczas na ulicę i wywieźli na taczkach całą tę ekipę.

Wtedy też były naciski, by protestować - aż się prosiło. To były realne interesy i realne emocje ludzi, którzy mieli poczucie oszustwa. Mieliśmy wtedy szansę na zmianę, a ludzie znów zostali oszukani.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

« poprzednia strona
123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.