Polityczny feniks III RP nie odrodzi się z popiołów. Symboliczne glanowanie Zandberga i Razem przez "Wyborczą" tylko to potwierdza

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/tvn24
wPolityce.pl/tvn24

Na marginesie dużej polityki i głównego sporu funkcjonuje partia Razem - ugrupowanie, które zdobyło w wyborach parlamentarnych 3,5% głosów, wciągając tym samym Zjednoczoną Lewicę pod próg wyborczy i otwierając drzwi do samodzielnej większości PiS. Nawiasem mówiąc, brodaty Adrian Zandberg, do spółki z promującymi go na ostatniej prostej kampanii dziennikarzami większych mediów, wciąż nie otrzymali zasłużonej butelki dobrego trunku przesłanej z Nowogrodzkiej.

Na przyjętą przez Razem i Zandberga taktykę patrzę z czystą ciekawością - nie przekonuje mnie bowiem lwia część ich postulatów i diagnoz, a 3,5% urwane w 2 tygodnie dzięki wyborcom z Placu Zbawiciela traktuję jako mały fenomen medialno-socjologiczny. Dlaczego więc warto zwrócić uwagę na partyjkę, która dzięki temu fenomenowi uzyskała solidne finansowanie i może spokojnie działać?

Ano choćby z powodu reakcji, jaką Zandberg oraz jego koledzy i koleżanki wywołali w środowisku „Gazety Wyborczej”. Wtorkowe wydanie przynosi pełen oburzenia tekst Adama Leszczyńskiego. Oburzenia własnie na Razem i przyjętą przez nich taktykę.

Opowiadanie, że „przez 26 lat odbierano nam nasze prawa”, to złowroga głupota. Stawia Razem w jednym szeregu z PiS, który chce wyrzucić hurtem dorobek III RP na śmietnik. (…) Głosowałem na Razem i zaczynam tego żałować. Partia, która miała odnowić lewicę i oczyścić ją z resztek skompromitowanego towarzystwa z Ordynackiej, zrobiła poważny błąd. W dodatku uzasadniła swoją decyzję w sposób, który pokazuje, że naprawdę może jej być bardziej po drodze z PiS niż z innymi siłami polskiej polityki

— denerwuje się Leszczyński.

Glanowanie Razem za dystans wobec manifestacji Komitetu Obrony Demokracji i występowania ramię w ramię z politykami Platformy i Nowoczesnej to charakterystyczna cecha tego środowiska. Kto nie z nami, nie na naszych zasadach, niepodporządkowany - ten pewnie pisowiec. Plemienność myślenia, by nie rzec sekciarstwo.

Tymczasem rację w tym sporze w rodzinie ma właśnie Zandberg. Warto zwrócić uwagę na jego ostatni wywiad dla „Tygodnika Powszechnego”, w którym uzasadnia taktykę partii Razem i przyjęty punkt widzenia. Dostrzegając i podziwiając „olbrzymią pracę prawicy w ostatnich latach”, Zandberg przekonuje, że dziś zwyczajnie nie opłaca się iść pod sztandarami elit związanych z Platformą, Nowoczesną i całą III RP:

Taka pozorna jedność - pod rękę ze skompromitowanym establishmentem - niczego nie przyniesie. Nie będziemy wchodzić w samobójcze koalicje, które być może okazałyby się korzystne dla nas na krótką metę, ale byłyby jednocześnie zamknięciem sobie drogi do tych grup społecznych, do których musimy dotrzeć.

Do pierwszego szeregu w protestach przeciw niszczeniu państwa prawa wyrywają się dziś ci, którzy sami wyjęli pierwszą cegiełkę z tego muru. (…) Hipokryzją byłoby stawanie na jednej platformie z posłami PO i PSL.

Liberalne okopy, w których chowają się dziś niektórzy lewicowi publicyści, nie są w stanie wiele obronić. (…) Mają złudne poczucie siły i bezpieczeństwa, że „jest dobrze, bo w Warszawie tysiące ludzi przyszły na demonstrację” - ale tak naprawdę zamknięcie się w środowisku wielkomiejskiej inteligencji oznacza nieme przyzwolenie na scenariusz w stylu węgierskim.

Abstrahując na chwilę od meritum (wszak Zandberg nie ukrywa, że jest równie mocno, jeśli nie bardziej, zaniepokojony rządami PiS), to w stanowisku tego polityka widać skalę zmian, jakie zaszły w ostatnich miesiącach. Oto nawet wychowani na „Polityce” i „Wyborczej” krytycy prawicy nie widzą szansy dla reaktywacji III RP, dla jej elit, intelektualistów, autorytetów, sposobu myślenia.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych