Prof. Legutko o atakach na Polskę: Opozycja dąży do obalenia rządu, a Unia boi się, że urasta siła, która nie będzie posłuszna. NASZ WYWIAD

Fot. Flickr: european_parliament
Fot. Flickr: european_parliament

Były już przypadki, że Komisji Europejskiej udawała się zmiana rządu bez wyborów w danym kraju

— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Ryszard Legutko.

wPolityce.pl: Unijny komisarz Guenther Oettinger uznał, że Polska powinna zostać objęta pewną kontrolą Komisji Europejskiej. To kolejny głos z Unii wskazujący na duże zainteresowanie naszym krajem. Jak Pan ocenia tę inicjatywę?

Prof. Ryszard Legutko: Ta wypowiedź pokazuje niebywałą arogancję Komisji Europejskiej i całego aparatu KE. Pamiętajmy, że podobne wypowiedzi słychać było z ust przedstawicieli PE, w tym przewodniczącego Martina Schulza, czy przewodniczącego liberałów Verhofstadta i kilku innych polityków UE. Ta atmosfera przypomina mi książkę Franza Kafki. Jest oskarżony, ale nie jest znana treść aktu oskarżenia. Co właściwie tak strasznego się dzieje w Polsce, co upoważniałoby do mówienia o autorytaryzmie, dyktaturze, narodowym socjalizmie i specjalnych środkach KE wobec naszego kraju…

Tym razem chodziło o „zamach na media” publiczne.

No tak… Mamy zamach na demokrację, zamach na Trybunał, teraz zamach na media. Ale o co konkretnie chodzi? Co szczególnego się dzieje.

Może rząd powinien rozmawiać z Komisją i Unią i wyjaśnić sprawę?

To jednak jest bardzo trudne. Polemizować jest trudno, gdy nie ma jasnego zarzuty. Gdyby był jakiś konkret, który pokazywałby, że w tym i tym punkcie łamana jest zasada pluralizmu mediów, czy niezawisłość TK, to można dyskutować, tłumaczyć i się spierać. Jednak mamy do czynienia z rzeczą zupełnie niejasną i nieznaną. Panuje w Polsce przekonanie, że media publiczne były niebywałą, ordynarną wręcz tubą propagandową rządu.

To pana wrażenie.

To nie tylko moje wrażenie i nie tylko wrażenie. To można łatwo wykazać na przykładach, czasie antenowym poświęconym tym czy innym politykom itd. To można wykazać i wyliczyć. Pamiętamy przecież, że PO w 2007 roku prowadziła proces „odpolitycznienia” mediów, czyli wyrzuciła wszystkich dziennikarzy, którzy nie popierali polityki rządu PO-PSL. Wtedy jednak Komisja Europejska się nie odezwała.

Teraz się odzywa. Może rozgrzebywanie przeszłości nie ma sensu?

Mówię o tym, żeby pokazać, że mamy do czynienia nie ze stawianiem zarzutów, na które można odpowiadać i reagować, ale ze zwykłą walką z rządem Polski. Widać to doskonale w przypadku Trybunału Konstytucyjnego. Nikt mi nie powie, że proporcja mianowanych przez poprzedni i obecny Sejm sędziów 9:6, jak jest obecnie, jest gorsza niż 14:1, jak chciała PO. Komu są bliskie standardy demokratyczne, ten powinien przyklasnąć zmianom, jakie prowadził PiS. Nikt mi również nie powie, że orzekanie w składzie 13 sędziów jest mniej demokratyczne niż orzekanie przez 5 sędziów wybieranych arbitralnie przez prezesa TK.

O czym miałoby to świadczyć?

To pokazuje, że w krytyce działalności polskiej władzy nie chodzi o konkrety, ale o atak na rząd, o zastraszenie polskiej władzy. Zapewne część urzędników nie wie w ogóle co dzieje się w Polsce, zamiast stawiać konkretne zarzuty oni wolą mówić o zamachach, rzucać hasła mówiące o narodowym socjalizmie. Unia boi się, że urasta w Polsce siła, która nie będzie pokorna, nie będzie posłuszna. Przez ostatnie 8 lat Polska przyzwyczaiła Komisję i Unię do tego, że zawsze mówiła „tak”, w żadnym przypadku się nie opierała. A teraz nagle, okazuje się, że jest zagrożenie, że Polska będzie miała własne zdanie, że może się stawiać. To wprawia Unię w stan osłupienia i niemałej drżączki.

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.