Prof. Nowak: Widać w Polsce pozytywne zmiany. Kłamstwo trzeba nazwać kłamstwem, by wspólnota była realna. Tego obrońcy kłamstwa się boją. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: Wiele razy wspominał Pan o potrzebie odbudowy polskiej wspólnoty. Mówił o tym także Prezydent Duda, czy Jarosław Kaczyński. Jednak rok kończymy z aktualnym, silnym sporem politycznym. Czy to, co działo się pod koniec 2015 roku, to dobry prognostyk na przyszłość?

Prof. Andrzej Nowak: Zmiany, jakie zachodzą w Polsce, można w tym kontekście ocenić pozytywnie. Budowanie wspólnoty jest bowiem możliwe jedynie na gruncie wspólnego rozróżnienia dobra i zła. Jeśli będziemy próbowali budować wspólnotę, w której pozostajemy różni w ocenie tego, czym jest „dobro” a czym „zło”, to jest to skazane na niepowodzenie. Nazwanie kłamstwa kłamstwem jest potrzebne, by wspólnota była realna.

Dziś tak się nie dzieje?

Pewnym miernikiem są tu np. media publiczne. Media publiczne, które obecnie mają ulec zmianie, pracowały bardzo długo na jednoznaczną opinię, by określić je jako instrument kłamstwa. One nie zdały egzaminu polegającego m.in. na konieczności nazywania i piętnowania działań niszczących naszą wspólnotę i nasz wspólny interes.

O jakich sytuacjach Pan mówi?

Przypominam choćby iście przestępczą działalność ministra Radosława Sikorskiego, który pozwolił na, a nawet gwarantował, zmniejszenie możliwości gazoportu w Świnoujściu przez wprowadzenie w błąd opinii publicznej ws. głębokości podejścia do tego portu. Wiemy, że Niemcy wspólnie z Rosjanami spowodowali, że największe okręty nie będą mogły do Świnoujścia wpływać. Tego rodzaju rzeczy muszą być nazwane po imieniu. Musimy wreszcie wyciągnąć konsekwencje i odpowiedzialność za tragedię smoleńską. Ona musi być określona.

To nie będzie jątrzenie i konfliktowanie, rozbijanie wspólnoty?

Nie możemy zamieść pod dywan tak ważnej sprawy w imię budowania jakiejś wspólnoty. To byłaby wspólnota ponad dobrem i złem, ponad prawdą i kłamstwem. Nie możemy powiedzieć, że Smoleńska nie było, że to się nie liczy. Mam wrażenie, że właśnie w dziedzinie nazywania zła złem, kłamstwa kłamstwem udało się w ostatnich kilkunastu tygodniach poczynić kroki w bardzo dobrym kierunku. Państwo polskie przestaje udawać, że nie było problemu, przestaje mówić „Polacy, nic się nie stało”, przestaje udawać, że wszystko było świetnie.

Mówi Pan, że to korzystne dla wspólnoty, ale widzimy, jak duży, czy może bardziej jak głośny, jest opór przeciwko działaniom PiS-u. To nie wygląda jak budowanie wspólnoty…

Rzeczywiście działania rządu budzą opór. Widać silny opór tych, którzy są zagrożeni przez nazwanie ich działalności po imieniu. Boją się ci, których aktywność jest związana z szerzeniem kłamstwa, szerzeniem zła, wyrządzaniem krzywdy naszej wspólnocie. Niestety jednak narzędzia, jakimi dysponują obrońcy kłamstw i zła dokonanych w ostatnich latach są na tyle mocne, że oni mogą wciąż mącić w głowach tysiącom, a może i milionom Polaków. Te narzędzia martwią również stronę, z którą i ja się identyfikuję.

Czym się „ta strona” martwi?

Siłą rażenia tych narzędzi i tych środowisk. Ona wciąż bowiem jest wielka. Kłamstwo jest wielkie i leje się z potężnych ośrodków telewizyjnych, z największych gazet. Tworzona jest niemal apokaliptyczna atmosfera. Dziś słyszymy porównania do Republiki Weimarskiej, czy wręcz już do III Rzeszy, słyszymy, powszechne w wykonaniu TVN-u i „GW”, porównania do lat stalinowskich i stanu wojennego. To może budzić niepokój i zażenowanie skalą manipulacji, a jednocześnie żal, że ta manipulacja trwa.

Sądzi Pan, że to się zmieni?

Liczę na to, że media publiczne, gdy odzyskają swoją funkcję, będą mogły stopniowo nas wyprowadzić z tej semantycznej zapaści, jak to kiedyś nazwał Zbigniew Herbert. Ta zapaść jest podstawą konfliktu, jest podstawą moralnej zapaści, w której duża część naszego społeczeństwa się znalazła.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych