„PiS chce, aby Polska przestała być stołem warsztatowym Niemiec” skarżą się media zaodrzańskie i wcale się im nie dziwię.
Wszystko bowiem wskazuje, że nowe władze będą dążyć do zrzucenia z Polski jarzma zagranicznych koncernów, a przede wszystkim niemieckich. Media RFN robią wszystko co mogą, żeby dopomóc opozycji PO i Nowoczesnej w uniemożliwieniu przeprowadzenia reform, na które czeka polskie społeczeństwo. Każdy pretekst jest dobry, a to Trybunał Konstytucyjny, a to ustawa medialna, która wkrótce wejdzie w życie, czy to się jakiemuś „Die Welt” podoba czy nie. Ostatnio odezwały się dwie organizacje medialne, Stowarzyszenie Dziennikarzy Europejskich AEJ i Europejska Unia Nadawców EBU, zatroskane przejęciem mediów publicznych w Polsce przez nową władzę, zwracając uwagę na szczególne uzależnienie tych mediów od rządów, a poza tym niewygodni dla władzy dziennikarze mogą być zwalniani. No, mogą mogą, za rządów PO, PSL z poparciem SLD byli też zwalniani w mediach publicznych albo wyrzucani do firm zewnętrznych, jak jakiś ochłap. A dlaczego, bo byli niewygodni dla władzy. Ci wygodni, wytresowani w służeniu Tuskowi i jego partii zatracili resztki godności osobistej i zawodowej, wyspecjslizowani w zwalczaniu prawicowej opozycji.
Już się zdawało, że cała Polska medialna będzie poprawna politycznie na wzór europejski, a więc antypolska, w czym pomogło przejęcie przez niemieckich wydawców większości mediów pisanych, z „Newsweek Polska” Tomasza Lisa na czele i na dodatek, z różnych portali internetowych. Europejscy obserwatorzy polskiej rzeczywistości nie dopuszczali sytuacji, w której jedna, na dodatek konserwatywna partia wygra w Polsce wybory i będzie rządzić samodzielnie. Ci obserwatorzy to prawdziwe ciamajdy, jako, że nie tylko nie zauważyli zmiany w mentalności, zwłaszcza młodych Polaków, ale są zaskoczeni tempem przemian w świadomości Europejczyków, w tym Niemców, którzy skręcają na prawo od tzw. tolerancji, która w gruncie rzeczy jest relatywizmem moralnym. A ludzie czemuś chcą powrotu do zasad, bez których wyginą jak dinozaury. Panie i panowie z AEJ, w tym polscy jej członkowie bronią swojej „demokracji”, która z demokracją prawdziwą ma już niewiele wspólnego. Ich media publiczne są tak niezależne jak robotnicy są niezależni od taśmy produkcyjnej - w pocie czoła, niejako automatycznie, montują wizerunek swojej władzy. Tak funkcjonuje państwowa telewizja we Francji, ARD i ZDF w Niemczech i pozostałe publiczne stacje w krajach Unii. Jako publiczne utrzymywane są z publicznych pieniędzy, którymi dysponuje aktualna władza. Poza Polską władze w UE są koalicyjne, więc propaganda sukcesu musi zaspokoić wszystkich koalicjantów, tak też było w III RP, ale już nie będzie.
Lewactwo, które zawładnęło elitami europejskimi nie może się pogodzić z utratą mediów publicznych w Polsce, bo nowy prezydent i nowy rząd chcą przywrócić media publiczne Polakom, a więc przywrócić narodowi jego godność i poczucie wartości własnej. I chcą to zrobić szybko, inaczej wszystkie reformy gospodarcze i społeczne utoną w jazgocie, a właściwie w nagonce różnych Tadli, Lewickich czy Kraśków i nie dotrą do obywateli w rzetelnym przekazie medialnym. Zaś ci, którzy nie lubią PiS -u i jego elit, w tym dziennikarskich, mają do dyspozycji TVN, Polsat, Superstację i setki kanałów rozrywkowych, w sam raz pasujących do niewyszukanych gustów niedojrzałych emocjonalnie widzów. Niech się dzieciaki bawią, tę zabawę zafundował im nowy wspaniały świat pozbawiony myśli i uczuć. Płaski jak ekran telewizora.
Prawda o mediach w bestsellerowej książce:„Resortowe dzieci. Media (tom 1)”.
Pozycja dostępna „wSklepiku.pl”. Polecamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/276592-swiat-plaski-jak-ekran-telewizora-lewactwo-ktore-zawladnelo-elitami-europejskimi-nie-moze-sie-pogodzic-z-utrata-mediow-publicznych-w-polsce