Sasin o ustawie dotyczącej kontroli operacyjnej: Mamy do czynienia z postępującą histerią ze strony opozycji i części mediów. NASZ WYWIAD

Fot. wPolityce.pl/Ansa
Fot. wPolityce.pl/Ansa

Ilość podsłuchów za czasów PO-PSL była ogromna. Mieliśmy najwięcej podsłuchów w całej Unii Europejskiej. Ponad 2 mln razy rocznie służby zgłaszały się do operatorów telefonii komórkowych. Obecnie opozycja straszy działaniami władzy. To nie jest uprawnione

— mówi portalowi wPolityce.pl poseł PiS Jacek Sasin.

wPolityce.pl: Wiele emocji wywołuje od jakiegoś już czasu ustawa dotycząca kontroli operacyjnej. PiS chce inwigilacji totalnej i kontroli internetu?

Jacek Sasin: Mamy do czynienia z postępującą histerią ze strony opozycji, części mediów i komentatorów. Ta część opinii publicznej szuka w każdym złożonym projekcie czegoś, co mogłoby wywołać awanturę w Polsce.

Próbuje Pan zbijać krytykę.

Mówmy na poważnie. Ten projekt jest po prostu skutkiem orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z  2014 roku. TK zakwestionował dotychczasowe przepisy regulujące stosowanie technik operacyjnych stosowanych wobec ludzi podejrzewanych o dokonywanie różnego rodzaju przestępstw. Trybunał orzekł, że przepisy są niejasne, bowiem zostawiają zbyt dużą swobodę służbom. Nie skatalogowano ani tego w przypadku jakich przestępstw dozwolone jest stosowanie technik operacyjnych, ani nie skatalogowano, jakie działania mogą podejmować służby w ramach prowadzenia tego typu operacji. Nie skatalogowano również danych, jakie służby mogą gromadzić o obywatelach.

Obecnie PiS próbuje opracować nowe przepisy, ale znów tempo jest szalone. Projekt został zgłoszony jako poselski, a nie rządowy. Skąd ten pośpiech?

Trybunał Konstytucyjny dał Sejmowi 18 miesięcy na dostosowanie prawa do orzeczenia TK. Poprzednia władza niestety nie zrobiła nic w tej sprawie.

PO też złożyła swój projekt zmian.

Rzeczywiście, niedługo przed wyborami trafił do Sejmu projekt zmian w tej sprawie. Jednak nawet wtedy ówczesna koalicja nie chciała się tą sprawą zajmować. Została powołana podkomisja w tej sprawie, ale ona nie zebrała się w tej sprawie ani razu. Nowy rząd stanął więc wobec sytuacji, w której za chwilę, 6 lutego dotychczasowe przepisy przestaną obowiązywać, zaś nowych przepisów nie ma. To oznacza, że służby i Policja utracą możliwość stosowania technik operacyjnych. To spowoduje, że działania tych organów zostaną sparaliżowane, a Polska będzie rajem dla przestępców.

To uzasadnia pośpiech?

Tak, to powoduje, że musimy przyjąć nowe przepisy.

Szybko nie znaczy dobrze.

W tych przepisach nie ma niczego, co mogłoby budzić jakieś obawy, o których mówi obecnie opozycja. Jest wręcz przeciwnie. Ten projekt powoduje, że kontrola nad działaniami służb będzie większa.

Jakieś przykłady?

Ograniczono choćby okres przez jaki mogą być stosowane działania operacyjne.

Obywatel ma być inwigilowany przez 18 miesięcy!

Ale do tej pory przecież nie ma żadnych ograniczeń w stosowaniu kontroli operacyjnej. Okres takich działań mógł być bez końca przedłużany. Działania wobec obywateli mogły trwać w nieskończoność. Nasz projekt ogranicza ten czas do maksymalnie 18 miesięcy, wprowadza również katalog przestępstw, w których można stosować kontrolę operacyjną, a także tłumaczy czym są techniki operacyjne. To są zasadnicze zmiany. Mówienie obecnie, że na podstawie tych przepisów Polacy bez kontroli będą masowo inwigilowani, że maile będą czytane, to jest próba budowania w społeczeństwie przekonania o zagrożeniu swobód obywatelskich. To dalsza część budowania przekazu, że PiS zagraża Polakom. To zupełnie nieuzasadnione.

Przekaz opozycji jednak jest mocny i jednoznaczny.

Rozumiem opozycję, że ona chce za wszelką cenę zaistnieć i dokuczyć. Jednak w tym przypadku uważam, że powinna się powstrzymywać od ataków. Mamy do czynienia z wrażliwym obszarem bezpieczeństwa państwa i obywateli. W tym zakresie próba rozkręcenia kolejnej awantury politycznej, dla doraźnych celów, nie dobrze świadczy o opozycji.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych