O wielkim problemie Polski piszę w Boże Narodzenie, bo mam nadzieję, że ktoś sięgnie po rozum do głowy, ruszy go sumienie czy zadziała elementarna przyzwoitość, żeby powstrzymać amok i histerię.
Święta Bożego Narodzenia są dobrą okazją do zastanowienia się, dlaczego współczesna Polska (i nie tylko Polska) jest rzeczywistością na opak. Dlaczego tak wielu ludzi woli kłamstwo od prawdy, oszukiwanie od uczciwości, histerię od powściągliwości, przesadę od umiaru czy dialektykę od logiki? Jest coś głęboko aberracyjnego w tym, że oceny, także te dotyczące rządów PiS nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, a są wyłącznie elementem upokarzania i niszczenia domniemanego wroga politycznego. W święta Bożego Narodzenia, w podniosłej atmosferze, przy większej niż zwykle życzliwości, nawet jeśli zdarza się to tylko raz w roku, wielu ludzi jednak się zastanawia nad sobą, własnym systemem wartości, nad stosunkiem do innych. Oby to Boże Narodzenie nie było tylko techniczną przerwą, aby nabrać sił do tego wszystkiego, co się robiło w ciągu mijającego roku - ze złą wolą i w złych intencjach.
Nie jest ważne, co robi i chce zrobić rząd Beaty Szydło, ważne, że jest „pisowski”. Bo po stwierdzeniu, że coś jest „pisowskie” niejako z automatu następuje cała lawina obelg, insynuacji i negatywnych ocen. „Pisowski” oznacza taki, który trzeba wdeptać w glebę, nawet bez sekundy refleksji na temat tego, co się robi. A najgorsze jest to, że to wdeptywanie ma wyraźnie rasistowskie podłoże. „Pisowskie” ma z definicji pochodzić od jakichś podludzi, od gorszej rasy. I ten jawny rasizm, bez dwóch zdań nawiązujący do rasizmu hitlerowskiego i pokrewnych mu totalitarnych wersji jest uprawiany i propagowany przez ludzi, którzy w warstwie werbalnej i deklaratywnej z nim dzień i noc walczą. Doszliśmy do takiego odwrócenia porządku, że największymi rasistami i zamordystami są ci, którzy deklaratywnie najgorliwiej te patologie zwalczają. I nawet się nie zdobywają na odrobinę refleksji (także w Boże Narodzenie), że to nie „wróg” ma te wszystkie negatywne cechy, które mu przypisują, lecz to ich antyfaszyzm, antyrasizm i niechęć do ksenofobii rodzą w nich najgorsze wersje swoich przeciwieństw.
Jest czymś głęboko zastanawiającym, jak wielu ludziom antypisowska szajba odbiera nie tylko zdolność trzeźwego sądzenia, oceniania czy wartościowania, ale wręcz czyni z nich swego rodzaju bestie. Te bestie wychodzą na żer niczym wampiry i nie spoczywają, póki się na opiją symbolicznej „pisowskiej” krwi. Przy czym nie ma tu znaczenia ani status społeczny, ani majątkowy, ani hierarchia prestiżu. Profesorowie na równi z ludźmi słabo wyedukowanymi, specjaliści ramię w ramię z ignorantami czy osoby zaradne i pracowite w jednym szeregu z obibokami i pasożytami nakręcają się na określenie „pisowski” czy na widok „pisowca”. Niezależnie od tego, co on by robił czy mówił. Ani w rządach PiS w latach 2005-2007, ani po wygranej PiS 25 października 2015 r. nie ma niczego, co uzasadniałoby przemianę ich krytyków w bestie, nie ma nawet cienia powodu, by „pisowców” traktować jak podludzi czy gorszą rasę. A nawet można odnieść wrażenie, iż rasizm i bestializacja są tym większe, im bardziej „pisowcy” trafiają do zwykłych ludzi i starają się odpowiadać na ich potrzeby. Przy czym te potrzeby i środki ich realizacji nie wiążą się z wykluczeniem, stygmatyzacją czy napiętnowaniem kogokolwiek. One są pod tym względem całkowicie neutralne. Po prostu ludzie uważający siebie za lepszych pod każdym względem nie przyjmują do wiadomości, że ci traktowani przez nich jak podludzie i niższa rasa mogą coś dobrego robić, chcieć zrobić i potrafią to realizować.
Rasiści i bestie w szatach „demokratów” oraz „obrońców konstytucji” nawet nie myślą o tym, kim się stają, żeby pognębić wroga. Nie zastanawiają się nad własną degradacją moralną, intelektualną i estetyczną, nad własnym „dziczeniem”. Po prostu uważają, że cel uświęca środki i inaczej nie można. Dlatego m.in. za normalne uznają wciąganie obcych w polskie sprawy, co coraz bardziej staje się procesem „targowiczenia” i „folksdojczenia” tej grupy światłych i hurrademokratycznych. Spijanie przez nich z ust i klawiatur każdego, kto w Niemczech, Francji czy USA powie lub napisze nawet największe, najbardziej kłamliwe i podłe kretyństwo, byle mocno antypisowskie, jest ewidentnym dowodem postępującego „targowiczenia” i „folksdojczenia”. Te kretyństwa są przecież obiektywnie okropnie antypolskie, uderzają w nasz honor i dumę narodową, bazują na niewypowiedzianym założeniu, że najlepszą Polską byłaby ta w pełni niesuwerenna, słaba i zeszmacona. Nikt dobrze życzący Polsce i Polakom nie może się cieszyć, że ktoś tak kłamie i manipuluje, szczególnie ci, którzy nie mają żadnego interesu w tym, by Polska była suwerenna, silna i nowoczesna. A już skrajną aberracją jest inspirowanie, nakłanianie i gorliwe pomaganie różnym zagranicznym mediom oraz ośrodkom opiniotwórczym i decyzyjnym, żeby łatwiej im było Polskę pod rządami PiS opluwać, skłócać i dezorganizować. A potem ci pomocnicy i inspiratorzy tym bardziej się cieszą, im obrzydliwszy, podlejszy i bardziej kłamliwy jest efekt tych działań.
Zastanawiałem się, czy pisać o tym wszystkim w święta Bożego Narodzenia, ale widzę, że ten specjalny okres na razie wcale nie wpływa na jakieś otrzeźwienie czy uświadomienie sobie, jakie destrukcyjne i niebezpieczne dla Polski procesy zostały uruchomione. Pisząc o tym w pierwszy dzień Bożego Narodzenia mam nadzieję, że może ktoś jednak sięgnie po rozum do głowy, ruszy go sumienie czy zadziała elementarna przyzwoitość, żeby ten amok powstrzymać. Zbyt wiele mamy bowiem do stracenia, aby po świętach brnąć i eskalować te procesy, które już wywołują wiele negatywnych skutków.
Demokracji w Polsce wcale nie zagraża to, co jest wykrzykiwane i wypisywane przez jej samozwańczych obrońców. Jej zagrażają właśnie oni oraz to wszystko, co robią i inspirują poza granicami Polski. Kiedy jak nie w święta Bożego Narodzenia, czyli w bardzo szczególny i specjalny czas przed tym ostrzegać i przestrzegać?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/276160-kiedy-jak-nie-w-swieta-ostrzegac-przed-targowiczeniem-i-folksdojczeniem-czesci-rodakow