Tuleya, Łączewski, Milewski, Rysiński, Jabłoński... Sędziowie to nasza broń partyjna

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. fratria
fot. fratria

Referendum jest brutalnym zamachem stanu na polskie sądownictwo – taki wniosek zamierzają przedłożyć dziś popołudniu przed prezydium Unii Europejskiej szefowie dwóch największych partii opozycyjnych w Polsce Ryszard Petru (Nowoczesna) i Grzegorz Schetyna (Platforma Obywatelska). Obydwaj domagają się unieważnienia w całości wyników referendum.

Przypomnę, że tydzień temu na wniosek prezydenta Andrzeja Dudy (zaakceptowany przez Senat, przy dwóch głosach sprzeciwu - Bogdana Borusewicza i Aleksandra Pocieja – obrońcy Beaty Sawickiej) przeprowadzono referendum, w którym wzięło udział 68 procent uprawnionych do głosowania. Tym samym referendum ma moc wiążącą.

Zawierało ono tylko jedno pytanie:

Czy niżej wymienieni sędziowie winni być pozbawieni zawodu sędziego z jednoczesnym zakazem pracy w polskiej prokuraturze w charakterze prokuratora?

Aby głos był ważny należało zaznaczyć krzyżykiem kratkę z lewej strony przy jednej z dwóch odpowiedzi: „TAK” lub „NIE”.

Lista zawierała 12 nazwisk. Przy każdym z nich były niektóre wydane przez nich wyroki bądź decyzje, którym nadawano publiczny rozgłos. A oto kilka z nich:

Igor Tuleya – oskarżył CBA pod kierunkiem Mariusza Kamińskiego o stosowanie w czasie śledztw metod UB z lat 50.

Paweł Rysiński – uniewinnił b. posłankę Platformy Beatę Sawicką z zarzutu korupcji,

Wojciech Łączewski – skazał na trzy lata więzienia Mariusza Kamińskiego za przekroczenie uprawnień,

Ryszard Milewski – gotowy prowadzić sprawę afery Amber Gold zgodnie z życzeniem premiera Tuska,

Maciej Jabłoński - nakazał przebadać psychiatrycznie Jarosława Kaczyńskiego w sprawie karnej, wytoczonej prywatnie przez b. szefa MSW Janusza Kaczmarka.

Jacek Sobczak – w stanie wojennym skazał w Poznaniu na wielomiesięczne więzienie 20 letniego studenta za rozpowszechnianie ulotek antykomunistycznych. Ma też na sumieniu mężczyznę, któremu dał karę 3 lat więzienia za to, że ten miał opowiadać kilku osobom na terenie szpitala w Koninie, iż internowani w stanie wojennym przebywają w zimnych, nieogrzewanych celach, a niektórzy z nich zostali poddani brutalnemu śledztwu.

Dziś Sobczak, profesor i sędzia Sądu Najwyższego jest przedstawiany jako wybitny znawca prawa, ulubieniec studentów. Na Facebooku jego wychowankowie współtworzą stronę pod nazwą „Stowarzyszenie miłośników prof. Jacka Mieczysława Sobczaka”. Sobczak ma też na swoim koncie wyrok uniewinniający Nergala za podarcie Biblii i jej deptanie na scenie podczas koncertu jego zespołu.

Wynik referendum dla umieszczonych na liście był druzgocący – 82 procent głosujących odpowiedziało „TAK”.

Inicjatorzy referendum widzą w nim jeden z istotnych elementów reformy sądownictwa. Chodzi o wyeliminowanie polityki z sal sądowych. A przykład sędziów z listy ma wymowę jednoznaczną. Odstępstwo od bezstronności na rzecz polityki nie będzie tolerowane.

Opozycja nie może pogodzić się z utratą ważnego fragmentu jej wpływów. Obydwaj jej liderzy, skarżący się do UE, powołują się na opinię byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Rzeplińskiego. W opinii tej prof. Rzepliński, ignorując fakt, że referendum było inicjatywą obywatelską, setek tysięcy ludzi oburzonych stanem polskiego sądownictwa, pomysłem podjętym i popartym przez prezydenta Dudę, twierdzi, że referendum jest krwawą zemstą polityczną Jarosława Kaczyńskiego. Wyrzucenie sędziów znajdujących się na liście, spowoduje, że Polska stanie się republiką bezprawia, źródłem, z którego zacznie rozlewać się faszyzm. Będzie to zagrażało demokracji nie tylko w Polsce, ale przenieść się może daleko poza jej granice. Taki jest właśnie ukryty cel Jarosława Kaczyńskiego – podkreśla prof. Rzepliński.

Z takim właśnie przesłaniem i uzasadnieniem po raz kolejny żalami na PiS pojechali do  Brukseli Petru wraz ze Schetyną. Petru zawiesił sobie na piersiach tabliczkę, wielkości bloku rysunkowego z grubego białego kartonu. Namalował na nim trumnę, a nad nią umieścił napis: „Pogrzep sprawiedliwości”.

Wizytę zaczęli pechowo. Jak się dowiedział nasz brukselski korespondent, na lotnisku powitać miał ich Donald Tusk. Samolot przyleciał punktualnie o 11. 25. Na szefa Rady Europy czekali do 13-ej. Na próżno. Kilka minut po 13 zadzwonił Graś, informując, że Donald Tusk zaspał, bo w nocy rozmawiał z Janiną Paradowską.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych