Dla koneserów. Pięć wniosków ze świątecznego wywiadu Tuska, który wiele mówi o polskiej polityce ostatnich lat. I jest dużą pociechą, ale i przestrogą dla prawicy

Fot. Julita Szewczyk
Fot. Julita Szewczyk

Ostatnie lata, które upłynęły prawicy pod znakiem klęsk (wybory 2011), porażek (wybory prezydenckie 2010), a w najlepszym razie bezwartościowych remisów (wybory samorządowe i do PE) i moralnych zwycięstw (tych było bez liku) nie musiały się wydarzyć. Nawet jeśli zakładać, że Tusk nie do końca ma rację, to przecież wszyscy to gdzieś podskórnie czujemy - Polacy są w lwiej części konserwatywni, co zresztą wyszło przy wyborach 2015. Łatwo byłoby tu zrzucić odpowiedzialność na wszechmocne media i zabetonowany układ z Tuskiem na czele, który nie pozwalał docierać do Polaków z własnym przekazem. Ale w końcu udało się dotrzeć.

Tusk wykłada kawę na ławę - Polacy są inni niż my, nie podzielają naszych poglądów (ocenia je na 4-10 proc.), ale na nas głosowali, bo dobrze opakowywaliśmy naszą partię, pomysły, bo dobrze wyczuwaliśmy emocje i nastroje.

CZYTAJ TAKŻE: Platforma chce być jak… Kaczyński i PiS!? Schetyna: „Podśmiewywaliśmy się, kiedy tworzono kluby Gazety Polskiej, że to sekta, ale to był jakiś pomysł”. Jak długo wytrzymają odcięci od władzy?

I tu przechodzimy do trzeciego wniosku - oni (mowa wciąż o lewicowo-liberalnym obozie) Polaków i polskiej mentalności po prostu nie lubią, nie znoszą, czują się lepsi. Proszę zwrócić uwagę, w jaki sposób Baczyński i Paradowska odpowiadają na trzeźwą uwagę Tuska, że poglądy establishmentu III RP nie są podzielane przez większość społeczeństwa.

Polityka”: Może te osiem lat to był tylko wyjątek zaprzeczający regule, może ten sukces nastawionego na awans, osobistą karierę symbolicznego Wilanowa był chwilowy, bo właściwie Polska jest zupełnie inna. Jest narodowa, katolicka, nieufna, prowincjonalna, wcale nie tak bardzo europejska i aspiracyjna. Czyli była przerwa w historii i ona się kończy.

Tusk zresztą w pewnym sensie to potwierdza, gdy ubolewa, że „swój Kościół” odwrócił się od Platformy plecami pod koniec ich rządów:

Tusk: Nie można zamykać oczu na nasz specyficznie polski zespół wad i zalet. (…) Platforma, kiedy powstawała, wyrastając z ludzi i tradycji pierwszej Solidarności, miała właśnie organizować różne środowiska, także konserwatywno-chadeckie na prowincji. I udało się zbudować siłę polityczną odgrywającą kluczową rolę przez wiele lat, mimo coraz bardziej agresywnej, w końcu wręcz wrogiej, postawy Kościoła. Być chadekiem i przez wiele lat wygrywać wybory, mając przeciwko sobie swój Kościół, związek zawodowy Solidarność, a na dodatek lewicę, to jest naprawdę niezły wynik, jak na politykę ciepłej wody. (…) Naszą zasadą było wykraczanie poza kanon fundamentalnych zasad liberalno-demokratycznych.

Oczywiście chciałoby się tu dopytać o choćby cień refleksji Tuska, dlaczego ten „swój Kościół” nie wspierał dalej Platformy, ale ani nie padają takie pytania, ani sam Tusk nie kwapi się, by poszukać takich odpowiedzi. Nawiasem mówiąc, paść one chyba nie mogą, bo były premier potwierdza tym wywiadem, że żył w Polsce czystą walką o władzę (i władzą samą w sobie).

Ciąg dalszy na następnej stronie.

« poprzednia strona
123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.