Gdyby jakiś cudzoziemiec poprosił mnie o odpowiedź na pytanie, o co chodzi na obecnym etapie polsko-polskiej wojenki, pewnie zacząłbym wygłaszać jakiś skomplikowany tekst. Mówiłbym o różnych aspektach sprawy. I miałbym rację – bo rzeczywistość jest oczywiście skomplikowana, a każdy fenomen ma nie jedną, lecz kilka przyczyn.
Ale gdyby cudzoziemiec przerwał mi, powiedział, że nic nie rozumie, i zażądał żebym opowiedział mu tylko o jednym, moim zdaniem najważniejszym elemencie sytuacji, o najważniejszej płaszczyźnie konfliktu, pewnie zacząłbym odpowiedź od… reakcji mainstreamu na ogłoszenie listy nowych ekspertów Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. A to dlatego, że choć oczywiście nie jest to najważniejsza sprawa w kraju, to zarazem pokazuje ona bardzo poglądowo, o co chodzi. Nie tylko w PISF, ale w ogóle – w Polsce.
Przypomnijmy – nowe władze (konkretnie minister kultury) ogłosiły listę ekspertów, opiniujących nowe projekty filmowe. W porównaniu z zeszłoroczną edycją nie ma na niej nazwisk niektórych najbardziej lewackich autorytetów. Ale zachowane zostało wiele innych, o podobnych ideowych konotacjach. Przy tym dodano do listy kilkanaście nazwisk nowych – prawicowych filmowców oraz publicystów, zajmujących się m.in. filmem.
Działanie ministerstwa było absolutnie zgodne z prawem, i nikt nawet nie próbuje twierdzić, żeby było inaczej. A zmiany personalne – w sumie bardzo umiarkowane i co do skali (na liście było dotąd 376 nazwisk; wykreślono kilkanaście a dopisano 30), i co do kierunku. Ale ta powściągliwość nie została doceniona, i wybuchła wściekła awantura. Że jak to, że minister śmiał cokolwiek zmienić. Że kogokolwiek z „naszych” odsunięto, nominowano natomiast kogoś „od nich”. I o to chodzi.
Rzecz jasna nie tylko o to. Istnieje również element autentycznych poglądów ideowych i politycznych, a także autentyczny konflikt wrażliwości. Ale poza tym - elity IIIRP czują się zagrożone. Zagrożone na swoich życiowych pozycjach. I nie chcą się posunąć. Perspektywa jakiegokolwiek, nawet niewielkiego posunięcia się to dla nich horrendum. To nie tylko skandal (bo przecież sama natura stworzyła „państwo” i „chamstwo”; kiedy przedstawiciele tego drugiego świata usiłują wedrzeć się do pierwszego, dokonują czegoś na kształt świętokradztwa) ale przede wszystkim wstęp do zagrożenia o egzystencjonalnej wręcz skali. Tak w mikroskali jest w kwestii ekspertów PISF, a w makroskali – w całym kraju.
Oczywiście (nigdy dość powtarzania) konfliktu, który przeżywamy, nie można zredukować do tego zjawiska. Ale ono istnieje i jest bardzo istotne. Byt określa świadomość, a Karol Marks chichocze zza grobu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/275210-eksperci-pisf-czyli-polska-w-pigulce-chichot-karola-marksa