Sprawa infoafery przez byłego już szefa CBA nazwanej „największą aferą łapówkarską” zniknęła z pola zainteresowania opinii publicznej i polityków. Tymczasem właśnie jesteśmy świadkami zaskakujących wydarzeń związanych z tym przestępczym procederem. Jak informuje „Rzeczpospolita” proces Andrzeja M., uznanego za „mózg” przestępstwa, opóźnia się. Powód? Działanie Komendy Głównej Policji. Działanie, które budzi pytanie, czy nie mamy do czynienia z próbą ukrycia prawdy.
Nie ruszył proces w sprawie największej afery korupcyjnej III RP przeciwko Andrzejowi M., który miał przyjąć ok. 3 mln zł łapówek
— pisze „Rz”. I tłumaczy, że proces opóźnia się, z racji stanowiska KGP, która nie zgodziła się na wydanie wyroku bez procesu. M. chce się poddać karze, zaś prokuratura wnioskuje o szybki proces, wskazując, że Andrzej M. opowiedział szczegółowo o tym, w jaki sposób prowadzony był korupcyjny proceder. Proceder, który pozwolił zarobić ogromne pieniądze na procesie informatyzacji. Proces miał być szybki. Jednak decyzja Policji zmieniła wszystko.
KGP zaskakuje. Oficjalnie wnioskuje o naprawienie szkody przez oskarżonego. To jest warunek Policji, by zgodzić się na dobrowolne poddanie się karze. Policja uznaje, że straciła przez działalność M. 2,6 mln złotych i chce, zadośćuczynienia. Tyle tylko, że działanie idzie wbrew deklaracjom. Eksperci wskazują, że Policja stosując obstrukcję spowoduje, że proces M. będzie się ciągną latami, zaś gdyby zgodziła się na propozycję M. wyroki zapadłyby szybko, a M. można by wytoczyć proces cywilny o zadośćuczynienie. Na razie działania Policji opóźniły rozpoczęcie procesu niemal o dwa miesiące.
Stanowisko Policji, które może prowadzić do przeciągania procesu, a w rezultacie nawet do przedawnienia, czy odwlekania, procesu budzi zdumienie. Szczególnie, że prokuratura przyznaje, że w czasie postępowania przeciwko M. Policja była zupełnie bierna. „Rzeczpospolita” tłumaczy, że działania Policji mogą spowodować, że sprawa potrwa latami (jest w niej ok. 500 świadków), co oznacza, że szanse na odzyskanie przez KGP pieniędzy są niewielkie, a i ukaranie winnych mniej prawdopodobne.
Zaskakujące problemy z rozpoczęciem procesu M. nakazują na nowo zadać pytania, czego dziś jeszcze nie wiemy o infoaferze. Czy Andrzej M. był rzeczywiście mózgiem całej operacji czy też jedynie wysłannikiem i „człowiekiem od roboty”? Rozmach, z jakim działał M., bierność służb, instytucji, polityków, władz w tej sprawie nakazuje pytać, czy nie mamy do czynienia ze znacznie poważniejszym układem, który stoi za M. Ktoś musiał chronić ten „biznes”, ktoś musiał go umożliwiać. Ta sprawa znana była CBA na wczesnym etapie, ale po zwolnieniu Mariusza Kamińskiego nic w tej sprawie nie zrobiono. Na oczach służb doprowadzono do gigantycznej afery. Czy ktoś trzymał w tej sprawie parasol ochronny nad przestępczymi procederem? Co w tej sprawie robił koordynujący służby Jacek Cichocki, co szef MSW, co premier i szef CBA? Dlaczego dopuszczono do przestępstwa tak wielkich rozmiarów?
Te pytania wciąż są bez odpowiedzi, a działania Policji nakazują pytać, czy nie mamy do czynienia właśnie z próbą zagmatwania sprawy.
Ludzie z branży informatycznej, którzy znają sprawę M., przyznają, że domysły związane z działaniami M. brzmią bardzo poważnie. Wśród podejrzeń o to, kto i co stało za działalnością M. są tak poważne podejrzenia jak choćby to, że infoafera była sposobem zbierania nielegalnych pieniędzy na potrzeby rządzącej ówcześnie partii. Czy to może być prawdą? Gdzie podziały się sumy, jakie koncerny informatyczne przekazywały na łapówki? Czy wszystko trafiło do M.? Ale są i kolejne pytania. Po co, na czyje zlecenie M. gromadził wiedzę - i jak była wykorzystywana - o patologiach w administracji? Te wiadomości ostatecznie pozwoliły M. stać się tzw. małym świadkiem koronnym. Czy po to je gromadził? A może był to element innego przestępczego procederu?
Po kilku latach życia medialnego infoafery nadal wiele rzeczy jest niejasnych i budzi pytania. Działania KGP nakazują pytać choćby o to, jak mocno umocowani są ci, którzy ew. trzymają parasol ochronny nad infoaferą i jej rzeczywistymi rozgrywającymi.
Trzeba dokładnie przyglądać się przyszłości procesu w tej sprawie. Szybko może się okazać, że niezbędna będzie komisja śledcza, która odpowie na wszystkie pytania. W poprzedniej kadencji ludzie obecnej władzy przyznawali, że taka komisja jest zasadna. Pytanie czy dziś będą chcieli do niej wrócić.
Wyjaśnienie „najważniejszej afery korupcyjnej III RP” to klucz do analizy stanu państwa i krok ku naprawie służb, administracji, a być może również wielu innych obszarów. Jak wielu, okaże się, gdy poznamy kulisy tej zaskakującej sprawy. Wtedy burza w III RP może być ogromna…
Pomysł na prezent? Dobra książka!
Polecamy „wSklepiku.pl”: „Czego nie powie Masa o polskiej mafii” - Wojciech Sumliński.
Lektura dla ludzi myślących odważnie, trzeźwo i niezależnie!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/274793-zaskakujaca-obstrukcja-decyzja-policji-paralizuje-proces-ws-infoafery-najwieksza-afera-korupcyjna-iii-rp-wciaz-pod-parasolem-iii-rp