Prezes Trybunału tak się wycwanił, że już zapomniał jak faktami kręci. A dowód na to z internetu wyrzucono…

fot. PAP/Grzegorz Michałowski
fot. PAP/Grzegorz Michałowski

Każdy, kto myśli, że jest wielki, nieomylny, wprost niezastąpiony często wpada w zasadzki, które sam zastawia na innych. Taki przypadek spotkał właśnie prezesa, profesora, mentora, sędziego, czyli Andrzeja Rzeplińskiego.

Oto ów bezpardonowy bojownik o konstytucyjny ład i porządek pouczając, nakazując i strofując wszystkich wokół, którzy mają tyle bezczelności w sobie, by zadawać mu pytania, zapomniał o najważniejszym, czyli o swoim udziale w tym całym bałaganie. Nasz Mentor – jak wiadomo – nie pochodzi z Itaki – ale udaje Greka z łatwością, a nawet z pewną wprawą.

Aczkolwiek nie potrafi jasno odpowiedzieć na proste pytanie, skierowane do niego przez Kancelarię Premiera, z łatwością trafia do popleczników. Tych Czerskich. Jakże inaczej. A ci oczywiście nie zapytają zaprzyjaźnionego aktywistę o powody, które zadecydowały o pięcioosobowym składzie sędziowskim, a nie pełnym, jak Pan Mentor obiecywał i zapewniał wcześniej. Niezależna. pl z łatwością odnalazła bowiem jego czerwcowe oświadczenie złożone w Senacie, wedle którego sprawa dotycząca Trybunału Konstytucyjnego miała być rozpatrywana w pełnym składzie, z wyłączeniem jego osoby i wiceprezesa Trybunału. Powód – „Bośmy brali aktywny udział w pracy nad procedowaniem w tych czynnościach prawodawczych.” Ale na internetowej stronie Trybunału jeszcze 1 grudnia br wisiało zawiadomienie nr K 34|15 o nieco innej treści. Wprawdzie potwierdzające pełny skład orzekający, ale też informujące, że gremium będzie przewodniczył Andrzej Rzepliński. Wkrótce jednak ów internetowy inserat przepadł w gdzieś otchłaniach, ale przewidujący dziennikarz wcześniej go skopiował, więc się odnalazł. Potem nastąpiły już kolejne kanciarstwa, ale tymi można już obciążyć najemników z Czerskiej. Oni nie są w stanie zauważyć różnicy pomiędzy pojęciami „odmowa publikacji”, a „czasowym jej wstrzymaniem”. Taki już urok zawodowych krętaczy. Pan Mentor jednak także nie dał znać, że rozumie różnicę. Elegancja Mentora powinna o tym zadecydować, ale… Do Itaki bardzo daleko.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych