Mec. Andrzejewski, współtwórca polskiej konstytucji: "Wara Trybunałowi Konstytucyjnemu od sposobu wykonywania prawa! TK nie ma nic do działań prezydenta!". NASZ WYWIAD

blogpress.pl
blogpress.pl

wPolityce.pl: Jaki jest pański ogląd sytuacji wytworzonej działaniami Platformy Obywatelskiej w czerwcu?

Mec. Piotr Andrzejewski: Czerwcowa ustawa zmieniała, w sposób trudny do zaakceptowania, funkcjonowanie Trybunału Konstytucyjnego. Przede wszystkim uzależniała zgłoszenie kandydatów inaczej niż przewidywał to regulamin, który był wykonaniem zapisów wynikających z konstytucji.

Poprzednia ustawa z 1997 r. mówiła o tym, a regulamin to doprecyzował, że dla zgłoszenia kandydata do TK wystarczą kwalifikacje jak do posiadania stanowiska sędziego. Przepisała to też ustawa o TK. Ta ustawa czerwcowa wprowadzała limit wiekowy od 40 do 67 lat. Nie wiem dlaczego. Kogo chciano w ten sposób wyeliminować? Przypomina mi to sytuację, gdy w latach chciano się pozbyć z procesów uciążliwego adwokata Władysława Siła-Nowickiego. Wprowadzono zapis, że gdy ktoś kończy 70 lat, to już nie może występować przed sądem. Rozesłano do wszystkich sądów telefonogram w dniu urodzin mec. Siły-Nowickiego, że zakazuje mu się wstępu na sale sądowe. Przypomniało mi się to dzisiaj. Chciano kogoś wyeliminować z kandydowania.

Ale to były zasady ogólne. Natomiast wprowadzono przepis szczególny dla tych sędziów, którzy będą kończyć kadencje już po wyborach parlamentarnych, a przegrania których spodziewano się już po klęsce w wyborach prezydenckich. Spodziewano się, że może nastąpić zmiana większości parlamentarnej we władzy ustawodawczej, która to władza ma uprawnienia do desygnowania indywidualną decyzją po wygaśnięciu kadencji - nie podlegającą kontroli Trybunału Konstytucyjnego - następcę na dziewięć lat w Trybunale Konstytucyjnym. I to szczególne uregulowanie, przepis artykułu 137, został właśnie uznany za niekonstytucyjny lub częściowo niekonstytucyjny. Albo tak jak to określił kiedyś Lech Wałęsa: „był za, a nawet przeciw”.

Również w pierwszym swoim orzeczeniu TK stwierdził, że umarza postępowanie jeśli chodzi o zarzut ze skargi na tę ustawę czerwcową odnośnie tego zakreślenia niedopuszczalnego i dyskryminacyjnego limitu kandydowania. Jeżeli umorzył, to znaczy że uznał, iż nowela Prawa i Sprawiedliwości, która przywraca stan poprzedni i eliminuje ten wyjątek z ustawy czerwcowej, został prawidłowo skorygowany.

Natomiast te trzy uchwały, które podjął Sejm poprzedni, korzystając z tego uchylonego przez TK przepisu, ale który rzekomo jeszcze mieścił się chronologicznie w kadencji tamtego parlamentu, ale był już po wyborach, czyli gwałcąc i przeciwstawiając się słynnemu wezwaniu prezydenta, aby nie robić żadnych ustrojowych zmian, w okresie po wyborach, kiedy już poprzednia większość funkcjonuje tylko formalnie. Wbrew temu, rzutem na taśmę, fortelem, podjęto uchwały o wyborze nowych sędziów. Co ciekawe, w tych uchwałach, również określono koniec kadencji sędziego, licząc od daty złożenia ślubowania sędziego, a nie jego wyboru. Przypomnę, że tych trzech sędziów, o których dziś idzie spór, zostało wybranych 27 listopada, a 6 grudnia składali ślubowanie. W związku tym, jeżeli dzisiaj mówi się, że dziewięć lat płynie od ślubowania, to nie można negować wartości i jakości tegoż ślubowania.

To co zrobił poprzedni parlament nie mieści się w zasadach demokratycznego państwa prawnego. Nie mieści się w zakresie kompetencji, które są związane z kadencyjnością, narusza te zasady. To żelazna wartość, którą jeszcze pod koniec ubiegłego wieku stwierdził Trybunał Konstytucyjny. Dzisiaj bicie na alarm jest nieuzasadnione i przypomina krzyki gonionego złodzieja: „łapać złodzieja”.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

CZYTAJ TAKŻE: PiS zdetonował bombę, którą Platforma chciała sparaliżować demokrację. O co naprawdę chodzi w sporze o TK?

« poprzednia strona
12

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.