Niektórym wolno więcej? Przeprowadzony przez PO-TK „aksamitny zamach stanu” nie wywołałby lamentu salonu

fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

Podobno PiS po wygranych wyborach „bierze wszystko” – tak przynajmniej twierdzą politycy Platformy, którzy udają, że rządząc nie mieli niczego.

Hipokryzję ekipy, która pod przewodem Donalda Tuska, a potem Ewy Kopacz, zawłaszczała państwo celnie obnażył Leszek Miller.

PO obsadziła wszystkie najważniejsze stanowiska w państwie od ministrów do wojewodów, ambasadorów, zarządy spółek, publiczne media, a także zapowiadała głębokie zmiany ustrojowe, jak uchwalenie nowej konstytucji, zniesienie Senatu, zmniejszenie liczby posłów, lustrację obywateli. Nie bardzo tym się przejmowano, bo przecież PO wolno więcej

— przypomniał lider SLD.

CZYTAJ WIĘCEJ: Miller rozgniata balon histerii: „Zalewa nas fala hipokryzji. Całe zamieszanie z TK zaczęło się od manipulacji Platformy”

Teraz różnego rodzaju „obrońcy demokracji” niemiłosiernie przejmują się tym, że PiS – korzystając z mandatu uzyskanego od wyborców – chce mieć wpływ, również personalny, na działanie kluczowych w państwie instytucji.

Bo, wedle logiki hipokrytów, PiS-owi wolno mniej. Politycy tej partii po wygranych wyborach - korzystając ze wskazówek Jerzego Stępnia, Andrzeja Zolla czy Andrzeja Rzeplińskiego – powinni potulnie zgodzić się na to, by zawczasu urządzony pod dyktando Platformy Trybunał Konstytucyjny obalał kolejne ustawy „dobrej zmiany”. I w ten sposób torował Platformie szybki powrót do władzy. Może nawet przed upływem kadencji.

Czytaj dalej na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych