Lepiej się dogadajcie. Posłom opozycji ku przestrodze

Fot. Platforma.org
Fot. Platforma.org

Zastanawiałem się przez chwilę czy do obecnej sytuacji parlamentarno-trybunałowej bardziej pasuje powiedzenie „złapał kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma” czy „kto pod kim dołki kopie…” Osobiście skłaniam się ku temu drugiemu. Ta sytuacja nie jest klinczem. Z klinczem mamy do czynienia kiedy obie strony praktycznie nie mają ruchu. A tu przewagę zdobyło Prawo i Sprawiedliwość i nie wygląda na to, żeby miało ją utracić. Pomijam dywagacje nad formą tego co się obecnie dzieje w Sejmie, ale gra toczy się o zbyt dużą stawkę, żeby ktoś przejmował się spadkiem sondaży nawet o 5 punktów. Tym bardziej, że jak wskazują badania opinii publicznej ośrodków wcale nie zbliżonych do rządowych, to spadek poparcia dla PiS-u jest minimalny i mieści się w granicach błędu statystycznego.

Dla opozycji są tylko dwa wyjścia. Albo zgodzi się na kompromis i namówi sędziego Andrzeja Rzeplińskiego oraz jego dwóch zastępców, którzy partycypowali w tworzeniu złego prawa, jakim była tzw. ustawa czerwcowa, do złożenia urzędu z własnej woli lub pozostawi pole do działań partii rządzącej i prezydentowi. Tertium non datur. Wszelkie inne rozwiązania są z góry skazane na porażkę i słychać to było wyraźnie w dzisiejszych medialnych wypowiedziach przedstawicieli PiS-u. Pierwsze rozwiązanie byłoby z pożytkiem dla kraju i honoru prezesa Trybunału oraz jego dwóch przybocznych. Przez dwa lata tworzyli bowiem ustawę, której zapisy takie jak np. możliwość impeachmentu prezydenta przez Sąd Konstytucyjny są faktycznie plamą na dobrym imieniu instytucji, która reprezentują, a co za tym idzie Rzeczpospolitej. Poza tym niezgodna z dobrym obyczajem i zasadami bezstronności aktywność medialna idąca w parze z politycznym zaangażowaniem prof. Rzeplińskiego same wskazują pójście tą właśnie drogą, drogą honorowej dymisji. Rozumiem, że dwóch „trefnych” sędziów dokooptował do ustawy nie prezes Trybunału lecz poseł Platformy - Robert Kropiwnicki, ale w jakimś stopniu odpowiedzialność za ten skandal spływa na autorów ustawy, choćby dlatego, że nie dopilnowali. W ich miejsce, po złożeniu dymisji, mogłaby wejść (zostać zaprzysiężona) pierwsza trójka wybranych na podstawie „ustawy czerwcowej” sędziów. Opozycja miałaby więc 10, a strona rządowa 5 sędziów, z których czterech zaprzysiągł już prezydent. Razem 15 – zgadza się.

W następnym „rzucie” na przełomie roku 2016 i 2017 trzech kolejnych wymieniłaby już strona rządowa, bo ma większość w Sejmie i taka jest kolejność rzeczy.

Na łamach naszego portalu rozwiązanie to zaproponował dziś dr Robert Tomkowicz, a w programie red. Bogdana Rymanowskiego „Kawa na ławę” marszałek senior Kornel Morawiecki. O dziwo przedstawiciele PiS-u i prezydenta nie protestowali, co daje pierwszy sygnał, że kompromis w tej formie mógłby być dla nich do przyjęcia. Platforma i reszta opozycji też zyskuje, ponieważ przez najbliższy rok będą mogli sobie jeszcze coś zablokować.

Sytuacja się uspokaja, a przecież na rozhuśtaniu nastrojów wśród zwolenników opozycji korzysta tylko Nowoczesna, odbierając elektorat PO. Natomiast kiedy „staną okoniem” prezydent nie podpisze nominacji owej nieszczęsnej trójki, bo ma ku temu, co prawda uznawane za część prawników za kontrowersyjne, ale podstawy prawne. A wtedy co się stanie? Proste. Prezydent nie zaprzysięgnie „październikowej trójki”, bo nie musi. Choćby nie wiem co orzekł Trybunał 8 grudnia, to i tak Prawo i Sprawiedliwość tego nie uzna, ponieważ Sejm VII kadencji zastosował wadliwe procedowanie podczas wskazywania kandydatów mieszając porządki prawne. Wytknął mu to w formie uchwał obecny parlament, a nie jest kognicją Trybunału orzekanie w sprawie uchwał, które nie mają charakteru normatywnego. I tak będziemy mieli dwóch legalnie wybranych nowych sędziów, którzy będą mogli orzekać, pozostałych trzech zaprzysiężonych, których prawdopodobnie prezes Trybunału nie dopuści do orzekania i będą czekać w swoich już przydzielonych gabinetach oraz trzech niezaprzysiężonych stojących za płotem pałacu trybunalskiego. Sąd Konstytucyjny straci resztę powagi i wątpię, żeby ktoś go dłużej słuchał. Partia rządząca obwieści wszem i wobec, że prof. Rzepliński nie dopuszczając trzech legalnie wybranych i zaprzysiężonych sędziów do orzekania łamie prawo, więc pozostali działają nielegalnie. Podczas tej niewątpliwie głośnej wrzawy, która znowu wybuchnie i będzie trwać Prawo i Sprawiedliwość uchwali najbardziej niewygodne dla opozycji ustawy. I tak warcholstwo opozycji popierane przez media i unijnych folksdojczów wyjdzie jej bokiem.

Myślcie panie i panowie, bo za jakiś czas skończycie niczym poseł I Rzeczpospolitej, który pierwszy zastosował liberum weto, zrywając obrady Sejmu - Władysław Wiktoryn Siciński. Przez następne 200 lat zmumifikowane zwłoki parlamentarzysty wystawione były na widok publiczny w rodzinnej Upicie. Jak twierdziło wielu z powodu jego postępku ciało Sicińskiego nie rozkładało się, bo ziemia nie chciała go przyjąć.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.