Gen. Polko: Rosja znów uderzy na Ukrainę? To było oczywiste od początku. Gdyby była taka wola, sytuacja na Ukrainie zostałaby uzdrowiona. NASZ WYWIAD

fot. M. Czutko
fot. M. Czutko

wPolityce.pl: Na marginesie debaty publicznej w Polsce pojawiła się wiadomość, że NATO zaprosiło do Sojuszu Czarnogórę. To już wywołało spór Rosji i Chin, które protestują. Czy fakt, że Pakt się poszerza w tak gorącej sytuacji geopolitycznej jest ważnym sygnałem?

Gen. Roman Polko: O jakimś poważnym sygnale czy przełomie związanym z obecną sytuacją geopolityczną moglibyśmy mówić, gdyby kraje Skandynawii – te, których jeszcze nie ma w Sojuszu – wstępowały do Paktu. Czarnogóra od długiego czasu realizuje proces zbliżania do standardów UE, do struktur NATO. Wiele razy spotykałem się z tamtejszymi generałami. Decyzja o  zbliżeniu Czarnogóry do NATO jest naturalna. Rosja, Chiny czy inne kraje nie mogą być zaskoczone tymi wydarzeniami. Przygotowania trwały długo.

Może te kraje zaskoczone nie są, ale głośno krzyczą i buntują się po tej decyzji…

Krzyk zawsze się podniesie, ale trudno uznać, by Czarnogóra w NATO komukolwiek zagrażała. Widać wyraźnie, że tu chodzi jedynie o zabezpieczenie samej Czarnogóry, by ten kraj, o nieciekawym położeniu, czuł się bezpieczny. Szczególnie po doświadczeniach wojny w dawnej Jugosławii.

Mówił Pan o wrzasku. Czy sądzi Pan, że sprzeciw Rosji jest tylko chwytem politycznym czy może za nim iść jakieś poważniejsze działanie?

Nie, nie spodziewam się żadnych działań Rosji w tej sprawie. Będziemy widzieć dużo gestów, słyszeć krzyki. Jednak na tym się zakończy. Stanowisko Rosji jest niezmienne od lat. Moskwa uważa, że w chwili rozwiązania Układu Warszawskiego NATO również powinno się rozwiązać. Rosja reaguje twardo, gdy granice Paktu zbliżają się do Rosji. Dla Kremla żywotnym interesem jest to, by strefa wpływów NATO nie sięgała Ukrainy. Rosja nie chce się zgodzić na to, o co my walczymy, czyli na budowę instalacji Sojuszu w naszym regionie. Moskwa nie chce, by one powstały w tych krajach, które Kreml wciąż postrzega jako swoją strefę wpływów.

Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksandr Turczynow obawia się, że Rosja może użyć przeciwko jego państwu lotnictwa. Czy to zasadne ostrzeżenia?

To było oczywiste od początku. Gdyby Rosja traktowała poważnie proces pokojowy na Ukrainie, już dawno byłyby tam siły pokojowe ONZ. One nie budzą żadnej kontrowersji. Gdyby była taka wola, ONZ powinien wytyczyć strefy buforowe. Takie rozwiązania techniczne są proste do realizacji.

Dlaczego nie są więc nie realizowane?

Zapewne dlatego, że Rosja cały czas takie rozwiązania, możliwość realizacji misji OBWE bojkotowała i robiła wszystko, by w tamtym regionie panował chaos, by Ukraina miała problem, by krwawiła.

Kilka dni temu amerykański generał Hodges zapewnił, że USA skupiając się na problemie Syrii nie zapomni o Ukrainie. Czy to poważne deklaracje?

Mam wrażenie, że raczej deklaracje dyplomatyczne. W kategoriach dyplomatycznych należy również traktować tzw. wojnę z Państwem Islamskim, która została wywołana. Jest potencjał, są możliwości, ale potrzebne jest dużo większe zaangażowanie. Nie można udawać, że się coś robi.

Ciąg dalszy na kolejnej stronie

12
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.