PÓŁ PORCJI MAZURKA. Andrzejowi Dudzie nie potrzeba rzecznika. A już na pewno nie na pozycji dyrektora biura

Fot. Radosław Czarnecki/CC/Wikimedia Commons
Fot. Radosław Czarnecki/CC/Wikimedia Commons

Jak coś źle idzie, to politycy zawsze zwalają winę na politykę informacyjną – oni przecież podejmują słuszne decyzje, ale widocznie niewystarczająco się nimi chwalą. Ten właśnie przypadek widzimy w Kancelarii Prezydenta. Za serię mniejszych lub większych błędów, wpadek i drobnych katastrof otoczenia Andrzeja Dudy głową zapłaciła Katarzyna Adamiak-Sroczyńska, dotychczasowa szefowa biura prasowego.

Faktycznie, polityka informacyjna Pałacu Prezydenckiego była fatalna, ale czy odpowiada za nią niski w sumie rangą urzędnik? Wolne żarty. Rozumiem jednak, że naturalne w tej sytuacji zwolnienie szefowej Kancelarii Prezydenta Małgorzaty Sadurskiej nie wchodziło w grę z powodów politycznych. Nowym szefem biura prasowego ma zostać dziennikarz, od dwóch miesięcy pracujący dla prezydenta Marek Magierowski. Jak podaje na Twitterze dziennikarz „Polityki Insight” Wojciech Szacki ma on objąć również stanowisko rzecznika prezydenta. Przepraszam, ale to absurdalne.

Zacznijmy od tego, po co prezydentowi (któremukolwiek) rzecznik? Do komunikowania się z mediami czy informowania o konferencjach prasowych całkowicie wystarczy szef biura. Rzecznik to nie urzędnik, a polityk nie tylko odpowiadający za politykę informacyjną, ale i kreujący wizerunek głowy państwa. Tyle że - na litość boską - taki rzecznik nie jest dyrektorem biura, a ministrem w randze podsekretarza czy sekretarza stanu, politykiem czystej wody! Czy zazdrosne o dostęp do ucha Dudy otoczenie prezydenta i on sam zdecydują się nie tylko dopuścić nowego rzecznika do kancelaryjnych tajemnic, ale i zgodzą się słuchać jego rad?

Andrzej Duda wychodził dotychczas z założenia, że nie potrzebuje „ust prezydenta”. Rozwiązanie to miało sens – wciąż popularny i lubiany prezydent z łatwością chwytał kontakt z publicznością, docierał do Polaków przez Twittera i zyskiwał sympatię bezpośredniością. Szybko jednak okazało się, że – być może ze względu na gorący powyborczy czas - prezydent wcale nie podróżuje po kraju tyle, ile obiecywał, że kontakt z wyborcami jest gorszy. Do tego jego otoczenie popełniało błąd za błędem, nie potrafiło wytłumaczyć żadnej decyzji głowy państwa. Stąd pomysł z rzecznikiem.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych