Więcej wiedzy, więcej strachu. Nie da się dłużej zaprzeczać, że istnieje związek między napływem uchodźców a zagrożeniem terrorystycznym w Europie. Dwa tygodnie po zamachach w Paryżu mamy już sporo dowodów na potwierdzenie tej tezy.
Kiedy przy zwłokach jednego z zamachowców ze stadionu Stade de France znaleziono syryjski paszport, wśród wielu komentatorów zapanowała konsternacji. Wkrótce odetchnęli z ulgą, obwieszczając, że paszport został sfałszowany. Ale ta ulga była krótkotrwała. Okazało się bowiem, że mężczyzna, który zdetonował ładunek wybuchowy, to z pewnością ta samą osobą, która 3 października przybyła na pontonie na wyspę Leros. Ponton tonął, ale grecka straż przybrzeżna zdołała uratować znajdujących się na nim ludzi. Ahmadem al — Mohamedem zajęli się Lekarze Bez Granic, wkrótce wykupił bilety na prom i wyruszył w dalszą drogę.
Tego samego dnia na Leros przybył drugi z zamachowców ze Stade de France, Mohammad Al Mahmod.
Nazwiska są nieistotne — zapewne były fałszywe. Istotne jest to, że system Eurodac, czyli daktyloskopijna baza danych zawierająca odciski palców osób starających się o azyl, potwierdza, że zamachowcy ze Stade de France i uchodźcy zarejestrowani na Leros, to ci sami mężczyźni.
Trzeci z zamachowców ze Stade de France, Bilal Hadfi, zgodnie z nieoficjalnymi jeszcze informacjami, także przybył do Europy jako uchodźca. Służby specjalne sądziły, że jest w Syrii, dokąd udał się z Belgii, by walczyć po stronie tzw. Państwa Islamskiego. Wszystko wskazuje na to, że wracając przekroczył granicę strefy Schengen w grupie uchodźców.
Nadal niezidentyfikowani są dwaj zamachowcy — jeden z klubu Bataclan, drugi, który strzelał do ludzi na tarasie paryskiej kawiarni — więc bilans terrorystów, którzy dostali się do Europy wmieszani w tłum uchodźców, może ulec zmianie.
To naprawdę zdumiewające, że wbrew dowodom, istnienie związku między napływem uchodźców a zagrożeniem terroryzmem, jest nadal negowane. Fakty bywają przez media przemilczane, a w najlepszym razie podaje się je wyrywkowo i robi się wszystko. by nie poddać ich analizie i skomentować.
Kiedy trzy miesiące temu, z inicjatywy „GW ” przeprowadzono wielką rządową akcję „Więcej wiedzy — mniej strachu. Uchodźcy w Polsce ”, usiłowano nam wmówić, że niechęć wobec napływu imigrantów wypływa z ignorancji. Ksenofobiczni i zacofani Polacy, zgodnie z propagandą, mieli odczuwać irracjonalny i niczym nie usprawiedliwiony lęk przed obcymi. To była mocna i obraźliwa teza.
A także głupia i naiwna. Dwa tygodnie po paryskich zamachach wypadałoby wreszcie poddać ją rewizji.
Należy oczywiście odróżnić imigrantów od uchodźców a także ludzi, którzy uciekają przed wojną i represjami i szukają pomocy, od tych, którzy mają złe intencje.
Nie jest to jednak proste. Zamachy w Paryżu uświadomiły nam bowiem, że nie bardzo można liczyć na służby specjalne. Służby nie tylko nie umiały wyłuskać ukrytych wśród uchodźców terrorystów — co jest trudne — ale także nie potrafiły skutecznie monitorować radykalizujących się środowisk muzułmańskich w Belgii i Francji.
Aż do tej pory eksperci wmawiali nam też, że terrorystyczne akcje na Zachodzie będą dziełem „samotnych wilków”, pojedynczych fanatyków, którzy zdecydują się na samobójcze, desperackie akcje.
Zamachy w Paryżu — symultaniczne, zsynchronizowane, przeprowadzone przez trzy zespoły — pokazują, że jest zupełnie inaczej. W dodatku islamscy terroryści mają i będą mieli mocne wsparcie w muzułmańskiej społeczności w państwach UE. Właśnie dzięki temu wsparciu jeden z terrorystów do tej pory nie został złapany.
Dużo wskazuje na to, że im więcej się dowiemy o kulisach zamachów w Paryżu, tym bardziej może się to okazać niepokojące. Więcej wiedzy, więcej strachu…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/273297-nie-da-sie-dluzej-zaprzeczac-ze-istnieje-zwiazek-miedzy-naplywem-uchodzcow-a-zagrozeniem-terrorystycznym-w-europie