Warszawskie sądy – stalinowskie dziedzictwo. „Jakie ‘autorytety’ takie sądy”

Fot. wPolityce.pl/TVN24
Fot. wPolityce.pl/TVN24

Art. 52.

Sędziowie są niezawiśli i podlegają tylko ustawom.

Konstytucja PRL (1952)

Spór polityczny wokół wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego rozgrzał do czerwoności nie tylko polityków, co jest naturalne, ale również różnego rodzaju prawnicze „autorytety” III RP, które zaczęły bić na trwogę ogłaszając zamach na niezawisłość sędziów a nawet demokrację. Spokojnie znosiłem ten jazgot sądowych faryzeuszy do czasu gdy nie wypowiedzieli się w tej sprawie sędziowie Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Ich cyniczny i de facto polityczny apel wymaga odpowiedzi, co niniejszym czynię.

Myślę, że nie ma lepszego sposobu na pokazanie warszawskim sędziom co może myśleć o nich przeciętny Polak gdy mówią „o zachowaniu standardów demokratycznego państwa prawnego i zaprzestaniu bezpodstawnych ataków podważających niezależność sądów i niezawisłość sędziów niż skonfrontowanie wzniosłych frazesów o konstytucyjnej niezawisłość sądów z dwoma prawniczymi „autorytetami” Warszawy, które wpływały, bądź nadal starają się wpływać na moralne i profesjonalne postawy stołecznych sędziów – nieżyjącego już byłego sędziego Sądu Najwyższego Igora Andriejewa i obecnego prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego.

Osoba sędziego Andriejewa nie jest powszechnie znana polskiemu czytelnikowi, jednak wie o nim chyba każdy prawnik, choć dla większości ta wiedza jest niestety ograniczona do akademickiej kariery Andriejewa. W roku 1952 był on jednym z sędziów Sądu Najwyższego który zatwierdził wyrok śmierci na gen. Augusta Fieldorfa „Nila”. Rozprawa Sądu odbyła się w trybie tajnym, bez udziału oskarżonego, na podstawie rzekomych dowodów winy generała wymuszonych torturami w śledztwie. Krótko rzecz ujmując, „niezależny” sąd i „niezawiśli” sędziowie zamordowali polskiego patriotę. Nie bez przyczyny mottem mojego dyskursu jest artykuł komunistycznej Konstytucji PRL z roku 1952. Gdy gen. Nil był skazywany przez komunistycznych sędziów ta właśnie konstytucyjna zasada niezawisłości sędziowskiej obowiązywała.

W roku 1964 Andriejew został profesorem nauk prawnych na Uniwersytecie Warszawskim. Był tam później wielokrotnym dziekanem i napisał wiele podręczników prawa karnego, z których uczyli się studenci prawa do lat dziewięćdziesiątych. I tak to stalinowski oprawca w todze stał się „autorytetem” prawniczym PRL-owskich sędziów kształtując ich wiedzę i moralność.

Sylwetka sędziego Rzeplińskiego jest również interesująca. Ukończył prawo i został wykładowcą na tym samym Uniwersytecie Warszawskim. Zresztą podobnie jak Andriejew specjalizuje się w prawie karnym. Był w PZPR, gdzie nawet został sekretarzem POP. Po powstaniu Platformy Obywatelskiej, zgodnie z powiedzeniem – „kiedyś byłem w ORMO teraz jestem za Platfomą” – zamienił dawne komunistyczne zaangażowanie na PO-wskie uniesienie. I nigdy się z tym nie krył mówiąc:

Mój system wartości konserwatywnego liberała jest bliski systemowi wartości Platformy Obywatelskiej.

Nie ma się więc czemu dziwić, że PO w roku 2005 rekomendowała go na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich w związku z upływem kadencji profesora Andrzeja Zolla. Wtedy się nie udało usadowić go na tym stolcu bo zablokowało go SLD, ale jak mówi stare przysłowie: „co się odwlecze to nie uciecze” – w grudniu tegoż roku został wybrany na sędziego Trybunału Konstytucyjnego dzięki PO-wskiemu poparciu.

I tak to narodził się nowy „autorytet” prawniczy III RP który chyba więcej czasu spędza ostatnio w telewizjach niż w Trybunale. I taki to właśnie niezawisły sędzia niezależnego sądu chce oceniać konstytucyjność ustawy o Trybunale Konstytucyjnym przepchniętej kolanem przez PO-wską większość tuż przed oddaniem władzy, którą to ustawę sam zresztą pomagał pisać. Jak zresztą wypowiedział się niedawno buńczucznie pytany w programie Piaseckiego o sprzeciw Prezydenta Dudy do nominacji wybranych przez poprzedni Sejm – „dadzą radę”. Jasne, skoro Andriejew dał radę to oni nie mogą?

Spuentować to można tylko w jeden sposób – jakie „autorytety” takie sądy. (Piszę to będąc świadom i doceniając to, że w Sodomie warszawskich sądów można znaleźć dziesięciu sprawiedliwych.) I to winna być wystarczająca odpowiedź na wyświechtane frazesy warszawskich sędziów Sądu Apelacyjnego. Odpowiedź w imieniu przeciętnego Kowalskiego – wypchajcie się!

P.S. Wypowiadając się w programie Piaseckiego w TVN napuszony Rzepliński wyliczał długą listę Trybunałów Konstytucyjnych i z rozpędu wymienił Sąd Najwyższy Wielkiej Brytanii. Otóż informuję pana Rzeplińskiego, że Sąd Najwyższy Wielkiej Brytanii (dawna Izba Lordów) nie jest trybunałem konstytucyjnym; jest ostateczną instancją apelacyjną sądów powszechnych. W krajach anglosaskich, na przykład Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie, skargi konstytucyjne rozstrzygają zwykłe sądy powszechne, poczynając od pierwszej instancji, a nie jakieś PO-lityczne trybunały konstytucyjne.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.