Nowe medialne otwarcie – porady praktyczne: Jak pozbyć się dyrektorskiego balastu?

fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Porada pierwsza. Jak pozbyć się dyrektorskiego balastu? Otóż jeszcze niedawno w TVP pracowało aż 400 kierowców. Wielu z nich woziło TV-VIPów, którym nie chce się osobiście prowadzić samochodu. To kolosalne nadużycie. W tzw. zachodnim świecie nawet wielu ministrów prowadzi osobiście samochody dojeżdżając do pracy. Zdarza im się, że i na rowerze dopedałują (np. we Francji). U nas też był dbający o zdrowie minister – rowerzysta. To Pan Janusz Onyszkiewicz. Ale to było dawno.

Bubki, niemoty nepotycznie awansowani muszą mieć służbową podwodę. Muszą? Chyba nie. Łatwo temu zaradzić.

Trzeba wykonać dwa ruchy. Rygorystycznie, natychmiast unieruchomić wozy służbowe, a korzystających z nich poprosić o zaświadczenia lekarskie: że sami nie mogą prowadzić samochodu. Oczywiście przyniosą, bo to żaden problem „przekonać”: lekarza. Ale zaraz, zaraz. Chłopie jeśli nie jesteś pełnoprawnym to jak ty możesz być dyrektorem w tak wielkiej, odpowiedzialnej, wydającej miliony złotych instytucji? Nie, zdecydowanie nie możesz! Zostajesz zwolniony. Wystarczający do tego dokument sam przyniosłeś! W ten sposób „z głowy” mamy stu-dwustu, a może i więcej synekurowiczów. To żart? Być może. Ale przecież jakiż to świetny pomysł by pozbyć się z TVP marnujących nasze wspólne pieniądze.

Porada druga: skąd wziąć dobre kadry? Otóż w mediach opozycyjnych, niestety niszowych i pracujących w zasadzie społecznie – bo nie ma tam pieniędzy - są  ludzie, którzy wiedzą bardzo dobrze jak i co w dziennikarstwie. Wiedzą ale nie mają możliwości realizować swoich pomysłów, albo w ogóle zatrudnić się gdziekolwiek.

Właśnie ich należy wpuścić do TVP. Z wielka ochotą przyjmą propozycje pracy nawet „ku chwale ojczyzny”, czyli za darmo ale w określonym czasie, to znaczy przez kilka miesięcy. Będą pracować solidnie i wydajnie mając wreszcie perspektywę stałego zatrudnienia. Wszyscy się przekonają, że ci boleśnie doświadczeni, ale zaangażowani w nasze wspólne sprawy, zaangażowani w Polskę, zrobią program lepszy, mądrzejszy i pluralistyczny. Jeśli nie zdadzą egzaminu – niestety nie zostaną przyjęci. Ale wierzę głęboko, że ci dotychczas pomijani po prostu wymienią znudzonych chałturników, którym strach przed utratą zarobków blokuje zmysły wzroku, słuchu a nawet lasuje mózg.

Dajcie uzurpatorzy, władcy TVP wolność ośrodkom regionalnym – finansową, administracyjną, programową. Warszawska, stołeczna zarozumiałość popycha niektórych do myślenia, że ci z terenu nie podołają. Podołają. Tylko trzeba poszukać odpowiednich ludzi. Każdy z 16 telewizyjnych ośrodków regionalnych działa na obszarze równym niejednemu europejskiemu państwu. To potencjalnie ogromna widownia. Niedołęgi – a rzeczywiście wielu jest takich wśród obecnych dyrektorów ośrodków – twierdzą, że taka lokalna telewizja sama się nie utrzyma, że z samych reklam nie wyżyje. To oczywiście nieprawda, ale z drugiej strony należy sprawiedliwie podzielić abonamentowy tort. Oczywiście kosztem Warszawy, która ma przerosty wzdłuż i wszerz.

Oto pierwszy z brzegu przykład. Aleksander Wierzejski z Radio Wnet sam przygotowuje i przedstawia dzienniki. To co on robi w pojedynkę np. w Sygnałach Dnia robią tłumy żurnalistów. Kilku a nawet kilkunastu. I do tego robią gorzej. Nie wierzycie posłuchajcie w Radiu Wnet dziennika o godzinie 8:00 rano: częstotliwość 106,2.

Ośrodki telewizyjne maja obecnie wspaniałe warunki pracy. Wiele z nich to wybudowane w ciągu 25 lat nowoczesne stacje radiowo-telewizyjne, świetnie zlokalizowane i wyposażone. Z reguły są przed nimi ogromne parkingi, albo tereny zielone, częściowo również będące własnością telewizji Polskiej. Można to wszystko znakomicie wykorzystać i zarobić. Tymczasem brak decyzji, asekuranctwo i zwykłe tchórzostwo blokują inicjatywy i przedsiębiorczość.

Szczytem (dla NIK) jest przykład ośrodka TVP w Gdańsku. Niszczeje tam od kilkunastu lat wielomilionowej wartości obiekt, w Gdańsku Wrzeszczu przy ul. Sobótki. To pałac dziewiętnastowieczny, wielkie hale produkcyjne gdzie niegdyś nagrywano programy, budynki biurowe i jeszcze bogate kiedyś zaplecze. To była dawna „stara” telewizja gdańska. W okresie rozpusty inwestycyjnej zbudowano przed laty w Gdańsku obiekt nowy – w Oliwie przy ul. Czyżewskiego. To gmaszysko choć jeszcze dość świeże wykorzystywane jest zaledwie w około 20 procentach. Tak się dzieje w firmie, która przez mały ekran piętnuje marnotrawstwo u innych. Najciemniej – pod latarnią.

Władcy woroniczowi! Podzielcie się władzą z terenem. Tylko pies ogrodnika pilnuje kapusty, której i tak nie zeżre.

Porada trzecia: pilnowacze. Gdy władza bała się słowa, rzeczywiście była obawa przed szerzeniem się prawdziwej informacji, przed prawdą w ogóle. Kręcono więc i mamiono. Sporo z tego jeszcze w praktyce zostało.

Prowadziłem w telewizji duże transmisje na żywo i wiem, że w Warszawie siedział koleś z palcem na czerwonym przycisku. Czuwał. Natychmiast by przerwał program gdyby ktoś niepowołany złapał za mikrofon. No bo przecież na całą Polskę mógłby taki krzyknąć „precz z komuną”, albo „Gierek jest głupi”. U nas, teraz za „Tusku–matole” włos z głowy emitującym programy nie spadł. Tajna władza ograniczyła odwet do szefa klubu Legii, którego rzeczywiście zapudłowano. Ciekawe co w ogóle robią ludzie monitujący programy?

Po co te tłumy strażników, pilnowaczy. Chipy lokalizacyjne w kamerze należy zainstalować i nikt bezkarnie jej nie ukradnie. Chociaż jak wiadomo na prawdziwych złodziei siły nie ma. W każdej kuchni restauracyjnej, mimo zabiegów kierowników i właścicieli i tak po staremu wynosi się masło w majtkach a pierogi w staniku. Pilnowacze wszelkiej maści kosztują sporo, a często i oni to złodziejaszki.

Kolejna kasta ”pomocników” to mecenasi i rozmaici opiekunowie prawni. To bardzo kosztowna elita elit. „Papugi” działają tłumnie i rozciągają sprawy w nieskończoność. Telewizji przydałaby się jedna dobra kancelaria prawna. Na przykład kancelaria mec. Piotra Andrzejewskiego, który jest teraz wolny, bo były SLD-owiec Marek Borowski wyprzedził go w biegu do fotele senatorskiego. Jak tam zresztą było z głosowaniem do końca tego nie wiemy, zważywszy na dotychczasowe doświadczenia wyborcze. Pan Andrzejewski ma wiedzę, jest uczciwy i przez cale swoje zawodowe życie ratował bitych i wiezionych za poglądy patriotyczne. Był zresztą w swoim czasie dyrektorem generalnym w TVP. Zna temat.

Cnoty telewizyjnej siłą upilnować się nie da. Wystarczy by pannę TVP nie deflorować publicznie i ustawicznie. Należy właśnie o nią zadbać wyłącznie poprzez serwowanie ludziom dobrego i uczciwego programu.

Wszystko jest możliwe byle szybko. Na „cito”.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.