Pospieszalski o prawniczych autorytetach: Gdzie byli, gdy władza naginała prawo, organizowała nagonkę na Ziobrę i Kamińskiego? Niech teraz siedzą cicho! NASZ WYWIAD

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: W mediach nie milkną echa burzy, jaka wybuchła wokół Trybunału Konstytucyjnego. PiS zmieniając ustawę dopuścił się nadużycia?

Jan Pospieszalski: W tej sprawie wszystko, co należało powiedzieć, napisał zdaje się Jan Rokita. Polecam jego tekst, we „wSieci”, który pokazuje, jak wygląda ta sprawa i umocowanie ustrojowe Trybunału Konstytucyjnego. Wszystkich zainteresowanych tą tematyką odsyłam do jego tekstu. Po nim wszystko będzie jasne.

Nie dla wszystkich jednak chyba jest jasne. Krytyka nie ustaje. Prof. Zoll, prof. Rzepliński, Jerzy Stępień sugerują wręcz, że demokracja się już skończyła.

Tych wszystkich, którzy obecnie ostrzegają przed końcem demokracji, mówią o praworządności i chcą bronić standardów, pytam gdzie byli, gdy poprzednia władza naginała prawo, działała „na chama” zmieniając ustawę o TK, czy organizując przez 8 lat nagonkę na Zbigniewa Ziobrę, Mariusza Kamińskiego. Przez osiem lat, mimo wyroków sądów, które nie dopatrzyły się łamania prawa, organizuje się wciąż nowe procesy by ciągle „gonić króliczka” tuż przed kolejnymi wyborami. Gdzie oni wtedy byli? Nie słyszałem komentarza pana Andrzeja Zolla po opublikowaniu taśm, w których padły słowa, że PiS należy „zaj…ć komisją śledczą”.

Wtedy, a nie teraz należało alarmować?

Oczywiście. Mieliśmy jawną deklarację naginania prawa, wykorzystywania komisji śledczej do zamordowania legalnie działającej opozycji politycznej. To jest nie do pomyślenia, by prominentny działacz partii rządzącej użył takiego sformułowania wobec największej partii opozycyjnej. Na taśmach słyszeliśmy, że władza chciała użyć speckomisji jako pałki do okładania opozycji. Czy Andrzej Zoll powiedział wtedy choć słowo komentarza? Nie powiedział.

Ale to ma oznaczać, że on nie może się teraz wypowiadać?

To oznacza, że ci, którzy wtedy milczeli, nie mają moralnego mandatu, by obecnie krytykować kogokolwiek. Niech siedzą cicho i niech wstydzą się, rumienią za władzę, którą mniej lub bardziej jawnie popierali. Sędzia Rzepliński też niech nie udaje bezstronnego.

Im przyświeca walka o niezawisłość i apolityczność Trybunału. To zdaje się ważne postulaty?

Nie bądźmy hipokrytami. Trybunał Konstytucyjny jest ciałem politycznym, wybieranym wprost politycznie, przez partie polityczne. TK jest wybierany w Sejmie. Takie działanie, jak PO, która na siłę, kolanem upchnęła 5 swoich kandydatów w TK, jest bezczelnością i złamaniem jakichkolwiek zasad. Czy ci, których wtedy wybrano, zająknęli się, że coś tu nie gra, że tak nie można? Skąd. Swe nominacje wzięli bez żenady uznając że im się należą. Skoro przyzwalają już na starcie na złamanie zasad jak oczekiwać od nich potem rzetelnych i sprawiedliwych orzeczeń? Niezawisłości sędziów, na różnych poziomach i etapach, należałoby się w ogóle przyjrzeć. Ten bizantyjski przesąd, że nie wolno sędziów krytykować? Teza, że ich orzecznictwo powinno pozostać poza wszelką krytyką? To jest jakiś zabobon, który ma petryfikować bezkarność ludzi którzy w wielu przypadkach nie odcięli się od dawnego systemu.

Mamy już 26 lat „demokratycznej” Polski. To wciąż problem?

Środowisko sędziów przecież nigdy nie przeprowadziło lustracji. Adam Strzembosz naiwnie sądził, że ta grupa zawodowa sama się oczyści. Po latach przyznał, że to był błąd. Sędziowie nie oczyścili się ze swoich powiązań z czasów PRL-u, z systemem totalitarnym. A jak widać po życiorysie i postawie choćby sędziego Igora Tuleyi, bywa tak, że to środowisko reprodukuje najgorsze resortowe tradycje swoich rodzin. To jest coś obrzydliwego.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.