Strach przed "nagą siłą" IV RP i popłoch u Lisa. "Mrok nie zapadł u nas w efekcie aktu gwałtu. Za chwilę będziemy żyć w nowej Polsce!"

mat. prasowe
mat. prasowe

Poniedziałkowe seanse paniki Tomasza Lisa w czasie kampanii wyborczej i wobec niepokojąco wysokich notowań Prawa i Sprawiedliwości skończyły się. Ale nie skończyła się panika, którą możemy podziwiać na łamach „Newsweeka”.

Nie napiszemy o kolejny raz wykrzywianych twarzach prezydenta Dudy i prezesa Kaczyńskiego, o graficznych „żartach” na poziomie rynsztoka. Wspomnimy zaledwie o „czasie nagiej siły”, przed jakim przestrzega niezmordowany red. Kalukin, zająkniemy się jedynie, że Agnieszka Holland straszy tym, że idziemy w stronę Putina, a Cezary Michalski pisze o rewolucji.

Przewidywalne, nudne, miałkie. Ale histeryczne apele pana redaktora odnotować wypada. Ku potomności.

Walec zamieniający liberalną demokrację w demokracji atrapę rozpędził się błyskawicznie. (…) Czasem mówi się: tak wiele się zmieniło, by nie zmieniło się nic. Teraz jest odwrotnie - zmieniło się niewiele, by zmieniło się wszystko

— ubolewa pupil Platformy.

Lis nazywając Jarosława Kaczyńskiego „Naczelnikiem z Nowogrodzkiej” przekonuje, że do dużych zmian dojdzie lada chwila.

Wdzięczna dziatwa, opychając się przywróconymi do szkół słodyczami, zapoznawszy się z nowym kanonem lektur, zagoniona zostanie na jakieś narodowe arcydzieło typu Smoleńsk. Kulisy zamach (słowo „katastrofa” jest przeznaczone do opisu rządów PO) zostaną ujawnione, sprawcy napiętnowani. Już za chwilę. Za moment

— straszy pan redaktor.

Zdaniem Lisa należy przed nową władzą nieustannie przestrzegać, bo - jak pisze - w kręgu jego znajomych zaczynają się przejawiać niepokojące postawy.

Pewien biznesmen pozytywnie recenzujący absurdalne pomysły nowej władzy prywatnie mówi: mogę mieć rację albo święty spokój, wybieram święty spokój. Pewien naukowiec przed wejściem do radiowego studia mówi współrozmówcom: będę łagodniejszy, niż trzeba, ale zrozumcie, czekam na „belwederską profesurę”

— opisuje Lis, dodając też przykłady „polityka” i „prawnika”, którzy wolą się nie wychylać. Jak sugeruje redaktor Tomasz - ze strachu się nie wychylają.

Ktoś na stanowisku myśli, że ocali je, gdy nowej władzy poda na tacy głowę kogoś innego. I tak dalej… (…) Mrok nie zapadł u nas w efekcie aktu gwałtu. Trwać będzie wolą parlamentarnej większości, z błogosławieństwem naczelnika i za przyzwoleniem większości narodu

— czytamy.

Na koniec Lis przestrzega: „Za chwilę będziemy żyć w nowej Polsce”! Oj, będziemy, panie redaktorze. Będziemy. Z pana błogosławieństwem lub bez - czas czekania na słowo objawione z „Newsweeka” i „Wyborczej” się skończył.

Bezpowrotnie.

wwr, „Newsweek”

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.