Janusz "Siara" Rewiński o willi w Klarysewie: Złodziej, nawet złapany za rękę, nigdy nie przyzna się do kradzieży. Tak właśnie wyglądają tłumaczenia Kancelarii Komorowskiego. To jakaś niedorzeczność. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Fratria
Fot. Fratria

Określając ośmioletnie rządy Platformy i Komorowskiego można powiedzieć – kradną. Niestety obawiam się, że podobnych audytów będzie zdecydowanie więcej, bo przecież czeka nas audyt w kancelarii premiera i ministerstwa. Jest i śmieszko, a zarazem straszno

— mówi w rozmowie z portale wPolityce.pl Janusz Rewiński.

wPolityce.pl: Audyt wykonany w Kancelarii Prezydenta wykazał, że willa w Klarysewie jest zupełnie pusta, a z kancelarii razem z poprzednim prezydentem zniknęły przedmioty o łącznej wartości ponad 1,3 mln złotych…

Janusz Rewiński: Niczego innego się nie spodziewałem. Kiedyś czytałem takie opowiadania Michaiła Zoszczenko, który w sposób satyryczny i ironiczny opisywał „dobrodziejstwa” lat porewolucyjnych, o wspaniałomyślności Lenina. I właśnie Zoszczenko napisał w jednym z tych opowiadań tak: „określając sytuację polityczno-gospodarczą w naszym kraju można powiedzieć: KRADNĄ”. I to zdanie doskonale pasuje do tego tematu i właśnie tak bym to skomentował: określając ośmioletnie rządy Platformy i Komorowskiego można powiedzieć – kradną. Niestety obawiam się, że podobnych audytów będzie zdecydowanie więcej, bo przecież czeka nas audyt w kancelarii premiera i ministerstwa. Jest i śmieszko, a zarazem straszno.

Były szef kancelarii Jacek Michałowski tłumaczy się jednak, że nic nie zaginęło, a willa w Klarysewie była w taki stanie już w 2010 roku.

Takie tłumaczenia są oczywiste. Złodziej, nawet ten złapany za rękę, nigdy nie przyzna się do kradzieży. Mogę przytoczyć wiele takich historii, kiedy złodziej przyłapany na gorącym uczynku, z rabunkiem w garści, nie tylko nie przyznawał się do tego co zrobił, ale wręcz twierdził, że stał się ofiarą pomówień i niesprawiedliwości. Tak właśnie wyglądają teraz te tłumaczenia. To jakaś niedorzeczność.

W raporcie z audytu można także przeczytać, że zlikwidowano rzeczy za kwotę 1,3 mln złotych… Takie wyjaśniania pana przekonują?

Jakoś mnie to nie przekonuje. Takie wyjaśnienia, że coś zlikwidowano albo zniszczono mają się tak do rzeczywistości jak samoistne pożary w firmach, których wykryto ogromne zadłużenie i nieprawidłowości. Ile razy słyszy się, że w różnych spółkach, które generują gigantyczne straty, zdarzają się niewyjaśnione pożary i później nie można dojść prawdy. To bardzo powszechne zjawisko, że tym którym groziła odpowiedzialność finansowa czy karna, nagle giną dokumenty, zniszczone zostają dowody w sprawie. To bardzo podobna sytuacja.

Platforma umiejętnie odwraca uwagę do nieprawidłowości w kancelarii Komorowskiego mówiąc, że pod rządami PiS czeka nas „koniec demokracji”…

Nie należy się tym przejmować. Każdy złapany na gorącym uczynku złodziej, głośno krzyczy, że jest niewinny i wskazuje, że ktoś inny jest „złodziejem”. Niestety, wymiar sprawiedliwości bardzo często daje się nabrać na takie sztuczki i teraz zamiast w więzieniach, przestępcy są na wolności. Mam nadzieję, że teraz to się zmieni i polskie sądy zostaną „uzdrowione”, że będą orzekały sprawiedliwe wyroki, że będą umiały wskazać czy było przestępstwo, że nie będą chroniły złodziei. Ale niestety samo naprawie tego wymiaru sprawiedliwości będzie powodowało, że złodzieje będą głośno krzyczeć, że dzieje się źle. Może wreszcie ci wszyscy przestępcy będą wiedzieli, że nie uchylą się od kary. Na tym polega prawdziwy wymiar sprawiedliwości. W innym przypadku mamy do czynienia z „kamieni kupą” .

Potrzebne są kolejne audyty także ministerstwa, żeby naprawić państwo?

Tak. Po prostu, należy przejrzeć tę „kamieni kupę” i sprawdzić co się nadaje i z czego da się zbudować dobrze działające państwo. Do tego są potrzebni uczciwi ludzie, których Polacy wybrali w demokratycznych wyborach. Nie ma się co dziwić, że złodzieje będą krzyczeć, że to naprawianie państwa, to jest „koniec demokracji”, że to działanie polityczne, że to kpina z państwa prawa. Po prostu to, boją się oni konsekwencji. Ważne w tym wszystkim są niezależne media, które będą informowały, które nie pozwolą by prawda była zakrzyczana.

Rozmawiała Marta Milczarska

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych