Chcę współpracować ze stroną społeczną. Swoje decyzje i plany chcę z nią konsultować. Chcę również postawić na większą otwartość. Czas skończyć z tajemnicami. Nie ma co ukrywać ile kosztuje kopanie węgla
— mówi portalowi wPolityce.pl Krzysztof Tchórzewski, nowy minister energetyki.
wPolityce.pl: Niedługo przejmie Pan odpowiedzialność za politykę energetyczną kraju. Tymczasem w górnictwie wiele problemów, dostawy niezdywersyfikowane, linie energetyczne wymagające renowacji, stare elektrownie itd. Same problemy. Ktoś Pana wsadził na „minę”…
Krzysztof Tchórzewski, przyszły Minister Energetyki: Nie mam takiego wrażenia. Pracowałem w energetyce ponad 20 lat. I jako inżynier, i jako finansista. Jestem inżynierem z uprawnieniami, byłem dyrektorem finansowym PKP Energetyka. Mam przygotowanie to zajmowania się energetyką. Tu rzeczywiście widać szereg problemów. Maksymalizacja zysków w spółkach energetycznych spowodowała zmniejszenie wydatków na konserwację i utrzymanie urządzeń. Ograniczono zatrudnienie, widać trend, który oznacza zatrudnianie na zewnątrz, co nie gwarantuje odpowiednio wysokich kwalifikacji. Trzeba pamiętać, że energetyka zajmuje się dostarczaniem prądu, a najważniejsze są obecnie sieci średnich i wysokich napięć. To jest kluczowe dla dziesiątek tysięcy Polaków. Oszczędności w tym obszarze trzeba bardzo umiejętnie zarządzać. Łatwo wylać dziecko z kąpielą.
Co to oznacza dla Pana planów jako przyszłego ministra?
Widzę, że zbyt wielką wagę przywiązywano przez lata do ekonomicznej strony zarządzania energetyką. Dziś niemal w całości zarządzaniem spółkami zajmują się ekonomiści, a nie inżynierowie. Nie ma we władzach spółek ludzi, którzy wiedzą jak to wszystko działa. Zbyt często chodzi jedynie o słupki i ich analizowanie. To nie wystarcza.
Zapewne wiele czasu spędzi Pan na pracy w związku z problemami górnictwa. Jakie kłopoty widzi Pan w tej branży?
Rzeczywiście w górnictwie jest bardzo dużo problemów. Widać również tu, że położono nacisk na wymiar finansowy tej działalności. Oczywiście są potrzebne pieniądze na górnictwo, ale dziś należy zadać pytanie, co zrobiono z zyskami spółek górniczych. W ciągu ostatnich ośmiu lat spółki wygenerowały kilkanaście miliardów złotych. Co się z nimi stało? Niestety częściowo zostały zmarnowane, nie wykorzystano ich na potrzeby nowych inwestycji.
Może nie warto było inwestować w coś niedochodowego?
Tak nie można mówić. Górnictwo to nie tylko biznes, ale również rodzaj służby. Wyobraźmy sobie, co mogłoby się dziać, gdyby zabrakło w Polsce prądu… A przecież 90 procent prądu w naszym kraju wytwarza się z węgla. Nie możemy mówić np., że zamiast wytwarzać będziemy kupować węgiel na świecie, likwidujmy kopalnie i jakoś to będzie. Nie! Wtedy znajdziemy się w kleszczach. Państwo musi myśleć przyszłościowo, musi poważnie traktować potrzeby energetyczne Polski. Nie zawsze możemy uznać, że cena i koszty są najważniejsze. Gdy w spółkach energetycznych były zyski, należało robić inwestycje, uruchamiać nowe kopalnie. Część z kopalń kończy przecież żywotność.
Nowa kopalnia to jednak ogromne koszty. Nie lepiej skupić się na tym, co już mamy?
Ależ jak możemy uzyskać konkurencyjność, jeśli wydobywamy węgiel z głębokości 800 metrów? Przecież taka produkcja się nie opłaca. Często górnicy muszą korytarzami jechać ponad 2 km do ściany wydobywczej. A potem węgiel również taką drogę musi pokonać. Ludzie pracują na takich głębokościach, na których jest aż 35 stopni Celsjusza. Ile kosztuje doprowadzenie klimatyzacji do takich miejsc? Mówi się wiele o ekonomicznej stronie górnictwa, ale jednocześnie rządzący tolerowali taką sytuację. Tego nie da się zbilansować! Powstaje więc błędne koło.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Chcę współpracować ze stroną społeczną. Swoje decyzje i plany chcę z nią konsultować. Chcę również postawić na większą otwartość. Czas skończyć z tajemnicami. Nie ma co ukrywać ile kosztuje kopanie węgla
— mówi portalowi wPolityce.pl Krzysztof Tchórzewski, nowy minister energetyki.
wPolityce.pl: Niedługo przejmie Pan odpowiedzialność za politykę energetyczną kraju. Tymczasem w górnictwie wiele problemów, dostawy niezdywersyfikowane, linie energetyczne wymagające renowacji, stare elektrownie itd. Same problemy. Ktoś Pana wsadził na „minę”…
Krzysztof Tchórzewski, przyszły Minister Energetyki: Nie mam takiego wrażenia. Pracowałem w energetyce ponad 20 lat. I jako inżynier, i jako finansista. Jestem inżynierem z uprawnieniami, byłem dyrektorem finansowym PKP Energetyka. Mam przygotowanie to zajmowania się energetyką. Tu rzeczywiście widać szereg problemów. Maksymalizacja zysków w spółkach energetycznych spowodowała zmniejszenie wydatków na konserwację i utrzymanie urządzeń. Ograniczono zatrudnienie, widać trend, który oznacza zatrudnianie na zewnątrz, co nie gwarantuje odpowiednio wysokich kwalifikacji. Trzeba pamiętać, że energetyka zajmuje się dostarczaniem prądu, a najważniejsze są obecnie sieci średnich i wysokich napięć. To jest kluczowe dla dziesiątek tysięcy Polaków. Oszczędności w tym obszarze trzeba bardzo umiejętnie zarządzać. Łatwo wylać dziecko z kąpielą.
Co to oznacza dla Pana planów jako przyszłego ministra?
Widzę, że zbyt wielką wagę przywiązywano przez lata do ekonomicznej strony zarządzania energetyką. Dziś niemal w całości zarządzaniem spółkami zajmują się ekonomiści, a nie inżynierowie. Nie ma we władzach spółek ludzi, którzy wiedzą jak to wszystko działa. Zbyt często chodzi jedynie o słupki i ich analizowanie. To nie wystarcza.
Zapewne wiele czasu spędzi Pan na pracy w związku z problemami górnictwa. Jakie kłopoty widzi Pan w tej branży?
Rzeczywiście w górnictwie jest bardzo dużo problemów. Widać również tu, że położono nacisk na wymiar finansowy tej działalności. Oczywiście są potrzebne pieniądze na górnictwo, ale dziś należy zadać pytanie, co zrobiono z zyskami spółek górniczych. W ciągu ostatnich ośmiu lat spółki wygenerowały kilkanaście miliardów złotych. Co się z nimi stało? Niestety częściowo zostały zmarnowane, nie wykorzystano ich na potrzeby nowych inwestycji.
Może nie warto było inwestować w coś niedochodowego?
Tak nie można mówić. Górnictwo to nie tylko biznes, ale również rodzaj służby. Wyobraźmy sobie, co mogłoby się dziać, gdyby zabrakło w Polsce prądu… A przecież 90 procent prądu w naszym kraju wytwarza się z węgla. Nie możemy mówić np., że zamiast wytwarzać będziemy kupować węgiel na świecie, likwidujmy kopalnie i jakoś to będzie. Nie! Wtedy znajdziemy się w kleszczach. Państwo musi myśleć przyszłościowo, musi poważnie traktować potrzeby energetyczne Polski. Nie zawsze możemy uznać, że cena i koszty są najważniejsze. Gdy w spółkach energetycznych były zyski, należało robić inwestycje, uruchamiać nowe kopalnie. Część z kopalń kończy przecież żywotność.
Nowa kopalnia to jednak ogromne koszty. Nie lepiej skupić się na tym, co już mamy?
Ależ jak możemy uzyskać konkurencyjność, jeśli wydobywamy węgiel z głębokości 800 metrów? Przecież taka produkcja się nie opłaca. Często górnicy muszą korytarzami jechać ponad 2 km do ściany wydobywczej. A potem węgiel również taką drogę musi pokonać. Ludzie pracują na takich głębokościach, na których jest aż 35 stopni Celsjusza. Ile kosztuje doprowadzenie klimatyzacji do takich miejsc? Mówi się wiele o ekonomicznej stronie górnictwa, ale jednocześnie rządzący tolerowali taką sytuację. Tego nie da się zbilansować! Powstaje więc błędne koło.
Ciąg dalszy na kolejnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/271655-minister-tchorzewski-brak-inwestycji-w-gornictwie-to-dzialanie-na-szkode-panstwa-nie-ma-mowy-o-wygaszaniu-gornictwa-nasz-wywiad