"Koleś" kolesiowy nie równy. Co robić jednak z takimi, którzy rozkradli Polskę?

fot. PAP/Jacek Turczyk
fot. PAP/Jacek Turczyk

Bardzo mądra i popularna pani zwróciła mi uwagę, że dość lekko sobie ważę przedstawicieli pewnej partii oskarżając ich na antenie radiowej o kolesiostwo. Dwa dni się zastanawiałem, jednak doszedłem do wniosku, że moja przygana była nawet za słaba.

Władza. Ona ponoć z nas. Szpara w urnie była wąska, a jednak wcisnęło się przez nią wielu (i wiele), którzy nigdy nie powinni mościć się w parlamentu fotelach. Niektórzy na pewno – bo wiemy co zdziałali w poprzednich kadencjach.Teraz to nawet się chwalą – jestem drugą, piątą, czy siódmą kadencje - a też nie powinni w ogóle do Sejmu lub Senatu się dostać. Obym się mylił.

W mojej gdyńskiej drużynie harcerskiej, a potem szczepie składającym się z kilku drużyn, był „koleś”. Tak go miedzy sobą nazywaliśmy. Była to ksywka związana z działalnością druha jeszcze w O.H. to znaczy Organizacji Harcerskiej. Tylko taka była przed 56 rokiem, gdy reaktywowano ZHP. „Koleś” był chłopakiem z Powstania Warszawskiego, potem więźniem oflagu. Jednak władzy ludowej głośno nie ubliżał, bo zależało mu na prowadzeniu zbieranych w trójmieście chłopaków w Tatry, na Mazury i w Bieszczady. Dźwigaliśmy ciężkie barchanowe śpiwory i leciutkie namioty z Legionowa, klnąc i czasem paląc papierosy ukradkiem. Ale gonił nas „Koleś” co najmniej na trzy obozy w roku. Hartowała się wola, odporność i odwaga. „Koleś” nie lubił naszego przezwiska, uznawał tylko „Baca”.

Być może słowo kolesie – kolesiostwo nie wzbudza we mnie do dziś tak bardzo negatywnych skojarzeń. Faktem jest jednak, że nepotyzm i stręczycielstwo partyjne rozwinęło się u nas bardzo. Jest, a właściwie był taki wieloletni szef jednej z partii, który najwyraźniej obdarzony przez naturę temperamentem południowca latał po opłotkach i rozkochiwał piękne kobiety. Jego sprawa. Ale dzieci to już przecież są wspólne. No bo wszyscy powinniśmy się troszczyć, aby dzieciom dobrze się działo. Chłopina teraz musi harować, a i tak nie wie ilu ma domniemanych synów. Niech mu partia lekką będzie. Gorzej, gdy facet jawnie kradnie, a towarzysze z organizacji zamykają na to oczęta. Potem zresztą czka to się przy wyborach. Tak więc jednak pozostanę przy moim określeniu o „kolesiach”, których można fetować w barze ale nie przy rozdawaniu synekur. Często specjalnie dla nich tworzonych. Weście sobie Państwo listy wybrańców narodu i podumajcie, porównajcie popularność nazwiska i ilość głosów. Napisać o tym można niejedną pracę naukową. Można z tego zrobić niejedną pracę doktorską.

Jako Sekretarz Generalny SDP często zajmuje się sprawami zmarłych kolegów – zapomogi, nekrologi i wspomnienia. Żal, że tak szybko odchodzą. Oczywiście nie nazywamy ich kolesiami. Jedni byli zdolniejsi, inni mniej – ale w e wspomnieniach zawsze wydobywa się to, co mieli w sobie najlepszego. Niech odpoczywają w pokoju.

Co robić jednak z takimi, którzy rozkradli Polskę, zniszczyli przemysł, a nawet polskie gazety oddali w obce ręce. Ci faceci, kolesie (?) są między nami. Ściągnięci niemal siłą z eksponowanych stołków nadal jednak będą cieszyć się jesienią życia i wysokimi emeryturami.

Piszę to w pociągu wracając z Olsztyna, gdzie spotkałem dziennikarzy z naszego Stowarzyszenia, którzy kiedyś działali w „Solidarności”. Wtedy, gdy „Solidarność” była jeszcze solidarna. Mowa o tych, którzy postawili się władzy potem wyrzucani byli indywidualnie i zbiorowo z pracy, zamykani w internatach i więzieniach a po tym wszystkim jeszcze opluwani przez kolegów. Ci, którzy nie klaskali władzy mają dziś emerytury w granicach tysiąca–dwóch tysięcy złotych.

Mam w rodzinie młodych silnych i chętnych do pracy ludzi, którzy muszą zasuwać za 8-10 zł za godzinę. Tak jak wielu, wielu innych w Polsce. Na przykład niektórzy z trudem zdobyli pracę i muszą dojeżdżać do niej po 2 i więcej godzin. Potem żebracze pieniądze i brak środków na cokolwiek poza podstawowymi zakupami.

Co to ma wspólnego z prawem i sprawiedliwością. Na pewno nic! Teraz jest wielkie oczekiwanie, że to się zmieni. Jak najszybciej. Budżet polskiego państwa to rocznie około 350 miliardów złotych. Czy wydajemy go mądrze i sprawiedliwie.

„Kolesie, kolesiom” – albo trochę inaczej – śpiewa Andrzej Rosiewicz. Rosiewicz co i rusz wypuszcza szlagiery. Każdy słyszał i zna jego piosenki. A jednak to groch o ścianę. Walenie łbem w mur. Same mury nie runą. Czesi – ze swoim protekcjonalnym uśmieszkiem wobec Polaków - mają „laski nebeskie”. A u nas mówi się czasem o laskach z lontem. W więzieniu tkwi facet, któremu wmawia się od wielu miesięcy, że chciał tirami wozić materiały wybuchowe na Sejm. Facet bez sądu siedzi lub leży na pryczy, ponieważ prokuratorzy zapadli na smoleńska chorobę. Tyka im zegar nie pod zapalnikiem ale w ZUS-ie. Przyszła emerytura rośnie. Ci od Smoleńska przebierają nogami, by jak najszybciej zostać emerytami. Myślę, ze jednak ciężko i wstyd będzie im nosić generalskie epolety i chodzić do bankomatu.

I jak tu - Szanowna Pani Profesor – nie mówić, pisać o kolesiostwie. Można oczywiście używać słowa towarzysze. Ale wielu z nich to byli jednak porządni ludzie (np. ci pancerni albo ci z boru co to chodzili na łów). Historia oceni „Sława i chwała” to dobra książka. Ale w życiu często jest chwilowa sława, a potem chała.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych