Prof. Chwedoruk o rządzie Szydło: To rząd audytu i transformacji instytucji państwa. Ta ekipa ma przygotować państwo do rządzenia. NASZ WYWIAD

Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

Antoni Macierewicz, Zbigniew Ziobro, Mariusz Błaszczak to ci, którzy mają symbolizować zmianę. Ich obecność ma być pewną rekompensatą dla członków PiS-u, ale i dla najwierniejszych wyborców tej partii. Dzięki ich lojalności PiS mógł przetrwać i wygrać wybory w tym roku

— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Rafał Chwedoruk.

wPolityce.pl: Beata Szydło wraz z Jarosławem Kaczyńskim zaprezentowała skład swojego przyszłego rządu. Odczytuje Pan jakąś spójną koncepcję w doborze tej ekipy?

Prof. Rafał Chwedoruk: W mojej ocenie podstawowe przesłanie tego gabinetu jest dość paradoksalne. Mam wrażenie, że jest to rząd, który ma dopiero przygotować instytucje państwa do rządzenia. Mamy wielu ministrów, mamy wielu ministrów bez teki, to znaczy, że to rząd, który ma dokonać przeglądu instytucji ministerialnych pod kątem tego, jak je reformować, które pozostawić w niezmienionym kształcie, które wygasić, którym zmienić zakres kompetencji. Duża liczba ministrów jest dla mnie sygnałem, że poza zadaniem sprawdzania różnych dziedzin mają oni także dowieść swojego przygotowania, by zostać ministrami w nowych resortach, już na dłużej.

Jednak ten rząd będzie musiał także coś robić. Jakiej linii się Pan spodziewa?

Sądzę, że ten rząd będzie realizował najprostsze do wcielenia w życie obietnice wyborcze.

Widać, że rząd jest złożony z polityków o bardzo różnej linii politycznej. Są ci identyfikowani jako „jastrzębie”, ale również wielu kojarzonych z bardziej łagodnym kursem. To ważne?

Rzeczywiście ten rząd to próba zachowania wielowymiarowej równowagi. Mamy Beatę Szydło, która prezentowała umiarkowane oblicze PiS-u, mamy prof. Glińskiego i Jarosława Gowina. Ich obecność ma być krokiem w stronę tych, którzy uwierzyli, że mobilizacja Polaków przeciwko PiS-owi nie ma sensu. Jednak mamy i bardzo wyrazistych polityków, jak Antoni Macierewicz, Zbigniew Ziobro, Mariusz Błaszczak. To ci, którzy mają symbolizować zmianę. Ich obecność ma być pewną rekompensatą dla członków PiS-u, ale i dla najwierniejszych wyborców tej partii. Dzięki ich lojalności PiS mógł przetrwać i wygrać wybory w tym roku.

Jaki z tej mieszanki wyłania się sygnał?

Mamy sygnał zmiany, ale prowadzonej spokojnie, przygotowywanej z dużą ostrożnością. To również rząd poszukiwania konsensu z małymi koalicjantami PiS-u. Stąd Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro w tej ekipie. PiS manifestuje, że jest poważną partią i realizuje swoje wcześniejsze zobowiązania koalicyjne, nawet jeśli nie jest to wygodne. Ważna w mojej ocenie w tej kwestii jest również obecność Adama Lipińskiego, który ma być łącznikiem między rządem a parlamentem. Być może to jest wynik praktycznych potrzeb, ale to również sygnał, że PiS jako partia będzie chciał pozyskać w Sejmie grupy polityków, skłonne poprzeć rząd. W dłuższej perspektywie losy rządu i projektów rządowych mogą zależeć od grupy posłów związanych z Jarosławem Gowinem i Zbigniewem Ziobrą.

Dziwić może silna pozycja Mateusza Morawieckiego, obecnie prezesa jednego z banków. On, nie był do tej pory politykiem, obecnie ma być wicepremierem i ministrem rozwoju. Jak to oceniać?

Rozumiem jego nominację jako przygotowanie go do ważniejszych ról, już po reformach dotyczących wszystkich resortów gospodarczych. Jego nominacja pod względem przygotowania jest krokiem pozytywnym. Podobnie jak nominacja Mariusza Błaszczaka. On przez lata zdaje się przygotowywać do roli szefa MSW. Ciekawie natomiast wygląda sytuacja Jarosława Gowina.

Miał być szefem MON, ostatecznie wybrał resort nauki i szkolnictwa.

Pamiętajmy, że program PiS-u w tym obszarze rozmija się niemal w pełni z tym, co w tej sprawie robiła Platforma Obywatelska. Jarosław Gowin będzie musiał się wykazać dużymi zdolnościami w tej materii. W mojej ocenie ten rząd to rząd audytu i transformacji instytucji państwa. Ten rząd, który ma dokonać najważniejszych, strategicznych zmian, to będzie ten gabinet, pod którego grunt przygotuje Rada Ministrów Beaty Szydło.

Spodziewa się Pan zatem innego rządu, czy tylko innego podziału obowiązków i docierania funkcji? Czy sądzi Pan, że Szydło zostanie również zastąpiona innym szefem rządu?

Jarosław Kaczyński wysyłał wyraźne sygnały, mówił politykom swojej formacji, że każdy może zostać odwołany, jeśli nie będzie sobie radził z resortem. Prezes PiS mówił, że nie dopuści do żadnych frond, walk frakcji, partykularyzmów. Radykalizm opozycji pokazuje, co jest kontekstem tej uwagi. Pamiętajmy, że polityka w poszczególnych ministerstwach będzie w części wynikała z tego, co poprzednicy pozostawią. W tej sytuacji najbliższe miesiące to będzie czas sprawdzenia się. Zobaczymy, kto sobie poradzi ze strategicznymi wyzwaniami w poszczególnych resortach. Nie sądzę, by obecnie na serio ktoś rozważał, czy kolejny rząd będzie rządem Beaty Szydło, czy kogoś innego. Obecnie za wcześnie na takie dywagacje.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych